Artykuły

Kraina rozkoszy na otwarcie małej sceny

Co niecierpliwszym lubelskim miłośnikom Melpomeny dłużyło się oczekiwanie na otwarcie małej sceny Teatru im J. Osterwy. Tym bardziej, że z zapowiedzi dyrektora IGNACEGO GOGOLEWSKIEGO wynikało, że inicjatywie tej towarzyszyć będzie nie mniejsza troska o dobór i repertuaru i poziom artystyczny aniżeli scenie przy ul. Narutowicza.

I OTO 30 stycznia, w sporadycznie dotąd wykorzystywanej sali widowiskowej Lubelskiego Domu Kultury, pełnym blaskiem zapłonęły - nowe - światła rampy. A na scenie (przebudowanej dla potrzeb teatru), potoczyła się akcja komedii zapustnej Franciszka Zabłockiego "Król w kraju rozkoszy". Dopisała premierowa publiczność.

Aczkolwiek publikacja ta, będąca w zamyśle informacją o zdarzeniu, nie pretenduje do miana recenzji, jednak kilka uwag i refleksji, które zainteresować mogą czytelników zamierzających się wybrać na tę atrakcyjną, a mało znaną, odszukaną dopiero w 1960 r. sztukę autora "Fircyka w zalotach" proboszcza z podlubelskiej Końskowoli.

Akcja tej komedii prosta. Do baśniowej krainy rozkoszy - Kokanii, trafiają Filander, księżniczka Ludwila ze swym rycerzem Baraszem. czarnoksiężnik Alzor, głupiec, i próżniak Gamoń Kokania jej król oraz dwór jawią się w atmosferze podobnej karnawałowym stanisławowskim zapustom. Za sprawą czarodziejskiego pierścienia Alzora kolejni jego właściciele, mówią rzeczy sprzeczne z tym co dotąd głosili, odmieniają się uczucia, a na tronie zasiada Gamoń. Dzięki tej intrydze autor, uczestnik "czwartkowych obiadów", mógł pokpić z monarchy i monarchii, królewskich zauszników, przeróżnych świętości. Ze sceny padają kwestie, które - mimo że od premiery (1787 r.) upłynęły prawie dwa stulecia - pozostają nadal aktualne. Publiczność wyławia je bezbłędnie. Ale jak to w baśni, pierścień wraca do czarnoksiężnika i wszystko wraca do normy.

Autorzy przedstawienia dobrze utrafili w atmosferę epoki, a bliżej - dworskiego teatrzyku z czasów króla Stasia. Dzieje się to w pierwszym bodaj rzędzie za sprawą przepięknych kostiumów będących dziełem Krystyny Mielech oraz scenografii Ryszarda Radwańskiego. W klimacie tym utrzymuje też widza kwartet grający muzykę Krzysztofa Mazura.

Ryzykowna byłaby z pewnością jednoznaczna już ocena gry osiemnastoosobowego zespołu aktorskiego. Śpieszę z wyjaśnieniem - dlaczego. Aktorzy mają rację protestując przeciwko wystawianiu cenzurek po premierze. Wiadomo. A w tym przypadku była to premiera podwójna przedstawienia... i sali. Dało się to odczuć szczególnie w ostatnich rzędach, do których głos (a i "obraz") dochodził zbyt przyciszony. W utrzymaniu skupienia i uwagi nie pomagały skrzypiąca podłoga i "głośne" fotele. Może, choćby z czasem, i temu da się zaradzić.

Ale też niejakie uwagi można mieć do reżyserii przedstawienia. Pierwsze sceny z racji zbyt wolnego tempa, grania "na stojąc" (plus kłopot - co zrobić z rękami?) trochę nużą. Ale z upływem czasu spektakl nabiera życia, wciąga, bawi. Dzieje, się to za sprawy wspomnianych elementów plastycznych (kostiumy, scenografia), muzyki, ale przecież i gry aktorskiej. Trafnym był pomysł powierzenia roli Króla pełnej temperamentu Barbarze Koziarskiej. Uroczymi zjawiskami okazały się być "porcelanowe laleczki" - Róża (Joanna Kołakowska). Jaskier (Anna Trończyk), Fiołek (Grażyna Jakubecka), Maczek (Jadwiga Nowak) Brakowało natomiast miejscami dostatecznego wyrazu postaci Ludwili granej przez dysponującą chyba dużymi możliwościami Krystyny Szostak. Z ról męskich na uwagę zasługuje zarówno Gamoń Zbigniewa Wróbla, Barsza Marka Prażanowskiego, jak i Filnader Macieja Szrenicy. Piotr Wysocki w roli Alzara spełnił zadanie aktorskie, lecz chyba nie najlepiej czuł się w kostiumie czarnoksiężnika.

I uwaga ostatnia. O klimacie teatrzyku z czasów króla Stasia stanowiła wypieszczona elegancja. Było to zwierciadło dworu, łasego na uciechy, nie gardzącego pikanterią. Ale cała ta pulsująca "kraina rozkoszy" pokryta była woalem gestów, słów. Dlatego też w łazienkowskim Teatrze na Wyspie prześwietna widownia nie miała chyba sposobności oglądania z perspektywy tronu nóg i dessous Ludwili. Pisząc to deklaruję się za historią a nie przeciw nogom. W dodatku - gdy tak zgrabne.

PS. Na oddzielne podkreślenie zasługują programy oraz ulotki opracowane do przedstawień goszczących na obydwu scenach lubelskiego teatru dramatycznego - "Pamiętnika Pana Paska" i "Króla w kraju rozkoszy". Bogate atrakcyjne ciekawe graficznie. Dlatego też wymieńmy i ich autorów. Są nimi: Grażyna Narodowiec (teksty) i Mikołaj Smoczyński (grafika).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji