Artykuły

Między nami nie jest tak źle

O "Między nami dobrze jest" w reż. Grzegorza Jarzyny na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie pisze Agata Pecuch w portalu netbird.pl 2009-12-22

Dzięki festiwalowi Boska Komedia, który już po raz drugi odbył się w Krakowie w dniach 7-14 grudnia, widzowie mogli zobaczyć najważniejsze oraz najciekawsze propozycje teatralne z całego kraju. Jedną z nich było "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej w brawurowej reżyserii Grzegorza Jarzyny.

Nowy dramat Doroty Masłowskiej czyta się trudno. Przedzieranie się przez kolejne warstwy nowomowy, rodem z gazetek z supermarketów, to nie lada wyzwanie. Trudno przyznać się do tego, że język reklam wchłania nas, zmuszając do kupna kolejnych gazetowych przebojów. W wywiadzie przeprowadzonym przez Justyną Sobolewską, Masłowska przyznała: "do napisania Między nami dobrze jest zainspirowała mnie babcia, albo konkretnie jej śmierć. Kiedy odeszła, zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłyśmy od siebie różne. Jednocześnie ja - pochodząca z pokolenia spod znaku pepsi i internetu - zrozumiałam, jak wiele zawdzięczam tej niezwykłej osobie, trzymającej gromnicę pod pościelą. Zdałam sobie sprawę, że podczas gdy ja czytałam głównie menu w barach, ona żyła i cierpiała ekstremalnie, najpierw w czasie wojny, a potem w dobie zakłamania PRL-u. Te różnice postanowiłam pokazać w moim tekście, tyle że w nieco ironicznej wersji". Na scenie, dzięki świetnej grze aktorskiej i bardzo dobrej reżyserii Grzegorza Jarzyny dramat Masłowskiej nabiera lekkości, staje się uniwersalny, pozwala pośmiać się z naszych, polskich kompleksów.

Dramat obraca się wokół "polskości" - przedstawia polskie piekiełko, z jego zaściankową zawiścią i udawaną dobrocią, którą upycha się w kąty zbyt małego mieszkania na polskim blokowisku. Mała Metalowa Dziewczynka - główna bohaterka dramatu (dobra rola Aleksandry Popławskiej) jest, za swoją krnąbrność wciąż odsyłana do SWOJEGO-BRAKU-POKOJU. Babcia (świetna, choć skromna rola Danuty Szaflarskiej) wspominająca przedwojenne czasy, kiedy jeszcze mogła chodzić, naprzykrza się rodzinie opowieściami o czasach, w których w Wiśle można było pływać. Matka dziewczynki (Magdalena Knuta) - kasjerka w supermarkecie i jej przyjaciółka zajmująca się kolportażem ulotek - nie bez Kozery nazwana tu Grubą Świnią (Maria Maj) - zajmują się pracą, narzekaniem i czytaniem wyciągniętych ze śmietnika kolorowych gazet. Wszystko tu jest przykurzone, wszystko pamięta czasy PRL-u. Wystrój i bohaterowie dobrani są na zasadzie śmietnikowego collage'u. Każda część odstaje, sterczy, nie daje się wygładzić i dopasować.

Kiedy widzowie wydają się przyzwyczajać do bohaterek dramatu, na scenę wkracza reżyser (Artur Woronowicz) filmu "Koń, który jeździł konno". Wchodzimy powoli w świat celebrytów... Bardzo szybko okazuje się, że ani reżyser, ani odtwórca głównej roli - Jasiek (Rafał Maćkowiak), nie mówiąc już o anorektycznej aktorce Monice czy Edycie (świetna Roma Gąsiorowska) nie mają w zasadzie nic do powiedzenia. Ich pustota podkreśla tylko wcześniejszą dekonstrukcję językowych frazesów. Odsłania również tekstową przemoc, która rządzi światem.

"Między nami dobrze jest" to spektakl ciekawy, ponieważ wzbudza salwy śmiechu - zarówno u młodych jak i starszych widzów. Sala teatralna śmieje się cała, choć jest to raczej złośliwy rechot niż czysty, jasny śmiech. I ten oto rechot pokazuje, że między nami nie jest wcale najgorzej.

Agata Piecuch

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji