Artykuły

Słowa i nastroje

Przedstawienie zaczyna się właściwie dość nieciekawie. W ciasnych i nieprzytulnych wnętrzach letniego domku Basowych jest sennie i nudno. Życie toczy się - jak to na wsi latem - powoli i ospale. Jakieś nic nie znaczące rozmowy, jakieś drobne kłopoty i niesnaski zachodzące między ludźmi, którzy nie mają czym wypełnić popołudnia. Z pierwszej odsłony w pamięci widzów pozostaje tylko ten tajemniczy i nieuchwytny nastrój i klimat. Bardzo rosyjski, a przy tym typowo wakacyjny i prowincjonalny. Dalekie pohukiwanie nocnych stróży oraz monotonny stukot kołatek, rozlegających się co chwila, wypełniających każdą pauzę w dialogu między aktorami.

Aktorzy przy tym zdają się grać jak gdyby inaczej. Surowo i powściągliwie. Bez tego tak charakterystycznego i tek bardzo fascynującego nas w tym teatrze, osobistego zaangażowania w rolę, bez owej pasji wewnętrznej i emocji. Starają się przy tym jak gdyby bardziej wygrywać pauzy i gesty niż zawarte w padających ze sceny słowach, myśli i treści. Ma to przedstawienie od samego początku swój własny klimat i nastrój. Pod koniec pierwszej odsłony trochę jednak, zaczyna nas to wszystko męczyć i nużyć.

Początek drugiego aktu widownia wita gromkimi oklaskami przy otwartej kurtynie. Jerzy Kowarski w pierwszej odsłonie po to skrócił i zawęził niemal do połowy scenę, aby teraz maksymalnie rozbudować ją w głąb i poszerzyć. Na niewielkiej przestrzeni, tej wyjątkowo płytkiej przecież i typowo kameralnej sceny, usytuował cały las romantycznych brzózek. Wyprowadził aktorów w plener. Wlepił ich w malowniczy rosyjski pejzaż. Teraz przedstawienie zaczyna nabierać rumieńców życia. Przyjazd na wieś przyjaciela pana domu, głośnego pisarza, Szalimowa, wprowadza wśród letników duże ożywienie. Zaczynają się długie, poważne, tonące jednakże w morzu pustych słów, deklaracje i dyskusje. Spektakl zyskuje na ostrości. A przede wszystkim zaczyna rysować się nadrzędna dla tej sztuki sprawa i problem.

W 1904 roku Maksym Gorki napisał bardzo publicystyczną ostrą i demaskatorską sztukę o rosyjskiej zmieszczałej inteligencji. O jej marazmie i bezideowości, o jej skłonności do zastępowania pracy i działania, pustymi deklaracjami, słowami bez pokrycia. O jej nieautentycznym, pozbawionym trwałych wartości życiu, jej zwątpieniu i rezygnacji. Niemożności wyjścia z duchowego i moralnego impasu, kryzysu. Kiedy nie ma się określonego celu w życiu, lub gdy okazuje się on nazbyt daleki i nierealny, staramy się wszystkie swe niepokoje i wątpliwości utopić w morzu słów, w niekończących się monologach i deklaracjach. Znajdujemy się więc tutaj w kręgu tych samych spraw i problemów, co w "Weselu" Wyspiańskiego czy w jego "Wyzwoleniu". Z tym, że pokazane one zostały tutaj w diametralnie innej formule literackiej i teatralnej. Nieporównanie bardziej wprost sformułowane. Realistycznie, a przy tym z gruntu publicystycznie.

Cała trudność u Gorkiego polega na tym, aby rozgraniczyć owe, mówienie o niczym, od istotnych treści. Pozory od prawdy. Autentyczne dramaty ludzkie od mistyfikacji. Trudność tę dodatkowo jeszcze potęguje bogactwo wątków ubocznych i postaci. A także wyjątkowo statyczna i werbalna konstrukcja samej sztuki, oparta nie tyle na akcji scenicznej, co nieustannym dialogu. Wiele z tych trudności ze zdumiewającą u tak młodego stażem reżysera, swobodą pokonał Janusz Nyczak. Dał spektakl precyzyjnie wyważony i zakomponowany Posiadający swój własny klimat, nastrój i charakter, nazbyt statyczny i werbalny.

W przedstawieniu angażującym cały niemal zespół Teatru Nowego najtrudniej jest oddać sprawiedliwość jego aktorom. Przedstawienie w Nowym przede wszystkim jest bardzo wyrównane i typowo ansamblowe. Nie ma w nim właściwie podziału na role pierwszoplanowe i uboczne. Wszystkie są ważne. Chociaż naturalnym rzeczy biegiem uwagę naszą przykuwają tutaj dwie role i postacie obdarzone przez autora najdłuższym tekstem. Adwokat Basow w precyzyjnej i konsekwentnej interpretacji Stefana Czyżewskiego oraz Warwara Michajłowna - Haliny Łabonarskiej zagrana w sposób zaskakująco stonowany i powściągliwy, podporządkowany rytmowi tego spektaklu. Z licznej obsady aktorskiej "Letników" w pamięci widzów pozostaje ostro zarysowana rola i postać Susłowa - Tadeusza Drzewieckiego, Włas - Wiesława Komasy, Julia Filipowna - Urszuli Lorenz, Maria Lwowna - Wandy Ostrowskiej, Olga - Elżbiety Jarosik oraz jedyne epizodyczne w tej sztuce postacie nocnych stróży w wykonaniu Henryka Abbego i Jacka Różańskiego.

W sumie więc wartościowy i ciekawy spektakl, chociaż nużący nas chwilami potokiem słów padających ze sceny i stanowczo na nasze przyzwyczajenia za długi.

Teatr Nowy w Poznaniu: "Letnicy" Maksyma Gorkiego w przekładzie Marii Zagórskiej. Reżyseria Janusz Nyczak. Scenografia Jerzy Kowarski. Muzyka: Jerzy Satanowski. Premiera prasowa 11 XII 1976.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji