Artykuły

Czechow w Kameralnym

W BYDGOSKIM przedstawieniu "Trzech sióstr" postacią najbardziej pełną, najbardziej Czechowską, jest Andrzej Prozorow. Stefan Czyżewski gra Prozorowa sugestywnie, lecz równocześnie dyskretnie, bez przejaskrawień i bez natrętnej rodzajowości. Jest rozmenłany zewnętrznie i skupiony od wewnątrz. Tylko raz pozwala sobie na inny, bardziej ekspresywny sposób interpretacji - w trzecim akcie, w momencie spowiedzi Andrzeja przed siostrami. Później jest jeszcze bardziej skupiony i jakby nieobecny, jest człowiekiem w pełni świadomym, że pokonały go okoliczności, los a także ślepa namiętność do prymitywnej, kołtuńskiej żony.

Tę ostatnią gra Barbara Drogorób. Ale jakże inaczej, jak w zupełnie innej konwencji. Nie chodzi mi o inność związaną z odmiennością charakteru, kondycji społecznej, czy braku ogłady towarzyskiej Nataszy w porównaniu z pozostałymi bohaterami sztuki. Muszę nawet przyznać, że Barbara Drogorób trafnie wydobywa te wszystkie cechy, które stanowiąc o odrębności Nataszy, charakteryzują ją jako typową mieszczkę. Rzecz w tym, że wydobywa zbyt jaskrawo, że ociera się o farsowość. Czechow wprowadza Nataszę do kulturalnego domu Prozorowów na zasadzie dysonansu. W bydgoskim przedstawieniu pojawia się ona na zasadzie zgrzytu.

Podobnych zgrzytów jest zresztą więcej. Oto Czebutykin Mieczysława Wielicza. Bardzo dobry - o czym za chwilę - pod koniec spektaklu. Nie do przyjęcia w scenie pijaństwa. Mieczysław Wielicz daje w niej naturalistyczne studium patalogii: miota się, z furią rozbija pamiątkowy zegair. zatacza się w pijackim transie. Czechow żąda zupełnie czego innego. Wystarczy poczytać didaskalia: "Wchodzi Czebutykin; idzie przez pokój nie chwiejąc się, jakby był trzeźwy". U Czechowa Czebutykin wygłasza w tej scenie monolog o starzeniu się, o zmarnowanym życiu. U Czechowa jest studium starości, nie nałogu. U Wielicza odwrotnie. Dopiero w ostatnim akcie - jak gdyby rehabilitując się - Wielicz trafia w sedno sprawy. Ukazuje w sposób przyciszony i refleksyjny, człowieka zrezygnowanego, pobłażliwego i ironicznego, człowieka, który zrozumiał, że sam żył życiem pozornym i że egzystencja otaczających go ludzi jest także pozorna.

Właśnie - pozorność egzystencji bohaterów "Trzech sióstr". Jeden z nich - Kułygin - mówi: ,,(...) najważniejsza rzecz w życiu to formy". Także wiele innych osób w domu Prozorowów powyższą maksymę, w mniejszym lub większym stopniu, traktuje serio. Jest wśród nich jednak jeden zbuntowany, ktoś kogo drażnią pseudofilozoficzne monologi Wierszynina, Tuzenbacha i cały towarzyski konwencjonalni ludzi dobrze wychowanych. To oczywiście Solony. Tu jednak bydgoskie przedstawienie również rozmija się z Czechowem. Jerzy Stasiuk gra Solonego jako bufona i megalomana, chodzi na sztywnych nogach nadęty i pozerski. Nie twierdzę, że nie ma żadnych podstaw by tak interpretować tę postać. Jest to jednak interpretacja bardzo powierzchowna, eliminująca moment świadomej prowokacji Solonego wobec otoczenia. Bo Solony to także czechowowski angry man.

Inna rzecz, że prawdziwie czechowowskie ujęcie roli Solonego musiałoby się wiązać z określonym ujęciem innych ról, z wypointowaniem w nich dwoistości bohaterów utworu, dwoistości polegającej na tym, że w sztuce mamy do czynienia z rozbieżnością między wewnętrzną prawdą przeżyć postaci a konwencjonalnością ich wypowiedzi, form bycia i niesprecyzowanych bliżej marzeń. Tymczasem w spektaklu oglądamy postaci jednowymiarowe. Nie ma w nich owego tragicznego pęknięcia stanowiącego właśnie o pozorności ich życia. Niekiedy ta jednowymiarowość przeradza się w płaskość. Jak choćby w przypadku Wierszynina, którego Stefan Kwiatkowski pozbawił wdzięku światowca i cech rezonera.

Nie bez uproszczeń rysują się również w przedstawieniu postaci sióstr: Iriny, Olgy i Maszy. Irinę powinna cechować młodzieńcza naiwność, autentyczna prostota, delikatność uczuć. I wszystko to musi być podane od razu, by stać się punktem odniesienia dla zaznaczenia późniejszej ewolucji Iriny w kierunku wewnętrznego usychania, więdnięcia, mechanicznego powtarzania słów na początku nabrzmiałych wiarą w spełnienie marzeń, i wreszcie w kierunku całkowitej rezygnacji. A więc wejście w rolę, pierwsze kroki stawiane przez aktorkę na scenie są tutaj niesłychanie ważne. Ewa Jastrzębowska - jako Irina - wnosi wraz z sobą wiele wdzięku, ale oczekiwanej pełni nie daje. Stąd i cała dalsza ewolucja Iriny - mimo wyraźnych starań Jastrzębowskiej o poprawność - nie wypada zbyt przekonywająco. Olga Janiny Bocheńskiej, stylowa w geście, ruchu jest chyba jednak równocześnie zbyt chłodna i oschła. Wanda Ostrowska - jako Masza - ma ładną scenę zwierzeń przed siostrami. Jest bardzo dobra w pożegnaniu z Wierszyninem, gdzie potrafi zaakcentować bliską obłędu, rozpacz Maszy, próbę opanowania uczuć i w końcu pogodzenie z własną przegraną. Ale w innych scenach jest nazbyt trzeźwa; pozbawia postać rysów egzaltacji połączonej z erotycznym zaczadzeniem osobą Wierszynina.

Oglądając bydgoskie "Trzy siostry" odnosi się wrażenie, że teatr prezentuje nam spektakl nieprecyzyjny, przygotowany pospieszne i niewykończony - spektakl, w którym brak synchronizacji scenicznych działań i akcji, w którym atmosferę, wynikającą w sztuce z sposobu bycia bohaterów, zastępuje się atmosferką kształtowaną przez muzyczną obudowę przedstawienia, w którym psychologia postaci z nielicznymi wyjątkami, została zaledwie naszkicowana, i w którym doprawdy trudno doszukać się założeń reżysersko-inscenizacyjnych. Józef Wyszomirski wyreżyserował po prostu przedstawienie nijakie.

Inscenizacja Czechowa wymaga cyzelacji nastroju, gry zespołowej i jednocześnie indywidualizacji każdej postaci, kształtowania atmosfery poetyckości - lecz nie poetyczności, nasycenia spektaklu realizmem i unikania naturalistycznej trywialności, wymaga zespolenia wszystkich elementów spektaklu w organiczną, jednorodną stylowo, całość. Są to prawdy nie nowe i w swej oczywistości niemal banalne. Cóż z tego? Ich banalność, jako postulatów teoretycznych, nie oznacza wcale, iż nic łatwiejszego jak zobaczyć je zrealizowane w praktyce teatralnej. Teatr Kameralny w Bydgoszczy wystawił "Trzy siostry" Czechowa i, z przykrością, wypada powiedzieć, że przedstawienie nie spełnia naszych oczekiwań.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji