Artykuły

Joga lepsza niż skandal

"Chopin inaczej" w choreogr. Krystyny Mazurówny i "Marine" w choreogr. Myriam Gourfink na III Festiwalu Atelier Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu. Pisze Michał Gradowski w Gazecie Wyborczej - Poznań.

(...)

W Studiu PTT zobaczyliśmy w sobotę dwa spektakle: "Chopin inaczej" [na zdjęciu] do choreografii Krystyny Mazurówny i "Marine" Myriam Gourfink. Do obu muzykę stworzył Kasper Toeplitz - syn Mazurówny i mąż Gourfink - i był to jedyny wspólny mianownik tych przedstawień.

Krystyna Mazurówna to wielka skandalistka lat 60., o której można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest cicha, skromna i zamknięta w sobie. A Myriam Gourfink, choć pewnie też taka nie jest, w swoim tańcu korzysta z inspiracji jogą i technikami medytacyjnymi. Na scenie skupienie Gourfink okazało się znacznie ciekawsze niż porywająca wizja Mazurówny.

"Chopin inaczej" tej ostatniej składał się z dynamicznych układów do muzyki nienaturalnie spowolnionego i sponiewieranego elektroniczną obróbką Chopina. W tym spektaklu opartym na kontrastach czarny-biały, szybki-wolny, nastrojowy-żywiołowy udało się oddać tarcie, gwałtowną reakcję zupełnie różnych substancji. Efektownie wyglądały awangardowe, zaprojektowane przez projektantów mody stroje. Czasami może nawet zbyt efektownie. Kiedy Paweł Malicki w swym czarnym boa skakał po scenie, z jego szyi sypały się pióra. I doprawdy wyglądało to tak, jakby ktoś skubał tam czarną kurę. Iskrzyło napięcie, wibrował niepokój, ale w poszatkowanych sekwencjach zabrakło nastroju i choćby odrobiny porządku.

Zupełnie inaczej było w "Marine". Myriam Gourfink ruszała się bardzo powoli, jakby ktoś ostrzegł ją wcześniej: żadnych gwałtownych ruchów. Raczej drgała niż tańczyła, a jej ciało przybierało momentami nienaturalne pozy. Jej cierpły ręce i nogi, widzom skóra. To wrażenie potęgowała jeszcze muzyka Toeplitza - coś jak połączenie trzeszczenia głośników, ulicznego zgiełku i chmary brzęczących owadów, chwilami przechodzące w nieznośny dla ucha pisk. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że Gourfink zaraz rozpadnie się na części, że pozrywają się ścięgna, rozpadną mięśnie.

A jedynym logicznym następstwem tego co, widzieliśmy, wydawał się piorun, który trafi Gourfink w serce i przerwie jej męczarnie. Choć ta wcale się nie męczyła. Jednocześnie skupiona i nieobecna patrzyła na swoje ręce i nogi z nieudawanym zdziwieniem. Jakby dopiero budziła się do życia.

Całość w Gazecie Wyborczej - Poznań

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji