Artykuły

Katowice. Kutz w szopienickim domu kultury

- To książka, którą chcę dać szopieniokom w prezencie - mówił w czwartek Kazimierz Kutz [na zdjęciu] podczas spotkania z mieszkańcami swej rodzinnej dzielnicy. Na kilka dni przed 81. urodzinami reżyser zadebiutował w literaturze.

Jeśli nawet zdarzali się twórcy, którzy zaczęli pisać od Kutza później, to zapewne nie ma wśród nich takich, których do pisania zmusiłby wydawca. A "Piąta strona świata" chyba by się nie ukazała, gdyby nie Jerzy Illg, redaktor naczelny wydawnictwa Znak. Pewnego razu, zniecierpliwiony niedotrzymaniem przez Kutza kolejnych terminów oddania maszynopisu, zatelefonował do niego, ale przedstawił się jako wielbiciel jego gazetowych felietonów. Od słowa do słowa Kutz przyznał się dzwoniącemu, że właśnie skończył pisać książkę.

- O, ty sk...synu, a mnie opowiadasz, że książka jeszcze niegotowa - dopiero po tych słowach rozpoznał głos Illga.

W szopienickim domu kultury Kutz zapewniał w czwartek, że książka nie jest autobiografią, choć zawiera epizody z życia prawdziwych ludzi i rozgrywa się w autentycznym szopienickim pejzażu.

Prawdziwa jest Szabelnia - ulica z trzema wiejskimi chałupami na krzyż, przy której Kutz mieszkał, w domu oddalonym zaledwie o 600 metrów od dawnej granicy niemiecko-rosyjskiej. Prawdziwe są postaci babci Anny (która wymodliła dla niego niebo, gdy on sam stracił wiarę w Boga) i matki, sportretowanej jako Komfortowa kobieta ("wiedliśmy życie jak na wspólnej krze: ona zaglądała w mój kalendarz, a ja w jej" - to chyba najserdeczniejsze wyznanie synowskiej miłości).

Prawdziwa jest też budka, z wyglądu przypominająca domek z piernika, stercząca nad ziemią na dwóch okrąglakach - miejsce, które stało się dla niego po 1939 roku pomniejszoną Polską, bo to tu wspólnie z kolegami poznawał polskie książki.

Mówił o zbawiennym wpływie matki. - Była bardzo nowoczesna, pozwalała nam być wolnymi ludźmi, wychowywała we wzajemnym szacunku. Dzięki niej dom miał wewnętrzną harmonię.

- Tak się rodził feminizm? - dopytywały go rozmówczynie.

- Nie, tak się rodził porządek - zaprzeczył Kutz.

- W tym jest cała głębia Śląska, to książka, jakiej dotąd nikt nie napisał - komplementowała go prof. Dorota Simonides, tak jak i Kutz szopieniczanka.

Kutz z efektów swojej pracy chyba też jest zadowolony. Przyznał, że nakręcenie kolejnego filmu (kiedyś obiecywał "Cholonka") to już zadanie nie dla niego. Pracuje już nad kolejną książką.

W piątek o godz. 18 z Kutzem można się będzie spotkać w teatrze Korez w Katowicach, a spotkanie poprowadzą Mirosław Neinert i Jerzy Illg. W sobotę o godz. 18.15 w Radiu Katowice nadana zostanie retransmisja z szopienickiego spotkania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji