Świat osobny
"Sztuka rozgrywa się zimą. W czasie jednej nocy grudniowej" - czytamy w interesująco opracowanym graficznie (jak zawsze w tym teatrze) i merytorycznie programie do spektaklu. Tekst do swego najnowszego przedstawienia, będący rodzajem partytury, napisał Jerzy Grzegorzewski na zamówienie Teatru Chaillot w Paryżu. Przedstawienie to porównać można do suity scenicznej, łączącej elementy teatru, szyderczej opery, pantomimy i dramatu. Za punkt odniesienia posłużył tu autorowi realny moment historyczny, jakim było wprowadzenie 10 lat temu stanu wojennego. Motyw ten w połączeniu z innymi, jak np. w charakterystyczny sposób odkształcone wizje literackiej proweniencji (czy to fragmenty "Ulissesa" Joyce`a, czy "Króla Leara" Szekspira, czy "Mordu w katedrze" Eliota) - ulega tu artystycznemu przetworzeniu. I - można powiedzieć - że właśnie to przetworzenie oraz odkształcenie owych literackich wizji staje się niejako tematem wiodącym: w tym przedstawieniu. Zwłaszcza w jego warstwie formalnej.
Skrót sceniczny, kondensacja obrazu, metaforyka, symultaniczność płynnie przemieszczających się obrazów, iluzoryczność i enigmatyczność scen, muzyczność formy, afabularność i wielotematyczność oraz okruchy dialogu, a więc i brak relacji między postaciami (zatem osobność światów, postaci, niemożność wzajemnego porozumienia) - wszystko to znajdujemy w tym spektaklu (podobnie jak w poprzednich). W spektaklu, w który wchodzi się niełatwo, albowiem od pierwszej sceny po ostatnią próbujemy odgadnąć znaczenia tu zawarte. Być może niepotrzebnie, bo nie o to chodzi pewnie Grzegorzewskiemu.
Wyjęte z ich naturalnego kontekstu postaci i słowa, "rozrzucone" po scenie przedmioty - machiny (nie zawsze wiadomo czemu służące) tworzyć mogą w odbiorze widowni wrażenie chaosu. A tym samym trudna do uchwycenia staje się spójność .tego spektaklu. Spektaklu przecież fascynującego - jak zawsze u Grzegorzewskiego - swą ekspresją plastyczną, znakomicie zagranego przez cały zespół aktorski, że wymienię tylko: Teresę Budzisz-Krzyżanowską, Zbigniewa Zamachowskiego i Wojciecha Malajkata.
Niedopowiedzenia, enigmatyczność sytuacji i obrazów, odwoływanie się Grzegorzewskiego do widzów o kulturze teatralnej, literackiej, muzycznej, plastycznej - występuje w każdym spektaklu artysty. Myślę jednak, że w tym ostatnim bardziej niż w poprzednich - między sceną a widownią - nastąpił brak komunikacji wynikający ze zbytniej jednak hermetyczności spektaklu. Po skończonym przedstawieniu usłyszałam za plecami uwagę znanego profesora Uniwersytetu Warszawskiego: to bardzo ładne plastycznie, tylko nic z tego me zrozumiałem.