Artykuły

Msza bez wzniosłości

"Msza za miasto Arras" - monodram Michała Napiątka pod opieką art. Piotra Krukowskiego w Teatrze Studyjnym PWSFTViT. Pisze Katarzyna Badowska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Niedobrze się stało, że student IV roku aktorstwa nad wszystkimi aspektami spektaklu - od adaptacji tekstu Szczypiorskiego przez scenariusz i reżyserię - pracował sam. Nawet doświadczeni aktorzy teatralni unikają łączenia tylu funkcji, obawiając się scenicznej klapy. Nie sposób być profesjonalistą we wszystkich dziedzinach. Napiątkowi wystarczyłoby już wymagające zadanie aktorskie, jakie przed sobą postawił - samodzielne przekazanie widzom dramatycznych wydarzeń, jakie rozegrały się w Arras w połowie XV wieku i jakimi w charakterze kostiumu historycznego posłużył się Andrzej Szczypiorski w niewielkim utworze z 1971 roku.

(...)

Spektaklowi w Studyjnym zwyczajnie brak dramatyzmu. Napiątek posługuje się jednostajnymi środkami, co dla monodramu stanowi największe zagrożenie. Od początku do końca mówi spokojnie, relacjonuje z dystansu, bez emocji i teatralizowania. Właśnie: mówi, lecz nie gra. Nie odczułabym różnicy, gdyby wziął egzemplarz książki i po prostu zaczął ze sceny czytać. Tym bardziej że dekoracji nie ma żadnych, ruch sceniczny nie istnieje: aktor w zwykłej czarnej marynarce przez większość czasu siedzi naprzeciw widowni na takim samym jak ona krześle. Tylko raz dodatkowe znaczenia buduje oświetlenie: gdy reflektory wyświetlają za plecami aktora ogromny znak krzyża. Wolałabym, żeby Napiątek nagrał "Mszę za miasto Arras" w postaci audiobooka - ma ładną barwę głosu, dobrą dykcję. Szczególnie że sam na sam z publiką wyraźnie go stresuje - aktor skraca momenty milczenia podkreślające znaczenie wypowiadanych słów, jakby bał się ciszy; w miarę upływu minut zaczynają pojawiać się potknięcia. Na koniec publiczność oddycha z ulgą, że obopólna męka trwa jedynie 45 minut.

Przedstawienie nie robi na widzach wrażenia także z powodu słabej adaptacji. Poszatkowanie tekstu sprawia, że gubi się wymowa nieszczęść spadających na Arras. Słowa o wypadkach ludożerstwa, zjadania nowo narodzonych niemowląt czy rozkopywania świeżych grobów dla mięsa przechodzą gładko między innymi informacjami. W rezultacie trudno przeżywać rozterki Jana, dojrzewającego w sytuacji wyboru między lojalnością radzie Arras a szukaniem pomocy u biskupa w Utrechcie. Trudno odczuwać grozę sytuacji i szaleństwa, nie wiadomo - indywidualnego czy zbiorowego.

Nie dostrzegam też przesłania spektaklu. Obawiam się, że jedynym powodem jego wystawienia jest chęć Napiątka sprawdzenia się w monodramie.

(...)

Chciałabym Michała Napiątka zobaczyć na scenie wśród innych aktorów. W spektaklu, w którym będzie mógł skupić się wyłącznie na grze i pokazać swój talent.

***

Caly tekst w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji