Artykuły

Tańcząca Kanapa

Właśnie w Teatrze "Wybrzeże" trwają prowadzone przez Grzegorza Chrapkiewicza próby spektaklu Eugene Ionesco. "Łysa śpiewaczka". Na scenie niejako zastępczej, bo dużej - przy Targu Węglowym, podczas gdy przedstawienie będzie miało swoje miejsce w Teatrze Kameralnym w Sopocie - stoi kanapa - główny zdaje się rekwizyt.

Ewa Kasprzyk, w błękitnym szlafroku, Dorota Kolak cała w czerniach, a także Grzegorz Gzyl, Mirosław Kasprzyk i Krzysztof Matuszewski próbują właśnie scenę z drugiego aktu, dopracowując choreografię pod kierunkiem Bernarda Szyca. Tango, na różne tempa w skomplikowanych układach tańczą, mówiąc równocześnie karkołomnie, okropnie trudny artykulacyjnie tekst. Efekt jest znakomity, reżyser klaszcze zadowolony, coś tam poprawia niedużego i wyjaśnia, że to bardzo "świeża scena" jeszcze nie "wytrenowana". Ten fragment, nawet w wersji nie zgranej, wciąż poprawianej przez realizatorów i aktorów, bez muzyki ani kostiumów, czy dekoracji jest bardzo spektakularny i brawurowy. Premiera odbędzie się za tydzień, w piątek. Jeszcze Andrzej Głowiński kończy pisanie muzyki, a w pracowniach teatralnych powstają kostiumy i dekoracje wymyślone przez Łucję i Bruna Sobczaków.

"Łysą śpiewaczkę" napisał Eugene Ionesco w 1952 roku. Ten francuski dramaturg rumuńskiego pochodzenia zyskał sławę jako twórca antyteatru, dramatu surrealistycznego nawiązującego do psychologii głębi. Groteską, farsą i fantastyką walczył z mieszczańską, nie tylko teatralną tradycją.

Bohaterami "Łysej śpiewaczki" są dwa małżeństwa, które porozumiewają się ze sobą bez zrozumienia, używając starych, wyświechtanych banałów. Ich język nie służy komunikowaniu się, gdyż komunikacja pomiędzy nimi wcale nie istnieje. Sztuka bowiem mówi o niemożności porozumienia. W didaskaliach autor określa miejsce akcji jako "mieszczański salon". Reżyser Grzegorz Chrapkiewicz wyjaśnia, że musiał wraz ze scenografami szukać innej koncepcji. Wtedy, w latach 50. biedermeierowski salonik kojarzył się z tandetą, szmirą i złym gustem. Dziś jest traktowany jako interesujące, stylowe wnętrze." Przesunęły się znaczenia symboli. - Trzeba było zatem szukać przestrzeni uniwersalnej, raczej obojętnej - wyjaśnia reżyser. - Każda epoka ma swoją "szajbę". Mnie nie bardzo interesuje, na przykład, wystawianie Moliera nago i na strychu. Pod tym względem jestem tradycjonalistą wobec intencji autora. Jednak w tej sztuce już nie obchodzi mnie sam fakt owego braku porozumienia między ludźmi. To temat o którym powiedziano chyba wszystko. Ja raczej zadaję pytanie o przyczyny tego stanu.

Jedynym znakiem mieszczańskiego charakteru przestrzeni scenicznej jest kanapa. Szczególny rekwizyt i bohaterka zarazem. Jest to tańcząca kanapa, pełna niespodzianek, o czym przekonają się widzowie przedstawienia już niebawem. Wielce pomysłowy jest kostium Jarosława Tyrańskiego, obsadzonego w roli służącej Mary. Odziany w półtorametrowej średnicy krynolinę, świecącą lampkami (inspektor bhp nie pozwolił podłączyć napięcia 220V, więc trzeba było przystać na prostą instalację choinkową) dość zgrabnie porusza się na wysokich obcasach.

Spektakl jest przygotowywany przez grupę aktorów absolwentów krakowskiej PWST z okazji półwiecza jej istnienia. To ma być taki jubileuszowy prezent znad morza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji