Artykuły

Wielki. Niewypał

"Rusałka" w reż. Tomasza Cyza w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Joanna Rybus w Gazecie Wyborczej - Łódź.

W Teatrze Wielkim po raz kolejny w tym sezonie powstał spektakl wyreżyserowany przez artystę, który wcześniej nie miał z reżyserią nic wspólnego.

(...)

W oryginale akcja dzieje się nad brzegiem stawu lub w królewskim ogrodzie. W łódzkiej inscenizacji reżyser Tomasz Cyz przeniósł akcję "Rusałki" do... szpitala. Tytułowa bohaterka (Wioletta Chodowicz) śpiewa swoje partie z łóżka ustawionego na środku ogromnej sceny (raz nawet przywiązana pasami) albo siedząc na wózku inwalidzkim. Ježibaba (Jolanta Bibel) to sprzątaczka, która leżąc na krześle stomatologicznym, sączy napój ze srebrnej piersiówki. Książę (Peter Berger) przychodzi do szpitala w odwiedziny - ma w ręku siatkę z pomarańczami. Księżna (Katarzyna Hołysz) to wamp z pejczem. Trzy Nimfy (Patrycja Krzeszowska, Sylwia Połońska i Małgorzata Kustosik) są pielęgniarkami niezwykle epatującymi seksapilem, a Wodnik (Grzegorz Szostak) jest ordynatorem oddziału z tatuażami na ramionach. Inne rusałki przypominają mumie czy też martwe istoty rodem ze "Szpitala Królestwo" Stephena Kinga. Jest też pielęgniarz (Jacek Krawczyk), który opiekuje się Rusałką - jego obecność w spektaklu ma być (a nie jest) usprawiedliwiona jego kilkoma solówkami tanecznymi.

Inscenizacja Cyza przypomina inspirowaną filmami wariację na temat. Całości brakuje konsekwencji, a i pomysł umieszczenia akcji w szpitalu nie przekonuje widzów. Spektaklowi brak też rytmu. W niektórych scenach aktorzy zamierają w bezruchu, choć prosi się o jakąkolwiek akcję, a w innych stają się wulkanami przerysowanych emocji. Zresztą warsztat aktorski śpiewaków pozostawia wiele do życzenia. Nie ma wątpliwości, że Wioletta Chodowicz i Katarzyna Hołysz uwiodły publiczność swoim głosem, ale niestety lepiej się "Rusałkę" słuchało, niż się na nią patrzyło.

Łódzkiej inscenizacji nie ratuje nawet niezwykle efektowna finałowa scena, w której hektolitry wody leją się na bohaterów. Ale zamiast na tym poprzestać, Cyz nie wiedzieć czemu wprowadza na scenę stare auto, którym Rusałka odjeżdża w siną dal.

Podczas sobotniego wieczoru najlepiej spisała się orkiestra pod batutą Łukasza Borowicza.

(...)

Sztab uzdolnionych realizatorów pracujących nad "Rusałką" budził nadzieję na zdumiewający efekt ich pracy. Tymczasem powstała opera, która prowokowała ironiczne komentarze widzów zarówno w trakcie spektaklu, jak i po nim. Może to czas, żeby w łódzkiej operze pozostawić reżyserię reżyserom?

***

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji