Trzy razy plus (fragm.)
"Zegarek", sztuka wycyzelowana przez samego autora, wytrzymał już próbę radia, teatru zawodowego i teatru amatorskiego, a skoro też i telewizji, ergo - czasu. Jest rzeczą w najsubtelniejszym sensie słowa kameralną, z góry więc eliminuje wszelkie efekciarstwo. Ale również i zbyt daleko posunięty ascetyzm telewizyjny. Trzeba - znowu powiem "po prostu" - grać "Zegarek" tak, jak został napisany. Reżyser J. Antczak i scenograf W. Sieciński potraktowali filigranowe cacko Szaniawskiego z właściwym pietyzmem. Podziękujmy kierownictwa Teatru TV za ten telerecording. To delikatne wejrzenie w dramat skromnego ucznia zegarmistrzowskiego skrzywdzonego posądzeniem o kradzież, niesłychanie czujne podejście do duszy człowieka - ma w sobie, rzec by można, moc "orficznie" uśmierzającą. Szczególnie w wykonaniu takich aktorów, jak Łomnicki (Jan), Opaliński (Szef), Gordon-Górecka (Pani).