Artykuły

Prawiek bez końca

Każdy artysta powinien od czasu do czasu zastanowić się, o co mu w życiu czyli sztuce chodzi. O co chodzi artystom z Towarzystwa Wierszalin, którzy na scenie "Bagateli" pokazali przedstawienie "Prawiek i inne czasy", naprawdę bardzo trudno zgadnąć.

Spektakl ze słynnego teatru, działającego w Supraślu pod Białymstokiem, autor scenariusza i reżyser Sebastian Majewski oparł na powieści Olgi Tokarczuk, która notabene kandydowała ostatnio do nagrody NIKE. Książka jak książka, można o niej dyskutować, natomiast przedstawienie nie dało powodów do rozmowy.

A wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Na scenie pogrążonej w morku, wokół trumny zasiedli bohaterowie, głośno zawodząc i wprowadzając nastrój misterium. Za chwilę kobiety ze wsi Prawiek - według zwyczajnych praw natury - zaczęły rodzić dzieci. Nie ważny był tu jednak sam fakt, acz sposób w jaki to robiły. Otóż każda z występujących w spektaklu postaci symbolizowana była przez utrzymane w naiwnej konwencji obrazki namalowane na drewnie. Tak więc kobiety wśród potwornych męczarni wyciągały te nieszczęsne ikony spod spódnic. Szybko przestało to jednak spełniać rolę symbolu i stało się dość zabawne. Ale kiedy jeden z mężczyzn zaczął z takąż malowaną lalą kopulować, nie wytrzymałam. Puchnący od nadmiaru filozoficznych przesłań spektakl stał się po prostu nie do oglądania.

Na początku dziedzic Popielski nakręcił zegarek, dając do zrozumienia, iż rzecz będzie o czasie. I owszem była, gdyż ciągnął się on niemiłosiernie, a dzieje rodziny ze wsi Prawiek, mimo osadzenia ich w konkretnych okresach historycznych, zdawały się nie mieć końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji