Artykuły

Przynajmniej umierał autentycznie

Czego spodziewali się krakowianie, którzy przyszli do Bagateli na "Prawiek i inne czasy"? Może myśleli, że będzie poetycko i "klimatycznie", jak w książce Olgi Tokarczuk. Albo, jeżeli nie znali powieści, a komplementy na jej temat słyszeli od znajomych, mieli nadzieję, że aktorzy Towarzystwa Wierszalin nie będą bez celu błąkać się po scenie.

"Prawiek jest miejscem, które leży w środku wszechświata. Gdyby przejść szybkim krokiem Prawiek z północy na południe, zabrałoby to godzinę. I tak samo ze wschodu na zachód. A jeśliby ktoś chciał obejść Prawiek naokoło, wolnym krokiem, przyglądając się wszystkiemu dokładnie i z namysłem - zajmie mu to cały dzień. Od rana do wieczora" - napisała Olga Tokarczuk.

Twórcy spektaklu przeszli przez jej krainę bardzo szybkim krokiem i nie rozglądali się zbytnio wokół siebie.

Początek. Kilka osób śpi w chacie. Na środku stoi trumna. Obudzeni przez starego człowieka, który okazuje się później być dziedzicem Popielskim, aktorzy wyciągają z tej przedziwnej skrzyni dziwne miejsce, dziwnych ludzi. Tak budzi się Prawiek. Pilnujące go anioły przecierają oczy i niemrawo zabierają się do dzieła.

W "Prawieku" zamiast niemowląt rodzą się ikony. Niestety, piękną metaforę zamieniono w torturę - wtedy poetyka przedstawienia pada na twarz po raz pierwszy. Po raz drugi zabijają mężczyzna z dumą wykonujący ruchy frykcyjne. Tak w spektaklu Wierszalina objawia się żądza do Kloski.

Jej postać zagrano rewelacyjnie. Aktorka-Kłoska czuła Prawiek, czuł go też artysta kreujący postać Izydora. Tylko za ich przyczyną przedstawienie chwilami mogło się podobać. Wojsko maszerowało, bo niby co innego miałoby robić, a aktorzy często zamieniali spektakl w kabaret, choć w książce Olgi Tokarczuk człowiek nie śmieje się "pełną gębą" ani razu.

Reżyser chybi zbyt dosłownie zrozumiał też motyw Gry. Kazał dziedzicowi Popielskiemu pielgrzymować od świata do świata, czyli od płachty do płachty, i objaśniać każdą z nich drewnianą laską. Z objaśnień nic jednak nie wynikało.

Na szczęście Prawiek umierał w miarę autentycznie. Do trumny schodzili się jego dziwni mieszkańcy, wszystkie te "czasy", o których na scenie zapomniano opowiedzieć. I to była najmocniejsza emocjonalnie scena w całym przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji