Artykuły

Błazenada miłość i śmierć

Państwowa Opera Bałtycka rozpoczęła pięćdziesiąty drugi sezon premierą "Cyganerii"Giacomo Pucciniego. "Państwowy" spektakl znacznie wsparta finansowa Grupa ING. Krótko mówiąc: bez tego wsparcia nie byłoby premiery.

Mówię o tym na wstępie, bowiem z taką sytuacją w teatrach i nie tylko - niezbędności wsparcia kapitału prywatnego - będziemy zdaje się mieli coraz częściej do czynienia. Nie należy tego traktować jako dopustu Bożego czy szczególnej szykany wobec artystów.

Państwo biedne najpierw tnie kulturę, bez której podobno jakoś to będzie. Zmusza więc artystów do samodzielnego szukania wsparcia. Jest w tym, owszem, coś upokarzającego i coś z marnotrawienia sił na rzeczy całkiem przyziemne z oczywistą stratą dla arcydzieł, które w tym czasie nie powstaną. A jeśli nawet powstały, to bywa, że trzeba nimi napalić w kominku, bo zgrabiałe z zimna palce nie są w stanie utrzymać pióra lub pędzla. I oto jesteśmy już w pierwszym obrazie "Cyganerii" Pucciniego. Poeta Rudolf rzuca na pastwę płomieni swoje rękopisy, albowiem olejne obrazy Marcelego, płonąc, wydawałyby rażącą nozdrza woń.

"Cyganeria" opowiada o mizerii bytowania artystów końca XIX w. Głód, chłód i gruźlica to ich chleb powszedni. Od przypadku do przypadku jakiś grosz wpadnie w bezdenną, ziejącą długami i dziurami kieszeń. Architekci gdańskiego przedstawienia zarzekają się, że w wyborze tej właśnie opery Pucciniego nie ma nawet cienia aluzji do czasów, w jakich przyszło nam grać, ale... Grupa ING, świętująca dziesięciolecie swej obecności w RP sponsorowała już trzy koncerty symfoniczne - powiedział jej prezes na Polskę, rotterdamer Cornelis den Boer, podczas uroczystości przedpremierowej - a w hanzeatyckim, bliskim Rotterdamowi Gdańsku wybrała operę. Ile w takim wyborze dyplomacji konsula Wojciecha Kolańczyka - o tym się nie mówi. Być może zresztą na "Cyganerii" się nie skończy.

Porzućmy finanse zajmijmy się czystą sztuką. "Cyganeria" to rzecz nie tylko o mizerii bytu artystów, lecz i swoiście pojmowanej dumie oraz stylu życia "goło ale wesoło", a także moralności dopuszczającej skubanie bogatych (najemców lokali, restauratorów). Bo jak bieda przyciśnie, wolno "wykręcić się błaznem". Puccini sam zasmakował takiego życia podczas studiów muzycznych w Mediolanie. Także i w tej operze nie mogło zabraknąć miłości, bo opera bez miłości jest jak chłop bez ziemi. Tu są nawet dwie. Pierwsza bardziej lotna, buzująca namiętnościami: Musetty i Marcela. Druga bardziej solenna, od pierwszego wejrzenia po grób: Mimi i Rudolfa. Pierwsza napędza akcję, druga wyciska łzy. Sztuka rozgrywa się pomiędzy skrajnościami: samotnością i tłumami, ubóstwem fizycznym i bogactwem ducha, błazenadą życia i tragedią śmierci. Tak ją widział sam Puccini, i tak jest w gdańskim przedstawieniu. Zarówno reżyser, Hanna Chojnacka, jak kierownik muzyczny, Krzysztof Słowiński, ostentacyjnie demonstrują wierność Pucciniemu. Zaś artyści śpiewają po włosku. (Tłumaczenie wyświetla się nad sceną).

Wierność Pucciniemu odbiła się również na składzie wykonawców. Kwartet biedujących artystów u mistrza Giacomo to młodzież.

Ich dziewczyny to też dziewczyny, a nie donny po półwieczu. Soliści zatem to śpiewacza młodzież. Słyszało się w kuluarach, że o rolę Rudolfa w gdańskiej "Cyganerii" ubiegał się sam Luciano Pavarotti, ale odpadł. Za stary.

Tę partię zaśpiewał Paweł Skałuba. Na początku przy duszony, jakby stremowany ogromem zadania, potem jednak znakomicie się rozśpiewał. Młodziutka Marta Abako ze wzruszającą rolą Mimi poradziła sobie śpiewająco, gorzej było z grą sceniczną. Musetta dla odmiany, Jagna Jędrzyńska, rozpoczęła dość rewiowo, by potem wyciszać gwałtowność ruchu, aby tym wyraziściej zabrzmiał głos. Leszek Skrla w roli Marcelego pokazał, na co go stać. Nieco starszy od partnerów, prowadził całe przedstawienie, jak dyrygent orkiestrę. I na tym właściwie koniec listy solistów. Niewiele sposobności mają do pokazania się dwaj pozostali z kwartetu: muzyk Schaunard (Grzegorz P. Kołodziej) i filozof Colline (Piotr Chwedorowicz), choć ostatniego aria na rozstanie z płaszczem - owszem, owszem. Pozostali stanowią tylko tło. Przeważnie zresztą też młode, a nawet dziecięce. Zatem: najnowsza gdańska "Cyganeria" to popis młodości. Brawo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji