"Pericola" na scenie i widowni
Swoją sceniczną karierę w Teatrze Muzycznym zakończyła "Pericola" J. Offenbacha. Jak co roku ostatnie spektakle należały do studentów Wydziału Wokalno-Aktorskiego, łódzkiej Akademii Muzycznej. Zapoczątkowana przez R. AMBROZIAKA (pierwszego dziekana tego wydziału) metoda bezpośredniego sprawdzianu dyplomantów (z udziałem studentów młodszych lat) w żywym spektaklu z teatralną orkiestrą, chórem i baletem sprawdza się. Umiejętności wokalne i aktorskie poddane zostają ogniowej próbie i ocenie publiczności. Oczywiście na widowni zasiadają głównie najbliżsi i zaprzyjaźnieni. A także, nie mniej jak studenci, stremowani pedagodzy. Dyrektorzy Teatru Wielkiego i Muzycznego również nie opuszczają okazji do spojrzenia na łódzką reprezentację wokalno-aktorskiej młodzieży.
Wystawiono dwie obsady. Pierwszy spektakl zaczął się fajerwerkiem młodości, wdzięku i pogody wypełniającej każdą nutę. Trzy kuzynki, właścicielki pewnej peruwiańskiej winiarni - HALINA PITRY (V rok klasa st. wykł. H. ROMANOWSKIEJ), ANNA KAŹMIERCZAK i JOANNA WOS) obie z II roku doc. J. PIETRASZKIEWICZ) aktorsko i wokalnie nie wypadły z roli do końca.
Tytułowa bohaterka, która urzekła samego wicekróla, oprócz temperamentu musiała w tej roli wykazać się ogromną sprawnością aktorską i wokalną. Trema nieco tłumiła głos KATARZYNY NOWAKOWSKIEJ (VI rok kl. doc. T. MAZURKIEWICZ) występującej w głównej roli. Choć np. w scenie ślubu zaprezentowała się bardzo efektownie. Wokalne walory drugiej "Pericoli" ADRIANNY MATYLEWICZ (V rok ki. doc. A. WINIARSKIEJ) zasługują na uwagę. Szczególnie podkreśliłabym bardzo trudną, a bez taryfy ulgowej, długo oklaskiwaną sławną arię ze śmiechem. Obu paniom jako Piquillo partnerował KRZYSZTOF JAKUBOWSKI (VI rok kl. doc. W. MALCZEWSKIEGO). Bardzo spięty w pierwszym przedstawieniu, w drugim występie nabrał już aktorskiej i wokalnej pewności siebie. Ładnie brzmiący tenor zabłysnął szczególnie w II akcie.
Dojrzały aktorsko i głosowo okazał się PIOTR DUDYCZ (V rok. kl. doc. W. MALCZEWSKIEGO) w roli wicekróla. Szczególnie efektownie wypadła scena w więzieniu. W tej samej roli zaprezentował się także KRZYSZTOF CIESZKO (z VI roku podopieczny tego samego, świetnego pedagoga), czyniąc ją w interpretacji wokalnej i aktorskiej bardziej groteskową, ale i łatwiejszą do przerysowania. Niewiele jako śpiewak miał do zaprezentowania JANUSZ PIÓREK (IV rok podopieczny doc. A. DULIŃSKIEGO - dziekana wydziału). W swoich krótkich wejściach dał jednak próbkę miło brzmiącego, czystego i silnego głosu a postać Szambelana za sprawą efektownej gry wysunął na plan pierwszy w przedstawieniu. Jako Gubernator partnerował mu MAREK MARKISZ (IV rok kl. wykł. W. ZALEWSKIEGO). Pewnie zobaczymy go za rok, czy dwa lata, w pełnej krasie już nie tylko wokalnej jaką zaprezentował w "Pericoli", ale także aktorskiej. W drugim spektaklu ten dworski duet potraktowany był znacznie bardziej serio, choć z ogromną tremą. Zaproponowali go jako Gubernator - ANDRZEJ KOSTRZEWSKI (IV rok kl. mgr Z. STEFAŃSKIEJ) i jako Szambelan ZBIGNIEW LASOTA (III rok kl. doc. T. KOPACKIEGO). Jako Notariusze wystąpili JERZY BYTNAR (V rok kl. doc. T. KOPACKIEGO) i JÓZEF STELMACH (III rok kl. doc. A. DULIŃSKIEGO) - z powodzeniem bawiąc publiczność. W tej samej roli wystąpił także JERZY BOROWIK (III rok kl. doc. W. MALCZEWSKIEGO), który w pierwszym wieczorze zagrał także rolę starego więźnia, wzbudzając ogólną wesołość. Tę samą postać bardzo grubą kreską nakreślił w drugim spektaklu ANTONI SZEREMETA (III rok ki. doc. A. DULIŃSKIEGO).
I jeszcze trzy kuzynki z drugiego spektaklu. Pozostawały trochę w cieniu pericolowej czołówki. Oprócz J. Woś wystąpiły HANNA WÓJCIK (V rok kl. doc. T. MAZURKIEWICZ) BARBARA URZĘDOWICZ (V rok kl. st. wykł. H. ROMANOWSKIEJ).
Ocena obu premier wystawiona z widowni, (gdyby wróżyć po brawach) wypadła znakomicie. W szkole mówi się o stopniach dla zachęty, znacznie trudniej o nie w teatrze. Za to warto, już w wewnętrznym pedagogicznym gronie rozważyć skutki pedagogicznych metod użytych wobec studentów. Nie mówię o ewidentnej sprawie: przyjmować czy nie przyjmować kandydatów z oczywistymi wadami wymowy. Chodzi jednak o sposób interpretacji, pracę nad nośnością głosu, przygotowanie młodego artysty dla potrzeb sceny. Niech mi nie wezmą za złe pedagodzy, którzy zaprezentowali swoich uczniów, ale śmiem twierdzić, że po studenckiej premierze refleksja nad sposobem uczenia jest niemniej ważna na przyszłość jak ocena skutków pracy włożonej w studenta.
W czerwcu słuchacze Wydziału Wokalno-Aktorskiego zaprezentują się na scenie opery w "Baronie cygańskim" i pewnie znów nie da się porzucić nadziei na wypatrzenie indywidualności, śpiewaczki, śpiewaka, któremu bez obawy o zapeszenie można będzie wróżyć wielką sceniczną przyszłość.