Artykuły

Teatr nie byle jaki

"Trzeba coś z tym zrobić" Akcji DZRT z Białegostoku. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.

Troje absolwentów białostockiej Akademii Teatralnej gra w Teatrze Dramatycznym własną adaptację "Zimy pod stołem" Rolanda Topora

Kalejdoskopowe tempo zdarzeń, zaskakujący i z wyczuciem podany tekst, ciekawa forma plastyczna, dobre tło muzyczne. Oto bilans widowiska "Trzeba coś z tym zrobić". Teatr, zaiste, nie byle jaki!

Spektakl firmuje Akcja DZRT, grupa teatralna tworzona przez troje absolwentów białostockiej Akademii Teatralnej - Dagmarę Sowę, Marcina Bartnikowskiego, Karola Smacznego.

Offowi profesjonaliści

Kilka lat temu przygotowali na egzamin w Akademii "Zimę pod stołem" Rolanda Topora. Niebawem spektakl ochrzczony "Trzeba coś z tym zrobić" usamodzielnił się i pojechał "w trasę", zdobył kilka nagród. Obecnie, reaktywowany po dłuższej przerwie, zasilił Scenę Off Teatru Dramatycznego.

"Trzeba coś z tym zrobić" jest dziełem "wyprodukowanym" od podstaw przez trójkę kolegów, którzy w międzyczasie stali się grupą teatralną. Adaptowali tekst Topora, wymyślili oprawę plastyczną, podbudowali muzycznie, grają w spektaklu, a nawet przedzierają bilety przy wejściu. Całość pachnie teatrem offowym z prawdziwego zdarzenia - takim, który entuzjazmem zastępuje braki ludzi i funduszy, ale po wyjściu na scenę potrafi dowieść nie tylko chęci szczerych, ale i profesjonalizmu.

"Trzeba coś z tym zrobić" to czterdzieści minut inteligentnej zabawy formą i słowem. Podszyta absurdem opowieść o emigrancie z Europy Wschodniej, który zamieszkał u pewnej Francuzki pod stołem, wciąga z marszu i "trzyma" do zaskakującego finału.

Najpierw uderza formą plastyczną. Harmonijne połączenie żywego planu i papierowych, płaskich lalek prezentowanych w dwóch sześciennych pudłach dobrze oddaje klaustrofobiczność, niezwykłość sytuacji. Umiejętne operowanie światłem i muzyką upodabnia sceniczne dzianie się - szczególnie w początkowych, montowanych dynamicznie scenach - do "artystowskiego" teledysku.

W trakcie rozwoju przedstawienia, gdy przyzwyczajamy się już do formalnych zabiegów opisujących światy po dwóch stronach blatu stołu, na pierwszy plan wysuwa się w naturalny sposób sam tekst. Nie prezentując żadnej zwartej historii, doskonale nazywa pewne sytuacje interpersonalne - obcość, odmienność, zazdrość -w relacjach pomiędzy tym, co oficjalne, "uprawomocnione", rozgrywające się ponad zaścielonym czystym obrusem stołem a konspiracyjnym życiem emigranta, jakimś mentalnym, "pod-stolnym" undergroundem.

Sytuacja bohaterów jest zarysowana w taki sposób, że nie odwołując się do żadnych konkretnych zdarzeń, wydobywa relacje międzyludzkie i stany psychiczne, które widz z łatwością odnajdzie w własnym życiu, we własnym wnętrzu.

Takie czasy...

Można oczywiście powiedzieć, że trafiony dobór form wyrazu do treści widowiska i aktorzy rozumiejący mówiony tekst, to nie atut przedstawienia, lecz jego warunek konieczny. Jednak praktyka, przynajmniej w grodzie nad Białą, podpowiada co innego. Stąd też poprawnie i z zaangażowaniem zrobione widowisko, które na dodatek nie nudzi, zasługuje na szczere wyrazy uznania. Stąd też kłaniam się - czapką do ziemi - przed twórcami "Trzeba coś z tym zrobić". I przed dyrektorem Teatru Dramatycznego, Piotrem Dąbrowskim, który Scenę Off wymyślił i zgodził się, by w jej ramach pokazała się Akcja DZRT.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji