Artykuły

Szekspir Macieja Prusa - dwa dobre przedstawienia!

No, ale jak wspomniałem, tłumy były i wiwatowały, a i niektóre recenzje robiły dobrą minę do nie najlepszej gry. Natomiast fatalna opinia nadal ciąży nad Teatrem Polskim i publiczność jakby nie zauważa, że odkąd dyrektor Dejmek przestawił sobie biurko do Ministerstwa Kultury, poziom tej sceny wyraźnie się podniósł, co najlepiej potwierdziły dwa spektakle Szekspirowskie przygotowane tutaj przez Macieja Prusa: "Ryszard III" i "Stracone zachody miłości".

"Ryszard III" mocno, jak to często u Prusa bywa, okrojony z tekstu, jest znakomicie zwarty, ascetyczny w najlepszym znaczeniu tego słowa, odrzucający wszystko co zbędne dla uwypuklenia głównego wątku: drogi wiodącej do władzy i nieuchronnego upadku. Jest to przy tym spektakl "gwiazd": tytułową rolę gra Jan Englert - wspaniale mówi tekst, tworzy postać fascynującą, krążąc niemal bez przerwy po scenie nadaje przedstawieniu mocny, niepokojący, dramatyczny rytm. Obok niego: Nina Andrycz (Małgorzata), Halina Łabonarska (Elżbieta), Marzena Trybała (Lady Anna). Świetną scenografię zaprojektowała Zofia de Ines.

Ona też pracowała z Prusem nad "Straconymi zachodami miłości". Tam wykreowała w czerni ponurą wizję twierdzy Tower i jej mniej lub bardziej odległych, równie ponurych pałaców i okolic, tutaj dała zielone, wiośniano-słoneczne ogrody pałacu króla Nawarry - miejsce akcji tej uroczej, przepojonej miłością, choć rozpoczętą od "ślubów kawalerskich", zbyt rzadko grywanej komedii. O ile "Ryszard III" był spektaklem gwiazd, o tyle tu sceną zawładnęła młodzież. Z różnym skutkiem; na pewno z jedną świetną rolą (Leona Charewicza jako Don Adriana de Armado), natomiast pozostali - choć pełne i pełni wdzięku, ładne, przystojni i sprawni - nie umieli podać tekstu tak, by swobodnie docierał do uszu widzów. To w ogóle bardzo niepokojące zjawisko: aktorska młodzież nie ma widocznie dobrze ustawionych głosów, a przecież dobra dykcja to podstawa aktorskiego rzemiosła. Z kolei reżyserzy (nie w tym przypadku, lecz np. w przypadku krakowskiego "Wani") - w trosce o tzw. naturalność gry - każą aktorom szemrać pod nosem, nie troszcząc się o to, czy ich słychać, czy nie. Oni znają tekst, więc wydaje im się, że jest, i dla innych zrozumiały, jednakże bywa to złudne przekonanie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji