Artykuły

Zbrodnia i mara

Sławomir Mrożek: "Portret". Reżyseria Kazimierz Dejmek, scenografia - Jacek Ukleja, muzyka - Zbigniew Karnecki. Prapremiera w Teatrze Polskim w Warszawie.

NIE tak dawno Mrożek napisał "Letni dzień". Teraz napisał sztukę, która sprawia, że przeżywamy wielki dzień w teatrze polskim. Być może największy od dziesięcioleci, co bez wahania i bez koniecznego dystansu powiedzieć trudno, ale trzeba.

Mrożek napisał "Portret". Z pozoru tylko opowiadanie z akcją. W istocie: wielomówny dramat historiozoficzny, przywołujący na pamięć zarówno czas niepodległy jak i odwieczną Historię, uwikłany w kontekst polski i uniwersalny, odwołujący się świadomie do literatury romantycznej i jej kulminacji - "Dziadów" drezdeńskich. Polaków portret własny.

W warstwie naskórkowej jest to historia dwóch. Bartodziej i Anatol, dwaj znajomi sprzed lat, wierni synowie epoki stalinizmu rozstają się z nią w różny sposób. Anatol długo więziony (ostatni więzień, jak o sobie mówi z Mickiewiczowska!) i Bartodziej, niegdyś przyjaciel, potem sprawca uwięzienia Anatola - bezpardonowy działacz, teraz na emeryturze, dręczony wyrzutami sumienia. Oni dwaj, których los złączył jakimś sprzężeniem zwrotnym, spotkają się znowu... Fotografia z epoki.

Ale to zaledwie ślad, pierwsza nie najistotniejsza warstwa dramatu, który mógłby dziać się wszędzie gdzie kult ducha został zastąpiony kultem jednego człowieka. Warstwa druga (o dialog człowieka z historią, nie podlegający jednoznacznym ocenom. Nie takie to proste - kto z tych dwóch jest ofiarą, okaże się, że obaj. Na obu dokonała się zbrodnia dyktatu historii, ślepek wiary w marę. Tu dramat Mrożka uniwersalizuje się, przekracza granice kraju i epoki.

Na dodatek, zapuszczając się w regiony filozofii historii, Mrożek wskazuje palcem pisarskie powinowactwa. Glebę, z której czerpie soki, idąc tropami narodowego dramatu. To romantyzm. Ciekawa z pewnością byłaby analiza tych zależności. Oto przykład pierwszy: instrumentem poznania romantycznego była wyobraźnia, fantazja, doprowadzona w region szaleństwa, może choroby. Bartodziej u Mrożka jest chory, żywi się przeszłością i wyrzutami sumienia. Dalej: w romantyzmie to szaleństwo brzmiało nutą mesjanistyczną, pojedynczy człowiek wcielał los zbiorowości gotowy ponieść ofiarę. U Mrożka następuje odwrócenie tego schematu, człowiek jest odbiciem losu innych, przykładem ofiary niepotrzebnej, on się nie poświęca, ale zostaje złożony na ołtarzu wydarzeń.

Tak widziany "Portret" nie jest przecież zwykłą literacką grą. Świadczą o tym nawiązania do "Dziadów" części III. Gorzka imitacja Wielkiej Improwizacji, od której zaczyna się sztuka, każe czytać ten dramat poprzez wielką literaturę, domyślać się autorskiej sugestii, może tylko nadziei, że sztuka przekracza regiony utylitaryzmu.

Naturalnie Mrożek nie byłby Mrożkiem, gdyby nie ujawnił pazura ironisty, nie ujawnił zamiłowania do paradoksu - dość wspomnieć fundamentalny dla sztuki pomysł "zmaterializowania ducha" czyli wprowadzenia postaci Anatola jako ucieleśnionego wyrzutu sumienia w akcie I. Balansowanie pomiędzy wzniosłością i kpiną, wielkością i miałkością jest jeszcze jedną zajmującą zagadką "Portretu", jak by to powiedział autor nader zajmującego szkicu krytycznego zamieszczonego w programie, Janusz Majcherek.

Kazimierz Dejmek wziął tekst Mrożka pewną ręką. Dociekał wieloznaczności, skłonił się w stronę uniwersalizmu, wspartego na narodowej tradycji. Zdaje się mówić "taki nam się snuje dramat" i w finale zawiesza jak znak zapytania, melodię kupletów Feliksa ze sceny więziennej "Dziadów"...

Przedstawienie jest w istocie zbudowane jakby na muzycznym schemacie. To rondo. I tak jak w muzyce harmonijnie, bez fałszu toczy się, skonstruowane z niezwykłą precyzją, z ogromnym szacunkiem dla tekstu. Bartodzieja, tego anty-Konrada gra Jan Englert, niegdysiejszy Gustaw-Konrad. Gra człowieka zszarzałego, zmęczonego winą, osaczonego przez naiwną wiarę młodości. Gra fascynująco, wydobywając z powolnego rytmu gorący puls tej roli. Anatola gra Piotr Fronczewski, któremu udało się znakomicie znaleźć miarę patosu i śmieszności, znaczących tę postać Anatola miał grać Mieczysław Kalenik i na to spotkanie warto czekać, życząc aktorowi rychłego powrotu do zdrowia.

Są w tej sztuce trzy role kobiece. Dwie dekoracyjne w zasadzie - lekarki (Halina Łabonarska) i Anabelli, bliskiej Anatola (Laura Łącz), oraz jedna kluczowa. To Oktawia, żona Bartodzieja, nieoczekiwany sędzia spraw ludzkich. - Anna Seniuk portret tej kobiety buduje z drobiazgów niemal, a tworzy głęboko zapadającą w pamięć postać.

Nie zawsze Mrożek tak zachwyca, nie zawsze tak satysfakcjonował teatr. Teraz w szlachetnym współbrzmieniu i "zagrali i jeszcze nam smutniej"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji