Artykuły

A cóż to za "Meteor"?

Każdemu pisarzowi, który zyskał sobie już sławę - może się przydarzyć również niewypał literacki. Modny i uznawany za dramaturga o nieprzeciętnych właściwościach intelektualnych, Friedrich Durrenmatt - autor "Wizyty starszej pani" i "Fizyków" - napisał także "Anabaptystów" oraz "Meteora". Świadomie pomijam inne jego sztuki, grane u nas ("Frank V", "Romulus Wielki"), jako, że mieszczą się one pomiędzy dotychczasowym szczytem twórczości Durrenmatta, a jego najsłabszymi osiągnięciami. Okrzyczany "wielkim moralistą z pozycji nihilistycznych" - zarówno w "Wizycie starszej pani" jak i w "Fizykach" stworzył wstrząsającą wizję upadku starego porządku na świecie - próbując przedstawić bankructwo współczesnej myśli burżuazyjnej i nieuchronny zmierzch systemu społeczno-politycznego, opartego na kapitalizmie - zaś z drugiej strony ("Fizycy") rysując niebezpieczeństwa, na jakie narazić może świat wykorzystanie nauki dla niszczycielskich celów - przez odradzający się faszyzm, któremu sprzyjają tendencje imperialistyczne.

Durrenmatt stara się we wszystkich swych dramatach ukazać rolę tzw. mocnych ludzi, przeważnie kuglarzy polityczno-moralnych, którzy zamieniają świat w rodzaj cyrku ze wszystkimi atrybutami ponurej groteski. Życie jest teatrem - zda się mówić Durrenmatt - gdzie aktorskie hochsztaplerstwo zyskuje sobie poklask zarówno wśród sytych, jak i głodnych - w świecie nierówności społecznej. Na tej zasadzie buduje pisarz większość swoich utworów scenicznych. Doprowadza przy tym do sytuacji absurdalnych, lub co najmniej wymyślonych, byleby urzekały one swą "teatralnością" i nieprzeciętnością pomysłów.

Na takim wymyślonym pomyśle, oparty jest również "Meteor". Pomysł, trzeba przyznać, efektowny i zaskakujący. Sprawa życia i śmierci - groteskowych przejaskrawielń "przypadków" w naturze. Główna postać sztuki: pisarz, laureat nagrody Nobla - jakby potwierdza zdanie o zapewnieniu mu nieśmiertelności, związanej z zaliczeniem w poczet "nieśmiertelnych". Umiera kilkakrotnie na scenie, a przecież budzi się zawsze z letargu - podczas gdy wokół niego mrą ludzie pełni życia. Oczywiście, autor przekornie wyjaśnia, że śmierci podlegają tu pewne postawy: duchownego, który przestał wierzyć - malarza, który jest beztalenciem - nijakiej piękności, która za mocno wierzy w miłość - poczciwego kapitalisty, który jest szyderczą abstrakcją, a wreszcie - babki klozetowej, spowinowaconej nie tylko faktycznie z intelektualistą-cynikiem.

Pomysł więc wcale frapujący, ale w miarę lektury tekstu - coraz bardziej rozwodniony. To co, starczyłoby na krótki skecz, nie wytrzymuje próby całego spektaklu. Zwłaszcza, gdy dowcipy są tu dość jednorodne, przyciężkawe i naciągane. Tylko lekkość reżyserskiego ujęcia - polegająca na ciągłym zmrużaniu oka w stronę widza - mogłaby jeszcze wydobyć z widowiska jego całą przekorą i jakiś ironiczno-filozoficzny ton.

Niestety, krakowskie pirzedstawienie w Teatrze im. J. Słowackiego nie zawiera właściwie akcentów owej gry na półtonach intelektualnej groteskowości. Jest realistyczne, celebrowane ze śmiertelną(!) powagą dla nieśmiertelności bohatera. Przestaje w końcu bawić, a nawet pozbawia sztukę jej kilku walorów o znaczeniu przenośni - w sensie moralnym, czy intelektualnym. Staje się niewypałem.

Tak więc nie najlepszy utwór Durrenmatta utracił na scenie resztki, zresztą wątpliwych, atrakcji dla odbiorcy. Nie bardzo rozumiem, czym kierował się teatr kwalifikując akurat tę sztuką do swego repertuaru. Widowisko mogłoby być przynajmniej popisem aktorskim, gdyby reżyser zastosował w spektaklu jakieś klamry spinające całość drwiną i filuternym uśmiechem. W pozbawionej jednak tego charakteru pseudokomedii - aktorzy czuli się skrępowani i niczego, ponad przeciętność, nie wnieśli do widowiska. Niektóre role wprost zaprzeczały emploi aktorskiemu większości wykonawców, skądinąd wybitnych indywidualności artystycznych. Grali: Jerzy Kaliszewski, Krystyna Królówna, Jerzy Szmidt, Gustaw Kron, Andrzej Szajewski, Marian Cebulski, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Tadeusz Szybowski, Eugeniusz Fulde, Hugo Krzyski, Antonina Barczewska, Juliusz Grabowski, Henryk Matwiszyn, Józef Dietl, Renata Fijałkowska, Maria Nowotarska, Nina Skołuba-Szmidt, Maria Swiętoniowska, Andrzej Mrowiec, Stefan Szramel, Jerzy Woźniak. Reżyserowała Irena Babel. Scenografia Barbary Stopki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji