Artykuły

Lekcja z ludobójcą

"Lekcja" w reż. Krzysztofa Rościszewskiego w Olsztyńskim Teatrze Lalek. Pisze Tadeusz Szyłłejko w Gazecie Olsztyńskiej.

Rewelacyjna "Lekcja" Ionesco, kolejna premiera na "Scenie dla dorosłych" Olsztyńskiego Teatru Lalek, to przykład, że wciąż warto sięgać do klasyki dramaturgii XX wieku.

Do Profesora przychodzi Uczennica. Obie strony są pełne jak najlepszych chęci. A mimo to rzecz kończy się morderstwem. Inscenizacja Krzysztofa Rościszewskiego jest tak wierna tekstowi i didaskaliom autora, że z początku aż naszły mnie obawy... Ten Profesor, bardzo starej daty, już bliski zramolenia. Ta Uczennica, w grzecznej ciemnej sukience, pełna entuzjazmu do nauki, a zarazem pokory wobec Reprezentanta Wiedzy... Gdzie takich dzisiaj szukać? Ten banalny, mieszczański pokój w małym miasteczku... Czy aby nie będzie to przedstawienie z teatralnego muzeum?

Jednak w miarę rozwoju tej "Lekcji" widać, z jak genialnym i jak aktualnym (mimo pół wieku) tekstem mamy do czynienia, i jak znakomicie punktuje w nim Rościszewski wszystko to, co ujawnia jego groźną wymowę. To nie jest tylko śmieszna satyra na szkołę. Nikomu dotąd nie udało się tak jak autorowi "Lekcji", oddać wielkiego pomieszania umysłów, jakie stało się przyczyną tylu nieszczęść minionego stulecia, nieszczęść, których nie widać końca.

Zjadam ci jedno ucho...

Ta Uczennica naprawdę chce się czegoś nauczyć. Nawet potrafi już dodawać, lecz zupełnie nie pojmuje odejmowania. Przepyszna w tej roli Agnieszka Kukułowicz kuli się, gdy zdenerwowany Profesor przytacza taki przykład: "ma pani dwoje uszu, zabieram pani jedno, zjadam pani jedno, ile pani zostaje?" Albo gwałtownie cofa rękę, wystraszona, iż ten "odejmie jej" kilka palców z dziesięciu posiadanych.

Zmęczony arytmetyką, Profesor przechodzi do filologii, mimo gderań Gosposi, że "filologia prowadzi do najgorszego..." Rozpoczyna wielki wykład pełen bzdur i napuszonego pseudoakademickiego bełkotu. Uczennica z początku broni się przed słuchaniem ("zęby mnie bolą" - narzeka), jednak stopniowo ulega, jak ofiara pod hipnotycznym wzrokiem kata, zaś ów podnieca się (jak sugestywnie Lech Gwit stopniuje tu swoją grę!), wywija przykładem słowa "nóż" w różnych językach, i w końcu owym wyimaginowanym nożem zabija dziewczynę. Zabija naprawdę. To już jego czterdziesta ofiara. Bo okazuje się, co zresztą wiemy z historii, że słowa mogą stać się ciałem, mogą ranić, kaleczyć, zabijać. Tak tak, filologia prowadzi do najgorszego. Stalin, jak wiadomo, również zajmował się językoznawstwem. Do niego też garnęły się rzesze słuchaczy.

Uczennica najpojętniejsza

Jeszcze takie postscriptum: postacią zaledwie epizodyczną jest w tej sztuce Służąca. Ale wreszcie trzeba zadać sobie pytanie o jej rolę w dramacie.

Owszem, ostrzegała, gderała, ale konkretnie nic nie zrobiła, by złu zapobiec. Umyła od tego ręce. Za kulisami pogodnie sobie śpiewała "daj mi

tę noc, tę jedną noc..." Więcej: teraz pomoże posprzątać i wywieźć z domu czterdzieści ciał. I to jak! Poda Profesorowi opaskę z partyjnym symbolem. - Niech pan to włoży, nie będzie się Pan potrzebował niczego bać - doradzi.

Ta poczciwa, prosta i dobroduszna osoba okazała się najbardziej pojętną uczennicą. Mróz idzie po kościach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji