Artykuły

Lęk przed bliskim spotkaniem

- Pragnęłam napisać sztukę o wolności, zastanowić się, czy można kochać drugiego człowieka w sposób bezapelacyjny - wyjaśnia Małgorzata Imielska, autorka i reżyserka sztuki "Chciałam ci tylko powiedzieć...".

Jej bohaterkami są matka, Krystyna (Anna Dymna), i córka, Anna (Maja Ostaszewska). Na ich wzajemnych relacjach pada cieniem choroba psychiczna Anny. Matka obawia się o losy córki, tym bardziej że poślubia ona także chorego psychicznie człowieka i ma z nim małą córeczkę... W sztuce nie dochodzi do spotkania matki z córką. Anna rejestruje kamerą to, co chciałaby matce powiedzieć. Taki sposób narracji spowodował, że aktorki grające główne role nie spotykają się na planie. Zarejestrowany na kasecie materiał ogląda matka (Anna Dymna), odnosząc się do wyznań córki - przede wszystkim grą bez słów.

- Matka przygląda się córce z dystansu - wyjaśnia Małgorzata Imielska. - Przez wiele lat żyła, bojąc się, że za chwilę wydarzy się coś złego z Anną. Nie chciałam, żeby się spotykały, bo było między nimi tak mało umiejętności budowania porozumienia, że wszystko, co mogło zostać powiedziane do bezdusznej kamery - nie mogłoby paść, gdyby spotkały się twarzą w twarz. Reżyserka mówi, że do napisania sztuki zainspirowały ją doświadczenia osobiste.

- Mój ojciec przez kilka miesięcy był w śpiączce i leżał na oddziale neurologicznym - mówi Małgorzata Imielska. - Odwiedzając go obserwowałam ludzi w różnych stanach fizycznych i psychicznych. Pamiętam takich, którzy przychodząc do szpitala byli sprawni - zachwycali swoimi skojarzeniami, sposobem prowadzenia rozmowy, myśleniem. A potem widziałam ich po operacji, która, na przykład, nie do końca się powiodła i ich osobowość diametralnie różniła się od tej sprzed zabiegu. W szpitalu na Sobieskiego i domu otwartym dla osób po szpitalu psychiatrycznym spotkałam wielu pacjentów, których trudno odróżnić było od zdrowych. Poznałam dziewczynę, swoją rówieśnicę, po wielu długich i ciężkich epizodach psychiatrycznych. Sprawiała wrażenie osoby bardzo silnej, pozbieranej, dużo sprawniejszej niż ja. Była świadoma swojego szczęścia - wtedy już była matką i żoną. Spotkanie z nią stało się zaczynem tej sztuki, choć utwór nie jest oparty jedynie na jej losach. Anna, bohaterka sztuki, cierpi na psychozę schizoafektywną, rodzaj depresji, w nasilonej postaci uniemożliwiającej normalne funkcjonowanie.

- Choroba nie ma jednej przyczyny - wyjaśnia reżyserka. - Ale mam wrażenie, że powoduje ją przede wszystkim trudny do zniesienia nacisk życia. Stwierdzenie choroby bywa sprawą dyskusyjną, co pokazuje eksperyment przeprowadzony w USA. Dziesięć osób dobrze funkcjonujących w swoich środowiskach, przeprowadziło się do innych stanów. Tam, każda z nich, zgłosiła się do psychiatry i opowiadała mu o swoich odczuciach, emocjach, lękach, fobiach, dodając tylko jedną jedyną rzecz - że słyszy głosy. Wszyscy biorący udział w eksperymencie zostali zakwalifikowani, bez cienia wątpliwości, jako cierpiący na określone schorzenia psychiatryczne. To szokujące.

W spektaklu występuje też Rafał Maćkowiak (mąż Anny). Scenografię zaprojektowała Anna Wunderlich. Autorem zdjęć jest Jarosław Szoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji