Artykuły

Co stać się może tam...

Poemat dramatyczny BOLESŁAWA LEŚMIANA pt. "ZDZICZENIE OBYCZAJÓW POŚMIERTNYCH", którego książkowe wydanie zapowiadała już przeszło czterdzieści lat temu żona wielkiego poety, długo pozostawał nieznany. Nic więc dziwnego, że scenicznej prapremiery tego niedokończonego zresztą utworu oczekiwaliśmy z ciekawością spotęgowaną dodatkowo jego zgoła intrygującym tytułem.

"Zdziczenie obyczajów pośmiertnych" po raz pierwszy zaprezentowane na deskach MAŁEJ SCENY łódzkiego TEATRU IM. JARACZA nie zawiedzie entuzjastów poezji Leśmiana, zaś nadany temu dziwnemu i dziwnie pięknemu utworowi kształt sceniczny usatysfakcjonuje miłośników teatru.

Utwór ten wydaje się być szczególnie dojrzałym owocem wielkiego talentu Leśmiana. Trzy elementy strukturalne "Zdziczenia obyczajów pośmiertnych" splatają się w tym dziele w nader harmonijną całość: kunszt i uroda słowa poetyckiego, konstrukcja dramaturgiczna utworu i jego wywiedzione z ducha metafizyki nadrzędne przesłanie filozoficzne.

"Zdziczenie obyczajów pośmiertnych" jest utworem we wszystkich swych aspektach wielowarstwowym i wieloznacznym. Prosty acz zaskakujący jest pomysł fabularny. Powtórki z życia dokonywana przez duchy trzech osób rozegranego ongiś dramatu, o którym z jednej strony powiedzieć można, iż był dramatem banalnego w gruncie rzeczy trójkąta małżeńskiego, z drugiej zaś, że miał on wymiar niemal antycznej tragedii, przedstawia autor w sposób pozwalający na kilka co najmniej interpretacji owego faktu, wyjściowego. Może on być bowiem odbierany wprost w tej pierwszej najbardziej oczywistej i zrozumiałej warstwie niemal jako zachowany ponadfizyczny, materialny byt bohaterów obraz zdarzeń z ich życia, jako klasyczna rekonstrukcja ich dramatyczbych i zaplątanych losów. W takiej bynajmniej przecież nie upraszczającej imterpretacji ów sposób zawiązania akcji może być uznany za element wizji inscenizacyjnej autora, teatralnie prosty chwyt kompozycyjny, którym poeta bez uciekania się do postaci narratora osiąga sceniczny efekt retrospekcji. W innej interpretacji ta sama metoda ekspozycji dramatu staje się nie tylko jego elementem, ale i dodatkową, może nawet centralną osią, immanentnym problemem filozoficznym. Cmentarna powtórka z życia staje sie więc dramatem trwającej ponad wszystkim (także ponad czasem) namiętności bohaterów. Namiętność ta będąc siłą sprawczą dramatu żywych ludzi jest tak silna, że nawet po ich śmierci nie tylko ożywia wygasłe sprawy i minione jednostkowe byty, nie tylko wzbogaca je o dodatkową świadomość motywów, o dojrzałość, której bohaterowie nie osiągnęli przed tragicznym finałem życia i o dystans do faktów już dokonanych, ale także każe sprawom w realnym świecie zakończonym rozwijać się i toczyć dalej, już poza granicą rzeczywistego, fizycznego bytu.

Cóż zatem jest silniejsze - zastanawia, się Leśmian. Byt, w którym nie spełnia się tak jak pragnęliby tego bohaterowie ani miłość Krzeminy do męża Sobstyla, ani gwałtownw uczucie Marcjanny do męża Krzeminy, ani miłość Sobstyla rozdartego między dwoma kobietami, czy niebyt - nicość, w której stać się może wszystko?

"Zdziczenie obyczajów pośmiertnych" jest utworem niedokończonym; ale na tyle pełnym, by i nas nurtować poczęło to pytanie pozostawione bez odpowiedzi nie dlatego, że autor nie skończył dzieła, lecz dlatego, że odpowiedź na nie jest niemożliwa, że jego sensem jest pozostawanie w nas. Oczywistym elementem "Zdziczenia obyczajów pośmiertnych jest dramat postaw etycznych. Oczywisty jest też zatem nakaz moralny, kategorycznie niemal formułowane przekonanie autora o wyłącznej wartości uczuć niekłamanych, pełnych, w których nie ma miejsca na egoizm i jakąkolwiek zachłanność, uczuć najpierw składanych w ofierze, a później oczekujących wzajemności. Takimi właśnie uczuciami przepełnione są dwie kobiety, które żyją dla Sobstyla. Takich uczuć brakuje Sobstylowi, który pragnie ich obu mniej lub bardziej oszukując i żoną i kochankę. Słaby i niezdolny do niczego prowokuje zbrodnię. Ginie wraz z morderczynią jako winowajca i konieczność powtórnego przeżycia wszystkiego właśnie dla niego jest karą najcięższą. Morderczyni i ofiara tę powtórkę przeżywają jakby mniej boleśnie. One przez wieczność będą godzić się ze swym losem, on przez wieczność tkwić będzie na granicy szaleństwa bezskutecznie się przed nim broniąc.

Realizatorzy - i wykonawcy "Zdziczenia obyczajów pośmiertnych" zaprezentowanego w Teatrze im. Jaracza nadali temu dziełu kształt niemal doskonały, a przyznać trzeba, że niełatwe to było zadanie. Reżyseria utworu urzeka wysublimowaną prostotą. BOGDAN HUSSAKOWSKI wydobył z poematu dramatycznego Leśmiana wszystkie jego, warstwy i spektakl swój zbudował tak, by każda z nich była czytelna w organicznie skomponowanej całości. Zachowujące zaledwie niuansową różnicę w rysunku postaci poprowadził je w spektaklu tak, by odmienność ich charakterów, postaw moralnych, psychik i motywów postępowania nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Scenografia GRZEGORZA MAŁECKIEGO z jednej strony dosłowna i niemal naturalistyczna, z drugiej zaś niemal odrealniająca miejsce akcji przyczyniła się do nadania spektaklowi klimatu i nastroju niezbędnego dla właściwej, pełnej interpretacji utworu.

Wyrazy prawdziwego uznania należą się trójce wykonawców, którzy z bardzo trudnych zadań wywiązali się doprawdy nienagannie. Dwa pierwsze miejsca przyznają jednak paniom. BOŻENA ROGALSKA w roli Marcjanny pełnej namiętności i jakby; dwojakiego żaru, innego za życia, innego zo niebycie stworzyła kreację niezwykle interesującą, w której ujawniła szeroki wachlarz aktorskich środków wyrazu. Delikatna, krucha, pogodzona z bytem i niebytem Krze-mina tu interesującej interpretacji LIDII DUDY, która literackiej postaci przydała dwóch pierwszych z wymienionych tu walorów, obdarzona została przez aktorkę łagodną jeszcze dziewczęcością młodej żony. Ten element roli Lidii Dudy wydał mi się o tyle cenny, że stanowił on w postaci Krzeminy odpowiedź na inną dziewczęcość Marcjanny. Obie bohaterki dzięki takim interpretacjom aktorskim mogły być odmiennie, ale równie silnymi partnerkami, interesująco, choć mniejszą już ilością barw nakreślił postać Sobstyla MAREK KALITA. Rola Sobstyla tylko pozornie wydaje się nieco mniej złożona, ale też i aktor zaledwie odrobinę mniejszą ilością tonów obdarzył swojego bohatera, zatem moja ocena jego udziału i miejsca w tym spektaklu jest także tylko trochę niższa.

"Zdziczeniu obyczajów pośmiertnych" wróżę zainteresowanie innych polskich scen. Teatrowi im. Jaracza w Łodzi gratuluję prapremiery tego bardzo ciekawego i pięknego utworu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji