Artykuły

Hitlerek

George Tabor napisał farsę o... Hitlerze; a w każdym razie farsą nazwał ten utwór, choć to raczej gorzka komedia. Nosi ona w dodatku wieloznaczny tytuł "Mein Kampf", który - mimo, iż jest tytułem książki pisanej przez innego bohatera sztuki - to przecież kojarzy się jednoznacznie z Hitlerem właśnie.

Czy to jest temat na farsę? Dla Taboriego, który słynie z niekonwencjonalnego spojrzenia na świat - jak najbardziej. Groteską można przecież ośmieszyć aż do odczłowieczenia. Ale i tutaj Tabori wymyka się schematom, bo choć atakiem jego zgryźliwości jest przede wszystkim Hitler, to tak naprawdę "Mein Kampf" jest opowieścią o potrzebie władzy, a raczej "zawładnięcia" rzeczywistością, która drzemie w każdym człowieku.

Sztuka dzieje się w schronisku dla włóczęgów, do którego trafia młody Adolf w chwili, gdy jego starania o przyjęcie na studia plastyczne kończą się fiaskiem. Dziwny świat ludzi o niejasnych życiorysach, ludzi, w których dobra i zła jest dokładnie pół na pół, to znakomite miejsce dla tego młodego człowieka. Tutaj znajdzie zarówno sarkastyczną życzliwość, która go ośmieli, jak życzliwą przyganę, która wyzwoli w nim bezwzględność i wściekłość. Świat przytułku - na tyle ponadczasowy, że aż nieokreślony - staje się, bez zbędnych inscenizacyjnych ozdobników, przenośnią i symbolem narodzin każdego totalitaryzmu. W reżyserii Krzysztofa Gordona, który zrealizował sztukę Taboriego na scenie Teatru Nowego w Zabrzu, nie ma też - na szczęście - żadnego taniego dyktatyzmu. Złożona problematyka ludzkiej psychiki układa się w tym spektaklu niejako wielowarstwowo. Powierzchowna ilustracyjność, z zachowaniem wyraźnych punktów zwrotnych akcji, przyciąga uwagę widza, ale nie tłumi w żadnym razie przesłania, brzmiącego jednoznacznie i ostro.

"Mein Kampf" to jedna z najciekawszych realizacji w zabrzańskim Teatrze w ostatnim okresie. Na uwagę zasługuję aktorska robota całego zespołu. Andrzej Rozmus jako Hitler, uchwycił złowrogą zapowiedź przyszłego życiorysu tego bohatera, na oczach widza budząc demona. Zagubiony i spłoszony z początku, odkrywa swoją psychopatyczną osobowość z minuty na minutę. Może tylko, w napadach agresji, zbyt dużo jest w nim pozy, a zbyt mało prawdziwej, płynącej z wnętrza, groźby. Jak na młodego przecież aktora, jest to jednak rola warta pochwały.

Partnerem Hitlera, czy raczej na razie jeszcze Hitlerka, jest Herzl - Żyd, idealista, filozof i dobry człowiek. Grał go w Zabrzu reżyser - Krzysztof Gordon, ale tylko kilka razy. Ja widziałam w tej roli Adama Szymurę, który wyposażył Herzla w życiowy stoicyzm, łagodność i morze wyrozumiałości. To także interesujący portret, zyskujący barw przez kontrast z Hitlerem, choć może nieco zbyt ciepły. Odrobina złości i gniewu, wpisana w tę postać przez autora, podniosłaby temperaturę niejednego dialogu. Stary Żyd - Lobkowitz mieniący się nawet Bogiem, to Wincenty Grabarczyk, który - stworzył piękną postać ogarniającą rzeczywistość z płaszczyzny półrealności, komentarza i dystansu. Katarzyna Jaskułowska zagrała Gretchen - ostro i wyraziście, czyniąc z niej ważny element wzajemnych powiązań pomiędzy postaciami.

Sztuka Taboriego, od rodzajowoścj, i "zwyczajności", ewoluuje ku dziwnej, sennej scenie "tańca śmierci". Wpisany w nią groteskowy i straszny monolog Himmlischsta dokonującego wiwisekcji... kury, to wspaniały popis Andrzeja Lipskiego. Z jego słów, towarzyszących banalnej, w końcu czynności, rodzi się sugestywna wizja epoki pieców i totalnej śmierci. Monolog poraża w każdej sekundzie. Brawo! A ona sama- Śmierć czyli Pani Tod - przychodzi w postaci zwykłej domokrążczyni, a wychodzi jako uosobienie. zagłady. Mocna rola Hanny Boratyńskiej, która doskonale połączyła w jednej postaci realność i symbol, zwyczajność i metafizykę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji