Artykuły

Szlomo Herzl jeszcze pisze

Przewrotność Taboriego i jego formy z wiedeńskim stemplem, na dobrą sprawę, prawie że dorównuje pomysłowi Gombrowicza, by w niedorzeczną operetkową formę zakląć niedorzeczną rewolucję i... co tam jeszcze chcemy. Już tytuł Mein Kampf zderzony z odautorską kwalifikacją odmiany gatunkowej, z farsą właśnie, zdaje się zapowiadać nielada ekwilibrystykę; bo na Mein Kampf pada wybór Szlomy Herzla po znaczących przymiarkach, które prędzej mógłby czynić sam Tabori niż jego komediowy porte-parole. Osądźmy sami: "Szlomo bez właściwości", "Szlomo w poszukiwaniu straconych Szlomów", "Czekając na Szlomę", "Ostatnie dni Szlomów", samo zaś dzieło od trzech lat ma tylko jednozdaniowy początek i - jak mówi jego autor - "ono się wzbrania przed ukończeniem".

Relacje trzech tekstów o tym samym tytule (Herzla, Hitlera, Taboriego) zdają się wiernie odwzorowywać nie mniej splątane relacje czasowe sztuki; wszelkie próby ich rozwikłania kończą się nieodmiennie na scenicznym "tu i teraz", która to konstatacja winna nas umocnić w przekonaniu, że i Hoelderlinowskie motto sztuki wciąż jest aktualne: "Ciągle bawicie się i żartujecie? Wy tak musicie! o przyjaciele! moja dusza / Nad tym boleje, gdyż tak muszą czynić tylko pogrążeni w rozpaczy."

Farsa Taboriego wystawiona na scenie poznańskiego Teatru Nowego w pięć lat po wiedeńskiej prapremierze rozgrywać by się mogła w tymże mieście walców około osiemdziesięciu lat wcześniej. Do przytułku w podziemiach masarni pani Merschmeyer przy Blutgasse (i masarnia, i Krwawy Zaułek są tu nie bez znaczenia) trafiłby wówczas młodzian z prowincji z mało uzasadnionymi aspiracjami do studiów w Akademii Sztuk Pięknych. Nieudacznik ów, któremu poradzono, by został malarzem pokojowym, istotnie odegrał się na wiedeńczykach po niecałych trzydziestu latach; nazywał się przecież Hitler. W przytułku - opowiada Tabori - dzielił lokum z byłym kucharzem koszernym Lobkowitzem i Szlomą Herzlem, sprzedawcą Biblii i Kamasutry, który poświęca się jednak głównie pisaniu wiadomej książki, a po prawdzie przez cały czas próbuje nas przekonać, że "przezwyciężyć jakiegoś Hitlera można tylko wtedy, gdy jego rysy rozpozna się w sobie". Przedstawienie poznańskie w reżyserii Krzysztofa Nazara rozegrane zostało bardzo precyzyjnie w zacieśnionej przestrzeni sugerującej niską suterenę, co pozwoliło Zofii de Ines na dodatkowy efekt scenograficzny w intermediach z sylwetkami wiedeńczyków. Pojawiają się one na ukośnie opuszczonej drugiej podłodze w przestrzeni kontrastowo rozległej i rozjaśnionej mieniącą się tkaniną tła. Kto skojarzy to z filmowym ekranem, może już dalej na własne ryzyko szukać podobieństw ze sławnym epizodem na odesskich schodach. Tabori, któremu nieobca jest sztuka pisania filmowych scenariuszy, też lubi zacytować czasem filmowy dialog; w Mein Kampf uważny słuchacz wychwyci choćby pochodzący z Casablanki Curtisa: "Początek przepięknej przyjaźni".

Okazałość scenograficznej ramy nie przewyższyła jednak tym razem zawartego w niej obrazu, a więc aktorskich ról, z których wymienić trzeba wszystkie bez wyjątku: Herzl Michała Grudzińskiego zdaje się być doskonałą realizacją autorskich zamysłów i aktorskich możliwości, z Lobkowitza Witold Dębicki wydobył kilka rysów antycypujących przyszłe wcielenie trzeciego lokatora przytułku przy Blutgasse; tym trzecim jest Hitler Mirosława Konarowskiego, który wprowadził się do zespołu nader udatnie i zyskał sympatię widowni, jakiej nie mógłby mieć oryginał; Gretchen zagrała Kinga Zabokrzycka z PWST we Wrocławiu, najskrupulatniej wypełniając wszystkie zawarte w tym imieniu dyspozycje, aż po wcielenie się we wzorową członkinię organizacji. Pani Tod Grażyny Korin była Śmiercią wedle poetyckich wyobrażeń, Damą, która w każdym dyskursie ma ostatnie słowo, a Mirosław Kropielnicki Himmlischstem, który zawsze, jak wiemy, wykonuje rozkazy.

W Poznaniu Mein Kampf brzmiało walcem i marszową, wiedeńską muzyczką, ale z farsy, którą zapowiada autor, pozostała tylko literacka sytuacja, dla jednych za mało zabawna, dla drugich aż nadto. Krzysztof Nazar wykazał więcej zrozumienia dla tych ostatnich, rozbawienie reszty pozostawiając Michałowi Grudzińskiemu. I to się udało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji