Wielki mały człowiek
"Libertyn" Erica Emmanueia Schmitta to błahostka - farsa, której bohaterem jest wielki człowiek. Nadrzędnym celem autora tekstu, a takie aktorów występujących w Ateneum, jest rozbawić widza, dać mu chwile rozrywki lekkiej, przyjemnej, ale i inteligentnej.
Tytułowy Libertyn (Leonard Pietraszak) to Denis Diderot, filozof i krytyk, jeden z czołowych przedstawicieli francuskiego Oświecenia. To także inicjator Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, w której wraz z innymi myślicielami tamtej epoki opisuje poszczególne hasła filozoficzne. W spektaklu poznajemy go w chwili, kiedy pozuje do portretu pani Therbouche (Maria Pakulnis). Ich miłą pogawędkę w czasie pracy przerywa wejście zdenerwowanego kolegi głównego bohatera - Baronneta (Grzegorz Damięcki), który błaga Diderota, by ten natychmiast wszystko rzucił i zabrał się do napisania hasła "moralność", gdyż właśnie tego brakuje w kolejnym tomie encyklopedii.
Czy bohaterowi uda się to wykonać?
Jedna z najbardziej poważanych nauk na świecie staje się w tym spektaklu niczym w porównaniu z doświadczeniami miłości. A najpopularniejszy filozof epoki nie może poradzić sobie z tym, o czym pisze od kilkunastu lat...
"Libertyn" jest kolejnym przykładem na to, jak można się pobawić odbrązowiając znane postaci historii i kultury. Diderot okazuje się Casanovą i trochę naiwnym miłośnikiem pięknej płci. Naiwnym, bo dającym się przechytrzyć pani Therbouche i młodej D'Holbach (Agata Buzek). Ten, który potrafił sprostać niezwykle trudnym i dla wielu niezrozumiałym naukom, nie umie poradzić sobie z kobietami. Kameralny spektakl w Teatrze Ateneum przygotowany z okazji 40-lecia pracy artystycznej Leonarda Pietraszaka bawi treścią i może podobać się dzięki aktorom. Dobrze wypadają Maria Pakulnis i Agata Buzek. Ta pierwsza grająca niemłodą już, ale za to inteligentną złodziejkę, udowadnia, że nie ma dla niej ról nie do wykonania. Druga, jako młodziutka i sprytna przyjaciółka córki Diderota, potrafi być nie tylko urocza, ale i komiczna.
