Artykuły

Filozof w dezabilu

Najnowsze przedstawienie Teatru Ateneum jest nostalgiczną wycieczką w XX-lecie międzywojenne. "Libertyn" Erica-Emmanuela Schmitta mógłby bowiem z całą pewnością doczekać się wystawienia w ówczesnym Teatrze Małym, o którym mówiono, że "mały, ale świntuch". Po obejrzeniu tego przedstawienia szybko zadamy sobie pytanie: czy powabniejszy jest filozof w spodniach, czy też bez? Autor zajął się postacią Denisa Diderota, który nie może dokonać sensownego wyboru pomiędzy pisaniem hasła "moralność" do słynnej Encyklopedii a poświęceniem się urokom libertynizmu. W rezultacie "moralność" rywalizuje z obłapianiem trzech pań, a niezdecydowany bohater ponosi intelektualne konsekwencje swojego wyboru. Moralność odstawia na bok, zajmuje się damą o psychicznej konstrukcji głodnej modliszki. Sztuka "Libertyn" jest więc rzeczą niezwykle cenną z punktu widzenia edukacji. W bezpretensjonalny sposób pokazuje, czym tak naprawdę był Wiek Światła, a także, że filozofia to nic trudnego. Zwłaszcza jeśli przyozdobi się ją dowcipem o teściowej, konstatacją, że wszyscy mężczyźni to samce i tylko jedno im w głowie, a także z życia wziętymi sentencjami: "gdy widzę ludzi idących do ślubu, to widzę parę wołów prowadzonych na rzeź". Dodajmy do tego bezpretensjonalne wariacje na temat Żydów i wyjaśnioną na szczęście niepewność, czy wielki filozof był obrzezany, czy też nie. W "Libertynie" panie traktują panów jak przenośne punkty inseminacyjne, o czym zresztą bez skrępowania mówi się w tekście tego pouczającego dramatu. Bawarska lekkość humoru sztuki każe odczuwać ulgę i wdzięczność wobec jej autora. Diderot jest w niej bowiem jedynie nieszkodliwym erotomanem. Mogło być przecież inaczej. Pomysłowy autor mógłby przecież kazać mu cierpieć na przykład na biegunkę, która dałaby pretekst do jeszcze ciekawszych scenicznych figlasów. "Libertyn" nie jest jednak dramatem całkowicie błahym. W połowie sztuki autor zaczyna uderzać w inne tony. Robi się głęboki, wręcz egzystencjalny. "Życie to śmierdząca nora", a "filozofia to dziwka oddająca się bez żenady bezzębnym starcom". Na całe szczęście autor nie pozostawia nas w nastroju przygnębienia. Pod koniec krótkiego, trwającego zaledwie godzinę wykładu filozofii Oświecenia, powraca do beztroskiego tonu. Jak ocenić tekst i przedstawienie? Najtrafniejsza ocena sztuki zawarta jest w samym tekście. Dama maluje filozofa zdejmując zeń ubranie, aliści pracy swej nie kończy. Namalowała wszystko - tors, nogi, okolice służące nie tylko filozofom do tzw. zajęć fakultatywnych. Nie namalowała tylko głowy.

Przedstawienie na Scenie 61 zagrano sprawnie i na całe szczęście szybko. Leonardowi Pietraszakowi (na zdjęciu z Agatą Buzek), obchodzącemu rolą Diderota 40 lat pracy scenicznej, życzymy uczczenia jubileuszu 50 lat w teatrze rolą Króla Leara lub przynajmniej Guślarzem w "Dziadach".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji