Artykuły

40 lat minęło... albo refleksja jubilata

Od pierwszych ról był ulubieńcem publiczności. I tak zostało do dziś. Może dlatego Leonard Pietraszak nie zauważył tych czterdziestu lat na scenie. Od swego poznańskiego debiutu w 1960 roku niemal wieczór w wieczór w teatrze. Od 23 lat w "Ateneum". Ci, którym udało się policzyć wszystkie teatralne role Jubilata, utrzymują, że było ich 70! A jak różne! Szekspirowski Romeo - proszę bardzo! Bezwzględny Mackie Majcher - dlaczego nie? Błyskotliwy detektyw - to jest to! Niewierny mąż - a jakże! I wreszcie niemoralny "Libertyn", bo sztukę pod tym właśnie tytułem, gdzie Pietraszak zagrał brawurowo rolę Diderota, teatr "Ateneum" wybrał na jubileusz aktora. Rozpieszczany przez kobiety bohater, by wymienić garnitur wielbicielek Libertyna: Maria Pakulnis, Agata Buzek, Elżbieta Starostecka, Magda Wójcik, uwielbiany przez widzów aktor, czy może mieć jeszcze jakieś tęsknoty? Okazuje się, że tak. Tęskni do teatru, który kiedyś był drugim domem, gdzie grało się w kości, gadało do rana z przyjaciółmi, skąd nie chciało się wychodzić. Dziś, każdy zaaferowany tysiącem innych spraw, wpada na spektakl i jeszcze szybciej wypada, gdy tylko opadnie kurtyna i wybrzmią ostatnie oklaski. Może dlatego coraz chętniej wraca do własnego domu z ogrodem, traktując go jako azyl w zagonionym świecie. Zaczyna nawet podzielać zamiłowania swojej żony, aktorki Wandy Majer, która zdradziła teatr, nie wiadomo dla której z nowych pasji bardziej, literatury czy natury. Sława? Pieniądze? Mogą stanowić dodatek, ale sens życia? Przewrotny wdzięk jego cynicznych bohaterów - na przykład Męża ze "Związku otwartego" Dario Fo - nie przekłada się na jego życiową filozofię. Zdejmuje kostium i dalej jest sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji