Artykuły

Kubuś Fatalista

Uczestnicy greckich sympozjonów prowadzili swoje dyskusje spoczywając na łożach, a perypatetycy z gaju Akademosa - przechadzając się. Natomiast obaj bohaterowie znakomitej powieści Diderota "Kubuś fatalista i jego pan" dyskutują przeważnie... jadąc konno, podczas długiej podróży - właściwie do nikąd.

Jest to powieść osobliwa i dzięki swojej tematyce, a i formie, jako że sam Diderot (1713 -1784) wspaniały pisarz, redaktor słynnej Encyklopedii, jeden z filarów francuskiego oświecenia zakłada przekornie, że pisząc ją "gardził, tym wszystkim, czym zazwyczaj posługują się powieściopisarze".

W sumie jest to jak gdyby wielki, niezwykle rozwichrzony dialog Kubusia z jego panem, a głównym tematem - historia amorów Kubusia. Jednakże, jak opowiadanie Wojskiego Hreczechy o dziku i o księciu de Nassau, relacja jego rwie się ustawicznie. W międzyczasie autor wprowadza bowiem własne, swawolne, i satyryczne komentarze, każe uwikłać się bohaterom w osobliwe sytuacje, wplata soczyste anegdoty i facecje godne Rabelais'go i pikantne historyjki, jak gdyby przepisane z "Dekameronu". Takie np. jak kapitalnie przewrotne opowiadanie o miłości i wyrafinowanej zemście markizy de la Pommeraye, o pięknej Justysi i jeszcze piękniejszej Dyzi "dla której każdy zrobiłby największe głupstwo, byle ona w zamian uczyniła jedno maleńkie dla niego".

O cudzych i własnych słabościach mówi zresztą Kubuś z wyrozumiałością. Łatwo rozgrzesza i siebie i bliźnich, wychodzi bowiem z założenia, że wszystko to, co zdarzy się na tym bożym świecie, napisane było w górze.

Filozofia Kubusia jest czysto fatalistyczna. Wprawdzie jako człowiek prosty nie wie, co na temat predestynacji mówi św. Augustyn czy XVI-wieczny Sobór Trydencki, wierzy jednak niezmiennie, ze człowiek nie ma wpływu na bieg wydarzeń tak, że biernie podporządkowywać się trzeba wyrokowi losu: i bardzo mu z tym dobrze!

Powieść Diderota jest przy tym znakomitym odzwierciedleniem obyczajowości i ówczesnych stosunków społecznych. Jeśli więc sięgniemy głębiej, pod warstwą frywolnej pianki znajdziemy tu również kąśliwą krytykę feudalnej Francji, którą zmiecie niebawem huragan wielkiej rewolucji.

Dialogowy charakter "Kubusia fatalisty" zachęcił Witolda Zatorskiego do przerobienia go na sztukę teatralną - i w tej też formie (również w reżyserii Witolda Zatorskiego, a oprawie scenograficznej Jerzego Grzegorzewskiego) oglądamy go teraz w Małej Sali Teatru Nowego.

Sama powieść Diderota to godna piwnicy starego Colasa Breugnona butla burgundzkiego wina, przy którym lekko się filozofuje i prawi frywolne facecje. Natomiast w adaptacji Zatorskiego, to puchar scenicznego cocktailu, na którego smaki i smaczki składają się: konwencje teatru, pantomimy, musicalu i... cyrku. Jest to pokaz czystego kunsztu aktorskiego a i sprawności fizycznej. Jest w tym wdzięk staroświecczyzny i śmiałość nowamorskich propozycji. A przy tym wszystkim... jest sam Danis Diderot.

Witold Zatorski nie wprowadza udziwnień dla samego udziwnienia. Zaproponowane przez niego umowności, zsynchronizowane z wyborną muzyką Stanisława Radwana, oraz przyjemnymi piosenkami (również Zatorskiego) rozwijają się logicznie i konsekwentnie, poszczególne zaś przerywniki stanowią fragmenty organicznie związane z całością spektaklu.

Zasadniczą osią sztuki pozostał dialog, który prowadzą (imitując jazdę konną) Kubuś i jego Pan. Raz wraz przerywają go jednak przeróżne wydarzenia, które (podobnie jak i same opowiadania Kubusia) ilustrują i dopełniają aktorzy, wcielający się kolejno w różne postacie, grający bez kostiumów i rekwizytów.

Kamertonem, ustalającym w myśl założeń reżysera rytm spektaklu, jest gra Bogusława Sochnackiego. Jako Kubuś stworzył on nową, wręcz znakomitą kreację. Z humorem i wigorem opowiadał gadki nie zawsze moralne lecz zawsze pocieszne i filozofował zabawnie, łącząc stoicyzm fatalisty z postępowaniem epikurejczyka nieobojętnego na uciechy świata. Giętki w słowie, plastyczny w geście nie sługa ale "pan swego pana" umiał w pewnej chwili zademonstrować, iż należy do tej generacji francuskiego proletariatu, która niedługo potem szturmować będzie bramy Bastylii.

Bogusławowi Sochnackiemu wybornie sekundował cały zespół. Zasłużone brawa zbierały w swoich rozlicznych wcieleniach scenicznych panie Zofia Grąziewicz (Wieśniaczka, Gospodyni, Pani de la Pommeraye) oraz Barbara Dziekan (Pokojówka, Pani Zuzia, Dyzia), pięknie podająca przy tym piosenki (z których ostatnia była jednak nieco rozwlekła).

Z brawurą i humorem przeplatając kwestie tekstowe ...sztuczkami akrobatycznymi i scenkami pantomimicznymi zagrali swoje role panowie: Ryszard Stogowski (Pan), Ryszard Dębiński (Wieśniak, Kat, Byk), Zbigniew Nawrocki (Chirurg, Kramarz), Maciej Góraj (Kelner, Lokaj, Byczek).

Poważnie encyklopedysta, mądry filozof Diderot napisał prawdopodobnie swego "Kubusia" dla własnej zabawy. Kulturalną zabawą jest też adaptacja tej powieści, zaprezentowana teraz w Małej Sali. Myślę jednak, że dokonanie pewnych drobnych skrótów spotęgowałoby jeszcze bardziej teatralną urodę tego oryginalnego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji