Artykuły

Światło z "Miłosierdzia"

W "Miłosierdziu" Rostworowskiego wiecznie niezadowolony człowiek w zawierusze życia goni za szczęściem po błędnych drogach.

Droga "w gorę", pojmowana w myśl nauki Zbawiciela, jest wąska i ciernista. Przez śnieżną, śliską i wąską przełęcz gór i trudności trzeba przechodzić w słoneczną dolinę zaalpejską. Bo tak... da capo al fine - tak od pierwszej próby aniołów aż do ostatniego grzesznika.

Nie tylko narody odbywają pustynny marsz oczyszczenia, ale każdy poszczególny człowiek. Biada temu, co w życiu nie miał swojej Golgoty! Ten nie będzie całkowitym człowiekiem. Będzie powierzchowny. Każdy znaczniejszy człowiek przechodzi walki i upokorzenia. Nawet od spowiedzi do spowiedzi zmaga się człowiek że stromością swojej natury. Ziemia, na której hula szatan zazdrości i pychy panowania, to Kościół wojujący. Już tu na ziemi można osiągnąć niebo duszy, ale przez walkę. Do triumfu dochodzi się przez zmagania, przez ofensywę i defensywę choćby nie miesiące, ale lata całe nie udało się linii frontu przerwać.

Człowiek o nastawieniu doczesnym tego nie zrozumie nie zrozumiał tego tchórzliwy naród żydowski, ogarnięty żądzą złota i panowania w Jerozolimie.

"Każdy człowiek pragnie - w naturze to leży -

jak najwięcej jadła, picia i odzieży.

I dlatego też zazdrości

sąsiadowi majętności

skłonny do grabieży."

Człowiek upadły chce się panoszyć. Kto przeciw skażonej naturze człowieka wystąpi, ten spotka się z reakcją. Prawda w, oczy kole, ale najbardziej faryzeuszów złej woli. Przewrotność ciągle krzyżuje Prawdę i handluje z wężem - kłamcą. Woła słowami włóczęgi - demona i oszusta:

"Przeto gwoli panowania

do mnie wszystkie opętania!

Do mnie, kto w łupiestwo wierzy!

Do mnie, kto nienawiść szerzy!

Do mnie zbrodnie! Do mnie miecze

godzące w prawa człowiecze."

Niehamowana szlachetnym "patrzeniem w górę" natura ludzka zdolna jest zdeprawować wszystkie stany i z ofiary Chrystusa uczynić karykaturę:

"Zstępuj z krzyża

oto ku tobie się zbliża

chciwiec na złoconym tronie,

chciwiec na jednym zagonie,

chciwiec na pobojowisku,

na urzędzie, na śmietnisku,

abyś go za twe rany

ogłosił panem, nad pany."

W Rosji zamachem, w Hiszpanii ustępstwem złożono płaszcz królewski na plecy dziadówki, a tymczasem "były miasta, były sioła, gospodarzy śmierć dokoła". Zawzięty fornal nie da rady bez "Miłosierdzia" pyskatej a bezbożnej dziadówce.

"Pyskuje. Pyskujcie se ile wlezie!

Dopiero gdy ścieknie krew po żelezie,

ujrzycie, kto z wami puścił się w tan."

Jedno bardzo nas w misterium uderza. Wśród niepokoju bogacza i oratora, przebiegłości dziadówki i tyrana,, wśród wycia mściwej zgrai ten spokój i powaga litującego się "Miłosierdzia".

Czego potrzeba tym, co przeciw "Miłosierdziu" ujadają i grzeszą? Potrzeba, by się odrodzili z łaski Bożej. Tak jak dzisiejsze skłócone narody, tak i tu wszyscy ją odrzucają, chociaż "Miłosierdzie" do nich puka słowami sędziego: "Oto człowiek". W trzecim akcie już wszyscy za nią tęsknią. Wzruszająca to chwila, gdy niebo się otwiera i "Miłosierdzie" poprzedzane niebianami łaskę i pokój i chleb powszedni daje.

Końcowe słowa reżysera a raczej poety: ,,Bo tak... da capo al fine" nie mówią, jak uważam, o kryzysie Odkupienia. Przeciwnie, chciałbym je utożsamić z pożegnaniem we Mszy Św.: Ite missa est. Idźcie ze zdrowym rozsądkiem w misterium życia! Samolubni, kompromisowi, chytrzy na was czekają! Walczcie! Pycha kusi ducha, jabłko materializmu ciało! Czuwajcie! "Nie daj mi Panie bogactwa ani ubóstwa, ale tyle ile tylko mi potrzeba do życia". Duch niech zrywa się jak orzeł ponad przyziemność. To droga jedyna, która już tu daje zadowolenie.

Rostworowski jak Krasiński szedł "do coraz wyższych kół przez drugich podnoszenie". Do radości i zdrowej siły przez walkę i pracę. Przypominał potrzebę ofiar w życiu, które jest jak tragedia poważne a nie dancingowe. Zresztą sam Rostworowski szeroką ręką czerpał z Odkupienia i nigdy nie tracił pokoju i wesołego usposobienia, chociaż miecz rychłej śmierci wisiał nad nim lata całe.

Toruń pobił Kraków! Gra toruńskich artystów, reżyseria, dekoracje, efekty świetlne przewyższyły premierę "Miłosierdzia" w Krakowie. Tak stwierdzają naoczni świadkowie, którzy w r. 1920 byli tam w Teatrze im. Słowackiego, gdzie dyrektor Bracki grał także rolę "włóczęgi". Brawo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji