Artykuły

Detective story Juliusza Słowackiego

Gdyby w czwartkowym Teatrze Sensacji istniała tradycja prezentowania widowisk kostiumowych z dawnych epok - sztuka Juliusza Słowackiego pt. "Beatryks Cenci" pasowałaby tam jak ulał. Ale - oczywiście - jest to dzieło naszego wieszcza i rzecz cała musi się odbyć z wszelkimi honorami. Zresztą dobrze się stało, bo "Beatryks Cenci" należy do tragedii grywanych rzadko - zapewne z tej racji, że w twórczości Słowackiego nie zajmuje miejsca poczesnego. W popularnej monografii Juliusza Kleinera czytamy o niej słowa rzeczowe, lecz nie euforyczne. Ba - jest tam nawet i maleńkie "ale": "... Słowacki nie ustrzegł się od nieprawdopodobieństw i niekonsekwencji". A przecież w tej sztuce wyposażonej w zawiłą fabułę i dobre tempo - jest materiał na soczyste, dramatyczne widowisko.

Gustaw Holoubek - reżyser telewizyjnego spektaklu o rodzinie Cencich, przygotował przed kilku laty świetne przedstawienie "Mazepy". Najwyraźniej dobrze się czuje w świecie Słowackiego, wydobywając zeń to, co mroczne, zawiłe, okrutne i gwałtowne. Tym razem doszedł jeszcze jeden aspekt: turpistyczny! W "Beatryks Cenci" króluje brzydota. Jest to brzydota wieloraka: odrażające są postaci i namiętności, pobudki i czyny. Ową brzydotę wydobył Gustaw Holoubek pewną ręką. Idąc zaś za intencjami Słowackiego - dbał o to, by równoważyć ją liryzmem i groteską. Było to konieczne, ponieważ trup pada gęsto, a w takich razach tragedia może się przerodzić po prostu w makabrę.

Prawdę mówiąc, momentami spektakl grawitował w stronę opowieści makabrycznej o wątku kryminalnym wyposażonym w doskonały pomysł "zemsty zza grobu". Ta warstwa sztuki jest zresztą żywa, ona nadała tempo całemu spektaklowi i siłą rzeczy na czoło wyszła postać księdza Negri. I tu dochodzimy do niezwykłego atutu spektaklu Gustawa Holoubka - myślę, że on nadał sztuce nieoczekiwanego wymiaru. Oczywiście - aktorstwo było świetne, ale w moim przekonaniu - rewelacją był Zdzisław Wardejn, którego kilkakrotnie mieliśmy okazję podziwiać w TV, tym razem jednak młody aktor objawił prawdziwy kunszt, tworząc postać fascynującą, postać z wielkiej tragedii, w której ogniskuje się wszystka podłość tego świata. Wardejn grał oszczędnie, nawet kwestie wierszowane mówiąc prozą, świadomie operując każdym gestem, więcej niekiedy wyrażając spojrzeniem niż tekstem. Ta postać jest wspaniałym pomysłem teatralnym Juliusza Słowackiego wprowadzonym między ludzi, którzy niegdyś żyli naprawdę i byli aktorami ponurej historii. Powiedzmy więc raz jeszcze: w poniedziałkowym teatrze TV - zaistniał aktor obdarzony dużym talentem i doskonałą techniką.

Zgódźmy się, że nie było to przedstawienie wielkie, które zapada w pamięć na długo (jak choćby "Mazepa" w reż. G. Holoubka), ale na pewno wielu telewidzów śledziło spektakl z zapartym tchem, może nawet tak, jak się ogląda z temperamentem napisaną "detective story". Swoją drogą "Beatryks Cenci" J. Słowackiego - to kapitalny scenariusz filmowy, o ileż "gęstszy" od tego, podług którego Włosi nakręcili mierny film o rodzinie Cencich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji