Artykuły

Wydarzenia Zielonogórskie: Jak je zapamiętać

Cztery lata temu w piśmie "Dialog" opublikowano sztukę "Pokropek", którą wystawił nasz Teatr Lubuski. Dołączono tekst o historycznym tle zajść w 1960 r. Dodałem tam swoje zdanie. Sam autor sztuki Ireneusz Kozioł przyznawał, że nie za wiele wiedział o historii Wydarzeń - mówi Bogdan Biegalski w rozmowie z Arturem Łukasiewiczem z Gazety Wyborczej - Zielona Góra.

Artur Łukasiewicz: Zmarły w ub.r. prof. Konrad Stawiarski chciałby, aby na pomniku upamiętniającym Wydarzenia Zielonogórskie z 1960 r. znalazł się napis "Zielonogórzanom, którzy jedyny raz stawili opór komunistom". Miał rację?

Bogdan Biegalski: Przesada. Zbyt patetyczne. Dlaczego jedyny raz? Bo w sposób tak spektakularny? Sądzę, że opór w PRL miał różny wymiar, było nim choćby codzienne życie, by nie robić świństw. Poza tym w 1980 r. ludzie też podnieśli głowy. Wielu zielonogórzan zaangażowało się w Solidarność. Konspirowali, spotykały ich represje. Sądzę, że to niedobry trop. Ważniejsze dla mieszkańców, by o Wydarzeniach Zielonogórskich wiedzieli. Nie miejmy złudzeń. One pozostają w powszechnej świadomości nieznane. Cztery lata temu w piśmie "Dialog" opublikowano sztukę "Pokropek", którą wystawił nasz Teatr Lubuski [na zdjęciu scena ze spektaklu]. Dołączono tekst o historycznym tle zajść w 1960 r. Dodałem tam swoje zdanie. Sam autor sztuki Ireneusz Kozioł przyznawał, że nie za wiele wiedział o historii Wydarzeń. Natomiast młody reżyser spektaklu, nieżyjący już Piotr Łazarkiewicz, spytał: "Dlaczego my w Warszawie o tym nie wiemy". Nie tylko w Warszawie, na miejscu też.

Zgoda. Wydarzenia Zielonogórskie nie mają w mieście swojej legendy. Jednak historycy nadrabiali stracony czas. Pan z Tadeuszem Dzwonkowskim napisaliście książkę. IPN z Uniwersytetem wydali opasły tom dokumentów z 1960 r. Wydaje się, że wszystko już wiemy.

- Nie zgadzam się. Nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego. Proszę przejrzeć opublikowane dokumenty. Brakuje istotnych. Nie ma akt z procesów sądowych. Wyparowały, nie ma śladu. Szczątkowe są akty oskarżenia uczestników. Te potrafią wprawić w zdumienie. Do wspomnianego "Dialogu" podrzuciłem kopię aktu oskarżenia spawacza z Zastalu. Prokurator pisze w nim, że ten robotnik 30 maja wrócił do domu, po obiedzie wypił 200 gram denaturatu i poszedł do miasta robić zamieszki. W "Dialogu" pytali, co ja z tym denaturatem. Czy to ważne? Owszem, bardzo. Tak piszą o spawaczu, mieszkającym przy ul. Harcerskiej, gdzie byle kto nie dostawał mieszkania. Spawacze byli świetnie opłacaną elitą wśród robotników. A tam chcieli z niego zrobić degenerata. To świetny przykład propagandowy.

Więc mamy nieliczne akty oskarżenia, listy zatrzymanych. Mam wątpliwości, czy to pełne listy. Jest jeden zbiór nazwisk skazanych przez kolegia karno-administracyjne. Jeden, chyba pełny. Ale nie można wykluczyć, że tych list nie było więcej.

Przecież powstały tylko na podstawie repertoriów. Niektóre dokumenty ktoś opatrywał znaczkiem przypominającym lizaka, taka literkę "p". Pomagał sobie i wskazywał tych, co brali udział w zamieszkach. Ale czy wszystkich? Tego już nie wiemy. Nie ma ani jednego tomu akt sądowych. To jest najbardziej odczuwalny brak. O ile w książkach Tadeusz Dzwonkowski pokazał tło polityczne Wydarzeń Zielonogórskich, to pełnej historii sądowej i represyjnej rozprawy z demonstrantami nie znamy. Więc wiemy, że zajścia z 30 maja wpisują się w ciąg wydarzeń końca lat 50., kiedy komuniści stosują metodę wypychania Kościoła z życia społecznego.

(...)

Bogdan Biegalski - historyk, badacz, archiwista, autor książki o powojennym niepodległościowym podziemiu na Środkowym Nadodrzu, współautor książki o Wydarzeniach Zielonogórskich, pracuje w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sulechowie.

całośc w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji