Artykuły

Powiało nadzieją

Trzecia w dorobku Giuseppe Verdiego opera "Nabucco" od początku miała dobrą passę.

Poznańska premiera opery "Nabucco" realizowana w (po ?) trudnym okresie dla Teatru Wielkiego im. S. Moniuszki przynosi nadzieję na lepsze czasy dla tej szacownej sceny. Jest ku temu kilka przesłanek.

Z pewnością zawsze nowa ekipa kierownicza, w tym przypadku ze Sławomirem Pietrasem na czele, wprowadza nowego ducha i zapał do pracy. I efekt tej ogromnej pracy całego zespołu Teatru był widoczny w premierowym spektaklu. Marek Weiss-Grzesiński jest reżyserem o już bardzo dużym dorobku i doświadczeniu. Swą ideę "Nabucco" od pierwszego wystawienia w Istambule konsekwentnie wciela w życie. Przy całym wyeksponowaniu czynników religijno-patriotycznych nadał spektaklowi zwartość, wyrazistość i tempo. Te same elementy dominują w kierownictwie muzycznym Jose Marii Florencio Juniora. Pod jego stanowczą, dynamiczną batutą spektakl toczy się wartko, a przecież w umiejętnym akompaniamencie pozwala on solistom, chórowi i orkiestrze wyrazić całą ekspresję i wrażliwość (owacyjnie przyjęte "Va pensiero").

Pozornie "stojąca" opera, za jaką uważa się "Nabucco", jest zadziwiająco ruchliwa (np. pojawiający się tłum Żydów w akcie I, czy falujący tłum Babilończyków w akcie III). Dalekie od statyczności są chóry, tłumy, oddziały wojsk, a nawet autentyczne konie (I). W oryginalnym układzie pojawia się balet (choreografia Emila Wesołowskiego).

Silnym elementem poznańskiej inscenizacji jawi się scenografia (Paweł Dobrzycki), a zwłaszcza jej udane efekty przestrzenności planów, czy choćby owe słynne wiszące ogrody. Równie imponujące okazują się stroje (Maksymilian Kreutz), czy starannie zorganizowane oświetlenie (P. Dobrzycki, Jerzv Bojar).

Najatrakcyjniejszym elementem każdego spektaklu operowego są jego soliści, takie są wymagania i oceny współczesnej publiczności. Poza wszelką klasyfikacją ocenić trzeba kreację Romualda Tesarowicza jako Zachariasza, najwyższego kapłana żydowskiego, pełną piękna wokalnego i ekspresji postaci. Duży aplauz publiczności zyskała postać Nabucco, której głęboki wyraz nadał Zbigniew Macias. Dalszy rozwój artystyczny potwierdziła Jolanta Podlewska. Jej Fenena okazała się bardzo jednoznaczna i wyrazista. Rozczarowali natomiast tak Joanna Cortes (Abigail), ekspresyjna w średnicy, ale niedokładna w górnym rejestrze, jak i Sylwester Kostecki (Ismael) forsownym, rozwibrowanym tenorem.

Kolejne pochwały należą się zasłużenie chórowi Teatru Wielkiego, imponującemu w "ruchliwych" scenach zbiorowych aż po "statyczne" "Va pensiero" (przygotowanie Jolanta Dota-Komorowska). Entuzjazm publiczności nie wynikał li tylko z tradycji. Był także powiewem nadziei.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji