Artykuły

Jaki będzie Festiwal Malta po flamandzku?

Najbardziej znany poznański festiwal kulturalny rozpoczyna się już za niecałe trzy tygodnie, o czym przypominają wszechobecne, różowe plakaty. Najbardziej intryguje w nich jednak nie kolor, a podtytuł "Idiom: Flamandowie". O tym, co się za nim kryje, próbowaliśmy dowiedzieć się podczas kilkudniowej podróży po Flandrii, która stopniowo staje się regionem mającym aspiracje daleko większe, niż tylko bycie jedną z prowincji Belgii - pisze Marcin Kostaszuk w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Wbrew powszechnemu przekonaniu z Belgami Polaków łączą kręte ścieżki historii - tyle że Belgia była zabawką w ręku mocarstw nie przez dziesięciolecia, lecz przez stulecia, przechodząc przez ręce francuskie, niemieckie, hiszpańskie, austriackie i niderlandzkie. Suwerenna Belgia powstała w wyniku rewolucji w 1830 roku, której wybuch nastąpił 25 sierpnia w... teatrze. Bunt przeciwko niderlandzkiej zwierzchności wywołało bowiem poruszające, patriotyczne przedstawienie "La Muette de Portici", którego publiczność, po wyjściu z brukselskiej opery wszczęła zamieszki. Z południowych prowincji dzisiejszej Holandii powstało państwo, złożone z dwóch głównych prowincji: Flandrii i mocno związanej z kulturą francuską Walonii. Flandria to północna prowincja Belgii, obok Walonii i stołecznego regionu Brukseli jeden z trzech regionów autonomicznych tego kraju.

Luc van Dries z Flamandzkiego Instytutu Teatralnego nie demonizuje "nocy w operze", jako źródła siły sceny teatralnej we Flandrii. Z prostego powodu: "La Muette de Portici" było sztuką wykonywaną po francusku. W kraju, w którym istnieją trzy wspólnoty językowe (flamandzka, francuska i niemiecka), ale 60 procent ludności posługuje się flamandzkim , dopiero w połowie XX wieku zaczęła się kruszyć dominacja francuszczyzny. Pierwszy teatr, w którym wystawiano sztuki także po flamandzku, powstał w 1945 roku, ale dopiero od 1967 roku można mówić o powstaniu warunków dla zaistnienia odrębnej sceny flamandzkiej.

- Nie ma czegoś takiego jak belgijska tożsamość - autorytatywnie stwierdza Luc van Dries. - Gdy w części walońskiej teatr coraz wyraźniej zamieniał się w muzeum tej sztuki, we Flandrii rozpoczął się proces decentralizacji, także w sferze sztuki. Wraz z rozwojem takich miast jak Antwerpia, Bruksela czy Brugia, zaczęły w nich powstawać niewielkie, ale prężne centra sztuki, do których trafiały sztuki najbardziej inspirujących twórców na świecie. Można tu mówić o czterech falach: od teatru beckiettowskiego, poprzez wpływ takich artystów jak Jerzy Grotowski czy Tadeusz Kantor (tę tezę potwierdzi później w rozmowie wybitny reżyser Jan Fabre - przyp. Kosta), polityczny teatr lat 70. i 80. aż do postmodernistycznego fermentu od lat 80. Taka była konsekwencja spotkań z takimi twórcami jak Peter Brook, Tadeusz Kantor, Living Theatre, Robert Wilson, czy Pina Bausch - uważa van Dries.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji