Artykuły

Ślub

Witold Gombrowicz napisał sztukę "Ślub" podczas drugiej wojny światowej. Ale napisał ją dla tych, co wojnę przeżyją, dla tych co będą musieli (jeżeli zechcą) żyć dalej. Tej sztuki nie trzeba tłumaczyć i nie trzeba jej streszczać. Zrobił to sam Gombrowicz i to dwukrotnie. Dokładnie wyłożył o co mu chodziło w tym sennym koszmarze-przepowiedni. A o co mu chodziło? O to, co wszyscy wiedzieliśmy od dawna, co wiemy, co czujemy i przeżywamy. Chodziło mu o pokazanie mechanizmu sekretnego, który sprawił, że nasze życie jest takie jakim jest nasze życie, Żeby ułatwić sobie i czytelnikom sprawę, podzielmy tę aferę na okresy historyczne.

Okres pierwszy - przedwojenny. Już wtedy wtajemniczeni wiedzieli, że wszystko się wali. Gombrowicz wiedział to najlepiej. Wiedział, że forma, czyli to co powinno się robić, co powinno się myśleć, jak powinno się zachowywać - jest kłamstwem. Wiedział, że siła nowego, choć groźna, jest gdzie indziej, że nie jest w rytuale, nie w formie i w zasadach, ale w bezforemnej, nihilistycznej prawdzie biologii. Okres drugi - wojna. Gombrowicz nie brał w niej udziału. Pracował wtedy w banku w Argentynie i miał swoje kłopoty duchowe. Ale wojna przyznała rację Gombrowiczowi: bezforemna, tłumną, ciemna plazma życia, śmierci, bólu, głupoty, strachu, okrucieństwa i tego wszystkiego, co jeszcze się pod pokrywką dawnej, komiczni, anachronicznej formy trzymało - wyzwoliło się i zalało nasze dusze i nasze umysły. Ale tu uwaga!!! następuje trzeci okres.

Okres powojenny. Okazało się, że stwarzająca się ciągle, bezforemna plazma istnienia musi mieć jakąś formę, że nie może bez niej istnieć, że te formy są wymyślane, że jest ich coraz więcej, że są wciskane na to rozszalałe biologiczne błoto ludzkiej zwierzęcości. Formy ułomne, formy nakazane, formy sztuczne, formy umowne, byle jakie, pragmatyczne, wymyślone. I z tego powodu "Ślub" jest jedną z najbardziej ważnych, chociaż najbardziej nużących prób przezwyciężenia tej strasznej, konfliktowej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Jest jeszcze jedna taka próba, ale daje ona definitywnie, negatywną odpowiedź; tą próbą jest "Kamienny świat" Borowskiego, książka uznana za wstrętną, dlatego bo była prawdziwa. "Ślub" jest również odrażający, jest również tragiczny; i właściwie dla tych, którzy chcą zachować kłamliwy spokój duszy i dla tych którzy chcieliby dzieci swoje wychować w świecie zdrowych zasad, sztuka ta powinna być zakazana. Czy też - oni sami powinni sobie ją zakazać.

Ale jednak, ale mimo wszystko żyjemy dalej. Niektórzy mówią, że jest już po końcu świata, ale przecież jednak istniejemy. I dlatego, bez chowania głowy w piasek dobrych, nieprawdziwych prawd, powiedzmy sobie że "Ślub" posiada ogromne wartości ideowe. Co to znaczy? Znaczy to, że jest on ukazaniem tego jaką cenę trzeba płacić za istnienie w naszej teraźniejszości. I pokazuje, że trzeba tę cenę koniecznie płacić, żeby nie kłamać, żeby nie być kimś, najbardziej godnym pogardy - człowiekiem, który zgadza się, aby go, dla jego dobra, okłamywano. Gombrowicz sam wziął sobie na kark ten ciężar i nam go na głowy zwalił. Ten ciężar to poczucie osobistej odpowiedzialności za to wszystko, co się dzieje. Możesz zdradzić, możesz zabić, możesz być podły, możesz być głupi. Ale nie chcesz być podły, nie chcesz być zdrajcą, nie chcesz być głupi... dlaczego? Właśnie - dlaczego? (Bo przecież to często się opłaca!!) Nikt tego nie wie, nikt nie potrafi powiedzieć na pewno, nikt! A jednak, a przecież coś tam się kołacze, niepokoi, namawia.

Nie, to nie jest żaden manifest nawołujący do pokuty oraz do poprawy świata. To jest właśnie najstraszniejsze, że tego u Gombrowicza nie ma i to jest też genialne. Nie ma rozwiązania, nie ma celu. Jest tylko czarna dziura przyszłością którą my wypełniamy swoimi czynami. I te czyny powinny być dobre - nikt nie wie czemu, i te czyny powinny być piękne - nikt nie wie czemu, i te czyny powinny być podłe - nikt nie wie czemu. A przy tym te czyny bywają podłe, wstrętne i złe - nikt nie wie czemu.

No właśnie, taki to traktat filozoficzny jest zawarty w tej sztuce Gombrowicza. Czy istnieje teatr, który to potrafi wystawić? Czy to przedstawienie wystawiło dobrze wszelkie aspekty "Ślubu"? Chyba nie. I zdaje się, że wiem czemu. Dlatego, bo to zostało opowiedziane w poetyce określonej, wiernej treści ale nie idei. A to powinna być taka sama sztuczka w sferze teatru jaka jest w sferze idei. To powinien być teatr przeciw teatrowi, scena przeciw sobie stworzona. Jest to trudność najwyższej miary, trzeba by być Gombrowiczem teatru, żeby to wystawić. Tym bardziej, że ten dramat nie jest dobrym dramatem; jest genialnym konceptem, jest dialektyką przyłapaną na tajemniczym punkcie przemiany jednego przeciwieństwa w drugie, ale nie jest dobrą sztuką. Teatr został uwięziony przez historię w tym dramacie opowiedzianą. A ta historia jest przecież tylko koniecznym unikiem wobec literatury, jest słabością, jest jedynie nośnikiem. Całość idei jest przeciw niej.

Chociaż przy tym wszystkim trzeba powiedzieć, że Skuszanką zrobiła wszystko aby przedstawienie to było gombrowiczowskie. Może to właśnie ją zawiodło - wystawianie Gombrowicza w stylu gombrowiczowskim? Z aktorów na najwyższe pochwały zasługuje Paweł Galia (pijak) i Krzysztof Jędrysek (Henryk).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji