Artykuły

Haust Żebrowskiego

Przedstawienie. "Doktor Haust" - monodram tercetu opromienionego sławą: reżyserki Magdaleny Piekorz, scenarzysty Wojciecha Kuczoka oraz Michała Żebrowskiego

Dyżurny amant polskiego kina, ponoć najprzystojniejszy mężczyzna w Polsce. Już we wtorek będziecie mogli zobaczyć, jak Michał Żebrowski radzi sobie ze swwvm pierwszym w karierze monodramem.

O tym spektaklu głośno było jeszcze na długo przed jego premierą. Nic dziwnego, w końcu wyreżyserowała go Magdalena Piekorz, wielokrotnie nagradzana za reżyserię filmu "Pręgi". Monodram napisał Wojciech Kuczok, laureat Nike i autor scenariusza do "Pręg". W dodatku napisał go specjalnie z myślą o Żebrowskim, który zagrał główną rolę w "Pręgach".

Bohaterem przedstawienia jest psychoanalityk. Człowiek z pozoru znakomicie radzący sobie w świecie, ujmujący swoim poczuciem humoru, a jednocześnie na wskroś zepsuty, podły i mały. Terapia dla opuszczonych, którą prowadzi, to obok picia alkoholu sposób na zagłuszenie samotności. Na oczach widzów dokonuje wielkiej spowiedzi. Tragiczna historia doktora Hausta ("bo przechlał swoje życie") zaczyna się od straszliwego finału. Następnie autor odsłania wydarzenia, które ukształtowały okaleczoną psychikę bohatera. Poznaliśmy człowieka, który ma leczyć innych, a nie potrafi uleczyć samego siebie. Człowieka, dla którego śmierć okazuje się najlepszym rozwiązaniem.

Choć to monodram, w płockim teatrze "Doktora Hausta" będzie można zobaczyć na dużej scenie. Nazwiska twórców działają jak magnes, ale bilety ciągle jeszcze można kupić.

MILENA ORŁOWSKA, DOW

zaprasza Magdalena Piekorz, reżyser

Doktor Haust to psychoanalityk z kilkuletnią praktyką lekarską, ale równocześnie człowiek bardzo samotny. Jeden z pacjentów mówi o nim: "...frustrat, który osobiste niepowodzenia miłosne kompensuje w swoim gabineciku". "Terapia dla opuszczonych", jak sam nazywa swoją działalność Haust, jest dla niego sposobem na zagłuszenie własnej samotności.

To, co jest dla mnie szczególnie ważne w tym utworze, to jego wymiar psychologiczny, kilka ważnych pytań, które możemy sobie zadać, np.: czy człowiek, który jest samotny, może wyleczyć kogoś innego z samotności? Dlaczego zamknięci w czterech ścianach jesteśmy innymi ludźmi niż w kontaktach z drugim człowiekiem? Co sprawia, że zakładamy maski?

Myślę, że w tym utworze każdy znajdzie coś dla siebie. Mimo gorzkiej refleksji jest tu wiele lżejszych, nawet komediowych akcentów. Wojtek Kuczok zawarł w nim również pewną zagadkę kryminalną.

Wreszcie "Doktor Haust" to świetny materiał dla aktora. Daje ogromne możliwości ekspresji, interpretacji, wyrażenia siebie. A dla Michała Żebrowskiego to kolejna szansa na zmianę wizerunku, propozycja trochę na przekór jego warunkom.

not. DOW

Czujemy się pogubienie

Roman Pawłowski: "Doktora Hausta" realizuje ta sama ekipa, która pracowała przy filmie "Pręgi". Dlaczego postanowiliście działać razem?

Wojciech Kuczok: Ktoś powiedział, że film nie może być sztuką, bo jest dziełem grupowym, pomijając nieliczne przypadki kina autorskiego. Jeżeli rodzi się z niego sztuka, jest to wynikiem zbiegu okoliczności. Po pracy nad "Pręgami" wiem, że film może być dziełem sztuki, jeśli grupa, która go tworzy, jest nieprzypadkowa. Dlatego bardzo dobrze, że w naszej ekipie dobrały się osoby, z których każda reprezentuje inną dziedzinę i każda jest w swojej dziedzinie spełniona. Nie ma mowy o rywalizacji, jest współpraca. Jesteśmy grupą wariatów, którzy cierpią na podobny rodzaj szaleństwa - chcą za pomocą swoich utworów artystycznych wyrażać swoje poglądy. W tym sensie odżyła w nas dawna dobra tradycja zespołu filmowego czy teatralnego.

- A wiek? Czy to zbieg okoliczności, że wszyscy madę po blisko 30 lat?

- Nasze bycie w historii jest podobne, to samo znaczyły dla nas ważne wydarzenia ostatnich 30 lat. Należymy do tych, którzy czują się pogubieni i nie bardzo potrafią odnaleźć swoje miejsce w poprzestawianym świecie.

- Przedstawiciele Waszej generacji twierdzą, że nie ma dla nich miejsca w rzeczywistości, bo wszystkie atrakcyjne posady pozajmowali starsi. Tymczasem Wam udało się osiągnąć sukces.

- Nie utożsamiam się z "generacją nic", o której pisał w "Gazecie" Kuba Wandachowicz. Jednak rzeczywiście naszym wspólnym pokoleniowym przeżyciem była bolesna depresja, w którą człowiek wpada po skończeniu studiów. Strącenie do piekła bezrobotnych, bez prawa do zasiłku. Doznałem tego na własnej skórze: apokaliptyczne kolejki w urzędach pracy, poczucie zupełnej bezwartościowości i panika: co robić? Pojawił się wtedy odruch wycofania: i tak nie nadążę, i tak się nie przebiję.

- Jak to się stało, że słabość zamienił Pan w siłę?

- Uratowało mnie pisanie. Dla wielu z nas twórcze spełnienia są zarazem sukcesem i ostatnią deską ratunku.

fragment wywiadu ROMANA PAWŁOWSKIEGO

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji