O "Szczęściu Frania" w Teatrze Aktora
Przygotowanie jej w Teatrze Aktora przez W. Wojteckiego jest świadectwem przywiązania do klasycznego repertuaru dwudziestolecia i upartej ambicji, aby teatr na emigracji nie sprowadzać na laguny łatwizn. Śmiałość Wojteckiego przezwyciężyła liczne trudności i na ogół zwycięsko wyprowadziła z nich sztukę do takiej granicy, do jakiej było to możliwe.
Nie można jednak ukryć, że szczególnie właśnie aktorzy, mimo dużych wysiłków, grali sztukę bez przekonania i niezbyt zdecydowanie, wahając się (wraz z reżyserem) między komedią obyczajową z myszką a nowoczesnym dramatem psychologicznym. Postacie wyszły zbyt po ludzku, sól satyry zwietrzała ze sztuki niemal doszczętnie.
Ewa Dietrig w rólce Langmanowej była bodaj najbliższa zamierzenia autorskiego.
Malicz (-) w rolę swą włożył ogromny wysiłek i dał dość wierną interpretację Frania, z tym, że w scenie końcowej - unikał jak ognia humorystycznego rysunku roli, co ją wyraźnie przygasło.
Poza tym grali: Krystyna Dygatówna - Hela ("pokazała zbyt mało")
J. Butscherowa - "wszystko co dało się wydobyć z roli pokazało jako wierna służąca
Klara Belska - Lipowska (za delikatna)
St. Kostrzewski - Lipowski ("starannie wystudiowany gest")
Dekoracje przygotował J. Smosarski.