Artykuły

"Na gorącym uczynku" - nikt się nie sparzy

Nowe przedstawienie w "Ognisku Polskim" w Londynie - "Na gorącym uczynku" - nie pretenduje do wielkiego repertuaru i na pewno niejednemu z "high brow" widzów, co to mają wielkie wymagania repertuarowe a na poważne sztuki nie przychodzą, wyda się za błahe.

Jest to bardzo zręczna komedyjka, pierwsza sztuka teatralna dwojga młodych dziennikarzy krajowych, Wandy Falkowskiej i Aleksandra Rowińskiego. Akcja rozgrywa się w Polsce, choć nieskomplikowany problem małżeński aktualny byłby wszędzie, a tylko pewne warszawskie realia i specyficzny język "nowopolski" umiejscowiają sztukę na krajowym terenie.

Oprócz młodych rodziców niewidocznego jedynaczka występuje jeszcze (jakże by inaczej?) młoda współczesna dziewczyna, trochę wamp, trochę intelektualistka, a trochę warszawska "Chelsea girl", która pozornie zagraża spokojnemu i statecznemu stadłu zapracowanego lekarza-naukowca i jego zaniedbywanej żony. Jest jeszcze "ta czwarta" - elegancka "sophisticated" przyjaciółka, pouczająca naiwną żonę jak się postępuje z niewiernymi mężami. Rady jej są pełne życiowej mądrości, sposób na zdemaskowanie jakoby nieuczciwego małżonka - znakomity; co z tego wynika, opowiadać nie będę, bo to najlepszy pomysł komedyjki i jej szczytowy punkt. No i nie należy zapominać i o "tym czwartym": "Maciejka jestem, kulturzysta..."

Komedyjka jest wesoła, pełna zabawnych powiedzeń, dialog toczy się wartko, tempo jak z bicza trząsł (co jest zasługą reżysera Wiktora Budzyńskiego) i - jak zauważyłam - najbardziej kręcący nosem widzowie śmieli się często i coraz swobodniej. Wydaje mi się, że przedstawienie byłoby jeszcze zabawniejsze, gdyby było potraktowane bardziej farsowo i wszystkim aktorom, a przede wszystkim parze małżonków, pozwolono grać mniej salonowo-komediowo, a puścić się na farsę na całego.

Moją zasadniczą refleksją jest, że przedstawienie robiło wrażenie całkowicie zawodowego i nie wymaga żadnej taryfy ulgowej.

Lola Kitajewicz, jako życiowo wyrobiona i "znająca mężczyzn, że ho, ho!", była prawdziwie światową pandą, ministrowa, utrzymaną w stylu, spojrzeniami i znaczącymi niedomówieniami dopowiadającą dowcipnie to, czego tekst czasem poskąpił. Przesada i egzaltacja (wynikające z roli) trzymane były na wodzy przez panującą nad rzemiosłem aktorkę. Co niektórzy widzowie mówili, że tak wyglądała i tak zachowywała się przedwojenna pani ministrowa, lecz nie dzisiejsza - tego nie wiem, bo żadnej powojennej pani ministrowej nie znam. Wyglądała "zabójczo", tualety miała, że przyjaciółki zieleniały z zazdrości, a jeden poważny znawca teatru nie łatwo ulegający wdziękom kobiecym wyraził się, że była "do zakochania".

Znacznie trudniejszą i mniej wdzięczną rolę miała debiutująca na naszej scenie (choć o bogatym "curriculum yitae" teatralnym z Polski) Hanna Reszczyńska w roli zaniedbywanej żony Izy. Pokazała dużą klasę nie nudząc i nie ckliwiąc się ani na chwilę, była naturalna, pełna wdzięku i czarującej naiwności w swych matrymonialnych troskach, a w dowcipnej scenie rozmowy telefonicznej przezabawna. Widać w tej aktorce dobrą szkołę i prawdziwe aktorstwo. Ubrana skromniutko, jak na przykładną żonę i gosposię przystało - wyglądała uroczo. Cieszymy się z tego nabytku dla naszej londyńskiej sceny.

Młodą kuzynkę, która taki galimatias wprowadziła do solidnego stadła poważnego hematologa, grała Róla Łubieńska, abiturientka angielskiej szkoły dramatycznej, która debiutowała na scenie "Ogniska Polskiego" w maleńkiej rólce w "Garści piasku" Przeździeckiego. Niemały wysiłek włożyła (za co należy jej się uznanie) nie tylko w prawie nienaganne opanowanie polskiego akcentu, ale we wczucie się w polskie powiedzonka, w tę całą dzisiejszą "mowę", w te wszystkie "dać w uśmiech", "pan sobie nie przyswaja" itp., które przecież dla niej samej niewiele znaczą. Wyszła z nich obronną ręką - była pewną siebie, z lekka arogancką, nie uznającą autorytetu ani żadnych "drętwych mów" dzisiejszą dziewczyną. Podobna do swego odpowiednika w Anglii i wszędzie indziej na świecie, znalazła porozumienie z warszawską Magdą na zasadzie: "Młodzi wszystkich krajów, łączcie się!"

Urodą co najmniej dorównywała starszym koleżankom, wzrostem je przewyższała, wdzianka miała szałowe. Trzy takie piękne babki w jednym przedstawieniu - to kąsek dla publiczności nie lada!

Z męskiej obsady, mój skądinąd ulubiony aktor Witold Schejbal był statecznym i poprawnym panem doktorem, zajętym bardziej pracą naukową niż żoną, a nawet urodziwą kuzyneczką, jednakże role komediowo-bulwarowe, a już na pewno farsowe, nie leżą w typie tego aktora.

Nowy nabytek, tak nam potrzebny w teatrze amant, Jan Hubert, który debiutował jako Fedros'w "Obronie Ksantypy", w nowej sztuce był znacznie swobodniejszy i jako "kulturzysta Maciejka" niekłamanie komiczny, a przystojny i pełen wdzięku, że wcale nie zdziwiło mnie nagłe zainteresowanie sportem światowej pani ministrowej, Dady.

Oddzielne słowo należy się Teodozji Lisiewicz, przezabawnej w roli ta-joj-lwowskiego garkotłuka z wymaganiami. Była nieodparcie komiczna, zbierała oklaski przy otwartej kurtynie, choć sylwetka jaką stworzyła, kabaretowo-ske-czowa, odbijała od komediowego potraktowania ról przez resztę aktorów. Jestem pewna, że publiczność nadal będzie zachwycała się tym rozśmieszającym nawet nieboszczyków koczkodanem.

Dużą zasługą reżysera (oprócz doskonałego tempa, o czym wspominałam) jest zręczne przerobienie (jak plotka mówi - z pomocą całego zespołu), trzeciego aktu, który w oryginalnej wersja zamieniłby wesołą komedyjkę o dobrej puencie w umoralniającego gnieciucha.

Miłe wnętrze stworzyli Jan Smosarski i Witold Schejbal, nie tylko aktor ale i plastyk, a raczej plastyk od czasu do czasu będący aktorem.

Bardzo to wesoła i pełna wdzięku komedyjka i zapewniam co bardziej snobistyczną intelektualnie publiczność, że 80 procent repertuaru w angielskich teatrach w Londynie, na który autokarami zjeżdża publiczność z całej Anglii - nie stoi na ani trochę wyższym poziomie. Sama, choć dla naszego teatru mam ambicje dość szczytne, przyznaję bez bicia, że bawiłam się świetnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji