Artykuły

"Sprawa Moniki"

Sztuka Morozewicz-Szczepkowskiej "Sprawa Moniki", której premiera londyńska odbyła się w Ognisku Polskim 24 bm., wystawiana jest przez Teatr im. Słowackiego w obsadzie: J. Domańska, A. Korczak i Z. Ustarbowska. Reżyseria L. Kielanowskiego. Dekoracje T. Orłowicza. Zespół objechał przedtem ze sztuką wiele polskich ośrodków prowincjonalnych, osiągając wszędzie duże powodzenie

"Sprawa Moniki" przed wojnie grana była w warszawskiej "Reducie", w obsadzie Małyniczówna, Romanówna i (bodaj) Grzywińska, oraz w licznych objazdach. Długo nie schodziła z afisza, interesowała reżyserię, krytykę i publiczność. Oszczędny i wyłącznie kobiecy skład, umiejętne zadzierzgnięcie węzła intrygi psy etiologicznej, wreszcie teza społeczna sztuki czyniły z niej widowisko nie codzienne, zmuszające do myślenia; niektórzy poczytywali tę sztukę za bojowo feministyczną. Istotnie: mężczyzny pełno jest w akcji, przepełnia telefon, wyłazi we wszystkich dialogach, ale na scenie go nie ma. To, czego się o nim dowiadujemy, jest pospolite i brzydkie; bohaterkami są kobiety oszukane, uwiedzione, i triumfujące dopiero wtedy, kiedy się z przemocy mężczyzny otrząsną.

Sztuka nie jest jednak pedancka; ratuje ją dobre związanie dwu pierwszych aktów. W trzecim dopiero (najsłabszym) następuje morał. Na szczęście epizod z Antosią przydaje mu rumieńca.

Muszę szczerze powinszować reżyserowi i wykonawczyniom interpretacji "Sprawy Moniki" na scenie emigracyjnej. J. Domańska w roli Anny, faktycznie głównej przez cały czas, daje grę bardzo subtelną, bardzo obmyśloną i prawdziwą. Z. Ustarbowska w roli tytułowej zdobywa nas zwłaszcza w 2 akcie, kiedy w grze oszczędnej, celowej, ludzkiej, unika patosu i melodramatu. A. Korczak, jako Antosia, jest doskonała: w miarę wulgarna, w miarę sentymentalna, zawsze dobrze upozowana i akcentująca. Do Londynu spektakl przyszedł już całkowicie zrównoważony i sharmonizowany; dlatego premiera wypadła tak świetnie i tak gorąco była przyjmowana. Wyborne trio, znakomita pozycja teatralna, dawno takiej nie było.

Niech mi wolno będzie zrobić drobną uwagę: czy czarny strój p. Ustarbowskiej w akcie 3 jest konieczny? Czy "czarna melancholia" musi być czarno ubrana? Czy nie większe wrażenie robiłby gładki szlafroczek szary czy liliowy? Przecież i tak z tym rewolwerem jest prawie melodramat, więc raczej stuszować trzeba, niż zaostrzać efekt. Ale to drobiazg.

Dekoracja bez zarzutu, godna przedstawienia.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji