Artykuły

Proszę kochanego "Tygodnia"!

Gdy otrzymałem tu Twoje miłe zaproszenie, kochany "Tygodniu" do współpracy na "poczytnych łamach" - poczułem się jak ten sienkiewiczowski "Latarnik", do którego nagle dobiła łódź z "Panem Tadeuszem"!

Na mojej latarni (jak widzicie sami na autentycznym zdjęciu) staram się, od czasu do czasu, złapać na wielką lupę Wasze dalekie, sercu memu zawsze drogie "Londynowo". Ale, niestety, przeważnie lupa zawodzi. Daleki ląd emigracyjny niknie we mgle.

I tylko czasem jakiś zagubiony żeglarz z Waszych stron przynosi wieść stamtąd, opowiadając w długie wieczory o nowinkach, legendach i baśniach dalekiego Londynowa. Wtedy płaczemy i śmiejemy się wypytując o każdy szczegół: Czy tak samo pachnie jeszcze bigos w restauracji kombatanckiej? Czy ciągle nie ma wentylacji w sali "Ogniska"? Czy to samo co dawniej mówią ci sami bywalcy na wieczorach dyskusyjnych?

Wspomniany "Pan Tadeusz" wprawdzie do mnie nie dobił, ale dobił do mnie list pana Wacława (w imieniu redakcji "Tygodnia") i obudził straszliwą tęsknotę!

Jak na dłoni ujrzałem całe moje rodzinne, poczciwe, stare Londynowo - i omal nie wyleciałem z latarni, tak się wychyliłem (patrz foto!).

Cieszę się tu z daleka, że tak się tam u Was teraz to życie teatralne ożywiło! Jeden stary wilk morski, okrutny zbereźnik opowiadał, że ta nowa premiera w "Ognisku" "DR NIE-NAGO" - jest wielkim sukcesem! - Zawsze mówiłem że Ryś Kiersnowski prędzej czy później przejdzie do historii, tylko nie przypuszczałem, że z okazji pierwszego rozbioru POLKI - na scenie emigracyjnej! Mój stary wilk morski twierdził, że nawet co niektórzy czulsi emigranci na widowni się rozbierają pod piorunującym wrażeniem utworu. Jeden tylko człowiek w ubraniu, to jest właśnie ten doktór na scenie i od tego tytuł "Dr Nie-nago". On jeden!

Muszę wyznać, że gdy człowiek tak długo siedzi z daleka od tego Londynowa - to z wielką tremą chwyta za pióro. A gdy już chwyci - to staje przed następującymi dylematami:

1)Czy istnieje jeszcze ta redakcja, która jemu tydzień temu wysłała zaproszenie do współpracy w "Tygodniu Polskim"?

2)Czy istnieje czytająca biegle między wierszami - emigracja, a jeżeli istnieje i czyta, to czy pamięta niżej podpisanego latarnika, autora "Spotkania", "Displaced Person", "Preclarki z Pohulanki", "Niebieskiego Balonika", nie licząc tak dawnych występków emigranckich, jak "Bez Blackoutu" oraz grzechów młodości w typie "Wesołej lwowskiej fali"?...

Gdy pięć lat temu byłem ostatni raz w Londynowie z krótką wizytą - rozpoznawała mnie z łatwością, tylko ta pani w kiosku "Ogniska" oraz kilku starszych panów z pokoju brydżowego. Ale to nic dziwnego: oni pamiętają dzieje Wielkiego Księstwa Litewskiego - dlaczego nie mieliby i mnie pamiętać?!

"Śmiejmy się - kto wie, czy świat przetrwa dwa "Tygodnie"? (Dwa to znaczy: "TYLON" i "TYDZIEŃ POLSKI").

Świat teraz tak szybko pędzi naprzód, że ani się obejrzymy, jak będziemy mieli nowy jubileusz Ludwika Lawińskiego!! Teraz, proszę kochanego "Tygodnia", widać jak na przyjacielskiej dłoni, że ani ja, ani Londynowo nie zmieniliśmy się nic a nic, mimo wielu lat rozłąki...

Aby to udowodnić pozwoliłem sobie umieścić na szczycie latarni moją podobiznę - za namową mojego nadwornego rysownika "Joda".

Wasz daleki latarnik

PS. Zdjęcie wykonane w Londynie w roku 1952.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji