Artykuły

Bez zbędnego patosu

"Sceny z Powstania" w reż. Macieja Górskiego, Bartka Konopki, Kingi Lewińskiej, Agi Smoczyńskiej, Natalii Surmiak (opieka art. Leszek Wosiewicz) z Teatru TV na VII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej w Katowicach. Pisze Mariola Woszkowska w Dzienniku Zachodnim.

Wczoraj to dziś, tylko trochę dalej... jak twierdził Norwid. W ten właśnie sposób potraktowali historię reżyserzy dzisiaj prezentowanych przez nas przedstawień. Wszystko się powtarza na kole czasu. Wcale się tak znowu nie różnimy od XIX-wiecznej rosyjskiej prowincji. Młodzi ludzie nie są z innej gliny niż ci, którym przyszło walczyć w Powstaniu Warszawskim. Żeby nam to plastycznie uzmysłowić, twórcy przyprawili swoje spektakle sporą dawką współczesności.

Uczestnicy wczorajszej [3 marca] dyskusji po projekcji spektaklu: prof. Małgorzata Szapkowska z Uniwersytetu Warszawskiego doświadczyła Powstania jako czteroletnie dziecko, Wojciech Marczewski wojny nie doświadczył, ale pamięta doskonale czas "po". Dla Leszka Wosiewicza (w środku) tamte czasy to historia, l to on postanowił namówić swoich studentów do pokazania historii po ludzku, bez pompy i zadęcia.

Sceny z Powstania w reżyserii pięciu absolwentów Wydziału Reżyserii Uniwersytetu Śląskiego są bodaj pierwszym spektaklem (choć równie dobrze można mówić: filmem, dokumentem, widowiskiem, ale nie o formę tu przecież chodzi), który w ten sposób traktuje Powstanie Warszawskie. Bez pomników, brązu, bez kombatanctwa, rozliczania się, pouczania i martyrologii. Tę realizację na dobrą sprawę można potraktować jako sceny z jakiegokolwiek powstania, wojny, w której biorą udział młodzi ludzie i przecież nie idą z piersiami obwieszonymi medali.

Trochę faktów: Pomysł zrealizowania widowiska wyszedł od reż. Leszka Wosiewicza, on to namówił młodych adeptów, by na podstawie wspomnień uczestników powstania wybrali te fragmenty, które wywarły na nich największe wrażenie. Każdy przystąpił do pracy z własną ekipą, każdy opowiedział o jednym zdarzeniu. W ten sposób powstał film, który nie stanowi gładkiej, spójnej całości. Są to raczej kartki z pamiętnika, wyrwane przypadkowo, to jak zapis pamięci, która przechowuje pojedyncze zdarzenia, jakiś zapach, fragment jakiejś melodii.

Młodzi reżyserzy tworzyli swoje dzieło z pasją. To widać od pierwszej do ostatniej minuty. Jak opowiadał Leszek Wosiewicz, ich opiekun artystyczny, podczas realizacji sami na własnej skórze starali się doświadczyć tych sytuacji, w których znaleźli się ich koledzy i koleżanki sprzed 60 lat. Bo właśnie tak opowiadają o powstańcach. Jak o swoich koleżankach i kolegach, którzy znaleźli się w ekstremalnej sytuacji. A przecież to nie znaczyło, że nagle z dwudziestoparolatków stali się posągowymi bohaterami. Pili, śmiali się, kochali, odczuwali strach, chcieli się bawić, a nawet bywali śpiący... Jest kilka kapitalnych scen: jak choćby ta w kontenerze na śmieci. Prosta, zwyczajna, ludzka i przez to przejmująca do bólu.

60 lat to szmat czasu. Mit powstańczy też robi swoje. Dlatego tak trudno zobaczyć w historii żywych ludzi. W "Scenach" jest jeszcze jeden zabieg, który pozwala widzowi utożsamić się z bohaterami opowieści. Czasem w tle przejeżdża współczesny autobus, migną na ekranie dzisiejsi ochroniarze. Widz nie może już czuć się całkiem bezpiecznie, powiedzieć: to mnie nie dotyczy, to tylko film, to tylko podręcznik do historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji