Artykuły

Prapremiera Bergmana

Po raz pierwszy w Polsce wystawiono w teatrze "Sceny z życia małżeńskiego" - scenariusz Ingmara Bergmana, który był kanwą filmu z 1973 roku. To ewenement, ponieważ Bergman pozwolił reżyserować tę sztukę w różnych krajach na świecie wyłącznie niemieckiej aktorce Ricie Russek. Romuald Szejd, dyrektor Sceny Prezentacje, zdołał namówić panią Russek, by wyreżyserowała, a gdy to okazało się niemożliwe, jemu pozwoliła wyreżyserować ten utwór w Polsce. Powstał dzięki temu bardzo ciekawy i mądry spektakl z Marią Pakulnis i Krzysztofem Kolbergerem w rolach, głównych. Spektakl, który w pełni mogą docenić ludzie dorośli, z pewnym bagażem małżeńskich doświadczeń. "Sceny z życia małżeńskiego" to w istocie gry wojenne z podchodami, tajnymi zwiadami, podstępami, pułapkami, niespodziewanymi atakami i kapitulacjami. W Chodzi oczywiście o miłość, która, jak woda w jaskiniach krasowych, to ginie, to nieoczekiwanie się objawia. Ale skoro w ogóle zaistniała, to trwa, choćby w utajeniu. I zawsze jest szansa, by odrodziła się na nowo.

Historia Johana i Marianny jest dość typowa - małżeństwo, dzieci, zmęczenie związkiem, zdrada, separacja, rozwód, powtórne mariaże i... No właśnie, czy zakończenie sztuki na pewno jest typowe? Pokazuje, jak dwoje ludzi pracowicie zniszczyło swój związek po to jedynie, by zrozumieć po latach, że tylko wzajemne uczucie ma sens.

Ponury, męczący film Bergmana oglądam z kamienną twarzą. Na polskim przedstawieniu, które było znacznie lżejsze, nie przytłoczone naturalizmem psychologicznym, wielokrotnie głośno się śmiałam. Nie znaczy to wcale, że Szejd przerobił Bergmana na bulwarowy melodramat lub komedię. Był to śmiech jak z Gogola - "Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie". Sądzę, że ten osobisty odbiór, oglądanie w karykaturze własnych irracjonalnych postępków i gierek, słuchanie strzępów własnych idiotycznych, kłamliwych, napastliwych lub napuszonych zdań jest ogromnym walorem spektaklu. Patrzenie na intymne ludzkie zachowania jak przez łupę jest fascynujące i nie może nudzić. Być może, jak twierdzi sam Bergman, małżeństwo jest przestarzałą instytucją. Ale zasady, na jakich układają swoje związki mężczyźni i kobiety - nie. Dotyczą nas wszystkich. Obserwacje Bergmana są trafne, a język dialogów prawdziwy. Warto się w jego sztuce przejrzeć jak w lustrze, choćby i krzywym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji