Artykuły

Opowiadamy Szekspira

W roku 1807 ukazało się pierwsze wydanie Powieści Szekspira Charles a i Mary Lamb; w r. 1895 przełożył je na polski Antoni Lange, zaś ostatnie wydanie tego przekładu wyszło w r. 1958 pod tytułem Czary Prospera. Książka, która dla milionów dzieci w całym świecie stanowiła wprowadzenie w świat szekspirowski, opowiada fabuły dramatów nie wychodząc w skąpej interpretacji poza najprostsze morały, wynikające w oczywisty sposób z biegu zdarzeń. Wskutek tego, zwłaszcza w odniesieniu do tragedii Szekspira (opracowanych przez Charlesa Lamba), Opowieści pozostają w takim stosunku do pierwowzorów, jak zasłużone skądinąd Dwadzieścia cztery obrazki z dziejów Polski Władysława Ludwika Anyczyca do dzieł naszych wielkich historiografów.

Nieco inaczej ma się rzecz z komediami, których opracowanie w zbiorze przypadło w udziale Mary Lamb. Ich materiał to baśnie i romanse z renesansowych zbiorów nowel, gdzie pierwszym i głównym celem było zabawianie czytelników. Adaptując teksty na scenę Szekspir nie stracił z oczu tego celu: nawet po odsunięciu na bok całego ładunku refleksji, w jaką wyposażył on zapożyczone wątki, pozostaje w komediach doskonale opowiadana przez teatr historia, utrzymująca widzów w napięciu i podziwie nie tylko dla wielkiego geniusza, ale i dla wielkiego majstra sceny. Jego fachowa robota stanowi zawsze szansę dla kolejnych pokoleń fachowców teatru.

Bezproblemowe inscenizacje Snu nocy letniej przybierały najczęściej postać widowisk; tradycja naszego tylko stulecia sięga tu od ogromnych machin teatralnych i knowych Maxa Reinhardta aż do uwspółcześnionej kostiumowo filmowej wersji Petera Halla z 1968, która zakupiona wraz z cyklem dzieł Szekspira powinna się ukazać w naszej telewizji. Jeśli jednak chce się kontynuować takie ujęcia mając do dyspozycji ograniczone możliwości sceniczne, powstaje nie lada łamigłówka. Rozwiązał ją Teatr Współczesny i głównie z tego powodu przedstawienie Macieja Englerta - reżysera i Ewy Starowieyskiej - scenografa zasługuje na odnotowanie.

Na skrajnie niedogodną po temu scenę Teatru Współczesnego wprowadzili oni bogaty element widowiskowy poprzez kostiumy, ruch i układy niewielu postaci. We wnętrzu czarnego pudła układają się jak w kalejdoskopie kunsztowne kompozycje. W kostiumach zamiast renesansowych wspaniałości przyjęto skromniejszą modę a la Filip II, wydobywając malarski (choć bynajmniej nie interpretacyjny) kontrast między barwnym dworem Tezeusza, a dworem Oberona i Tytanii, która stała się mozartowską Królową Nocy, otoczoną przez czarną świtę przeniesioną wprost z Escurialu. Puk jest tu energicznym dworzaninem, utrzymującym się jednak zawsze w granicach etykiety, natomiast wątek rzemieślników stał się okazją do tradycyjnej błazenady i wyżycia się aktorów w nieśmiertelnych "kawałach" Szekspira.

Renomowany teatr zapewnił opowiedzenie sztuki Szekspirowskiej nie tylko ciekawe dla specjalisty, znakomite rozwiązania wizualne, ale i solidne aktorstwo choć wobec bezproblemowego charakteru całości trudno tu mówić o wybitnych rolach. Dość powiedzieć, że zespół Teatru Współczesnego raz jeszcze pokazał swą wszechstronność, zawsze gwarantującą dobry poziom przedstawień.

Na zakończenie wypada zwrócić uwagę na jedyny zabieg interpretacyjny, jaki objawił się w obecnej inscenizacji. Skoro atmosfera dworska (i to w hiszpańskiej wersji) objęła całe królestwo nocy, trudno się dziwić, iż zarówno działania młodych par w lesie, jak poczynania Tytanii ze Spodkiem są nad wyraz budujące w swej powściągliwości. Pod tym względem reżyser podtrzymał tradycję Opowieści Szekspira, w których cały element erotyczny zarówno źródeł poety jak jego dramatów postał dostosowany do potrzeb niewinnych, młodych czytelników. Być może mamy tu również do czynienia z wyjściem naprzeciw tendencjom bieżącej chwili: przedmiotem rozważań, poważnych ze względu na uczestniczące w nich osoby, są przecież ostatnio powiązania erotyzmu z samym Szatanem. Jeśli zaś już przenieśliśmy się w sferę metafizyki, to cudem zapewne ocalał towarzyszący przedstawieniu program zredagowany przez Jadwigę Adamowicz z reprodukcjami dobranymi przez Andrzeja Krynickiego. Erotykom Owidiusza towarzyszą w nim zachęcające gravures galantes, a choć na okładce ma kochającą się parę czai się Diabeł, jednak (jak dość dobrze widać po odwróceniu stronicy) nie zniechęcą jej to do działań. Może, idąc za wzorem wychowawców Ludwika XVI, chciano w programie dołączyć wizualny instruktaż na temat obowiązków nocy poślubnej dla trzech scenicznych par nowożeńców. Opierając się na obecnym przedstawieniu sztuki, choć Szekspir napisał ją jako epitalamium, nikt nie wiedziałby, jak sobie poczynać i o co chodzi w tak ważnej chwili.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji