Plusy i minusy
PLUSY
1. Rozpoczyna się intrygująco: postaci nie wiedzą jeszcze, jaka opowieść przypadnie im w udziale, kłócą się o tytuł, podekscytowane obecnością publiczności. Grana przed kurtyną scena-wstęp do właściwej historii urzeka prostotą i oszczędnością środków. Wytwarzane relacje (przyciągania, odpychania) i próby tworzenia narracji rysują się wyraźnie.
2. "Biedny ja, suka i jej nowy koleś" to przewrotny dramat o wytwarzaniu dramatu (relacji międzyludzkich, własnej historii...). W spektaklu wszystkie kwestie metateatralne, odnoszące się do relacji scena - publiczność (zwłaszcza te o znudzonym widzu, który nie może doczekać końca opowieści, czy o domniemanej pustce na widowni) mają wybitne walory autoironiczne, komiczne a nadto - prorocze.
3. Pomysłowe rozwiązanie scenograficzne - obrotówka przesuwana przez aktorów, tworząca ad hoc potrzebną (i ledwie zarysowaną) przestrzeń - współgra z tematem budowania ram opowieści dla banalnych wydarzeń.
MINUSY
1. Nuda. Ciągłe zmiany konwencji i gra w stylizacje, zamiast bawić i ciekawić - męczą. Brakuje polotu w podjęciu zabawy zafundowanej przez dramat (może zaszkodziła wierność, brak selekcji rozwarstwionego materiału?).
2. Lekkości i elastyczności brak też grze aktorskiej. Gra się w jednym tonie sztuczności z puszczaniem oka do widza. Jednak dowcip jest wymuszony, nuży, a nad opowieścią zaczyna wisieć widmo melodramatu (niby kwestionowanego). Idealnym zwieńczeniem spektaklu jest kiczowata scena spotkania po latach: porzucona, otępiała Suka, niczym święta figura, niesiona na rękach skruszonego mężczyzny... Estetyki kiczu, raz uruchomionej, nie udaje się przełamać.
3. Kameralność i intymność, zbudowane na początku i współgrające z przestrzenią małej Sceny pod Ratuszem, zostają zburzone natychmiast po odsłonięciu scenografii, która kolorystycznie zupełnie nie pasuje do wyglądu sali w piwnicy. Także konwencja show (błyszczący strój narratora-konferansjera, reflektory punktowe) w małej sali jest wyjątkowo krzykliwa i męcząca.