Artykuły

"Smak miodu"

BEZ wstępów powiedzieć trzeba, że jest to sztuka zagrana znakomicie. Mogliśmy spodziewać się, że Wanda Stanisławska-Lothe - na pewno wybitna współczesna polska aktorka - stworzy z roli Heleny niezapomnianą kreację, ale tego co przedstawiła nam Elżbieta Kępińska - Kowalska w roli jej córki nie oczekiwaliśmy. Jest to prawdziwa wirtuozeria, która przestaje być niekiedy grą, a staje się życiem. Wrażenie pewnej sztuczności pozostało jeszcze tam, gdzie aktorka próbuje grać młodą, naiwną dziewczynkę, podczas kiedy posiada pełne warunki, aby być tylko sobą bez zmiany intonacji głosu i bez przesadnego gestu "smarkuli". Są to jednak szczegóły, które notuje się na marginesie objawionego nam na scenie ciekawego talentu. Zresztą obydwom rolom kobiecym sekundowali trzej występujący tu mężczyźni - Lech Grzmociński, który miał nareszcie rolę umożliwiającą mu pokazanie w pełni swych zdolności aktorskich, Zbigniew Bogdański jako "Chłopiec" i Władysław Kowalski - jakby żywcem przeniesiony na scenę z sal wykładowych Wyższej Szkoły Sztuk Pięknych w Sopocie, choć nieco naiwnie wyidealizowany.

Sztuka "angielskiej Saganki", dziewiętnastoletniej córki konduktora Shelagh Delaney "siedzi" mocno w klimacie zachód niego naturalizmu, który wykwitł zwłaszcza na nie wielkich salkach małych teatrzyków, hołdując modzie na "sex", sophisticated and crime". Innymi słowy jest to naturalizm na pokładzie społecznym, w którym jednak elementami nastroju jest seksualizm, nieprzeciętność charakterów (również w sensie ujemnym) i przestępczość. Łóżko jest tu, też naczelnym elementem; dekoracja. Obsesja?

Ów naturalizm utworu znalazł wiernego naśladowcę, a niewolniczo związanego z klimatem twórczości Shelagh Delaney - w osobie reżysera i scenografa Konrada Swinarskiego. Czy istotnie nie można było zachować pewnego dystansu w realizacji tego "zolizmu" podniesionego do którejś tam potęgi? No cóż - na scenie pokutuje kult rzekomej szczerości, którą lansuje "Stodoła" w "Królu Ubu" ciesząc się z wymawiania po polsku historycznego słowa "merde" i z pławienia się w wyrażonkach Rabelais'go Jean de la Bruyere, filozof francuski z XVII w. powiedział kiedyś: - "Nic nie może usprawiedliwić Marata i Rabelais'go, że upstrzyli sprośnościami swoje pisma; dość mieli obydwaj talentu, by się bez nich obejść".

To tak na marginesie krytyki naturalizmu.

Warto dodać, że reżyser wprowadził do swej inscenizacji ilustrację muzyczną w stylu "modern" którą wykonuje świetny zespół jazzowy z Wybrzeża w składzie - Andrzej Mundkowski, Kazimierz Guzowski, Krzysztof Krzyżanowski i Wiesław Wink. Jeżeli tusz przy zjawianiu się na scenie nowej osoby jest zbyteczny, to dyskretne wykonani "The Man Love" Gershwina lub uroczej piosenki o pociągu, spopularyzowanej zwłaszcza przez "skiflowców" doskonale wiąże się z akcją i dopinguje nastrój.

W sumie - sztuka, która wybija się na czoło wśród utworów otwierających sezon, sztuka warta dyskusji, a przede wszystkim reprezentująca wysokie osiągnięcie artystyczne zespołu. Gdybym kierownikiem wydziału kultury, zaprosiłbym młodzież z "Piccola", "Rudego Kota" czy "Żaka" na spektakl "Smaku miodu" i rozpętał dyskusję, z góry zakładając, że spać pójdę o świcie. To nieprawda, że Jo jest tylko przedstawicielką współczesnego pokolenia, taką przedstawicielką jest autorka. Znam tę młodzież i wydaje mi się, że sama ona niekiedy sądzi o sobie o wiele gorzej niż jest w istocie i nie widzi tych elementów piękna charakteru, które usiłowała autorka wtłoczyć w nieco sztuczną, wyidealizowaną postać Geoffa.

W najciekawszym (moim zdaniem) polskim piśmie "Radar - Młodzież Świata" pewien czytelnik opublikował swój program neoegzystencjalizmu. Dwudziestoletni autor pisze - "Jesteśmy zrzuceni na ten świat bez własnej woli. Nikt nas nie pytał, czy chcemy się urodzić. Jesteśmy skazani na życie" - tak mówią egzystencjaliści (notabene - myśl przewodnia filozofii Jo - bohaterki "Smaku miodu") a ja - kontynuuje autor - mówię sobie tak: - "Ponieważ niestety już żyjemy, więc oderwane rozważania czy życie samo w sobie ma sens - wydają się owego sensu pozbawione. Jedynie aktywne działanie może nas uchronić od samobójczych myśli. Sami więc twórzmy SENS życia". Można się podpisać pod tą filozofią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji