Wodewil w 3 częściach; libretto: Zdzisław Gozdawa i Wacław Stępień.
Prapremiera: Warszawa 5 V 1950.
Osoby: Ciocia Matylda, właścicielka domu: Zosia i Hela, jej siostrzenice: Pan Michaś, Pałaszewska, Gibałczewski - krawiec, Gibałczewska, jego żona - sublokatorzy Cioci: pan Robert, znajomy Cioci: Inżynier, kierownik budowy: Wieczorek, majster murarski; Wieczorkowa, jego żona; Felek, ich syn; Dyrektor biura; Woźny; Pomocnik murarski; Lekarz; Konduktor, murarze, pasażerowie, przechodnie, urzędniczki. Akcja rozgrywa się w Warszawie na przełomie lat 1940/50.
Część I. Murarz Felek Wieczorek wynalazł nowy rodzaj cegły pustakowej: oszczędza się dzięki niej tak wiele materiału budowlanego, że zamiast czterech pięter można wystawić pięć. Kierownictwo budowy, na której pracuje, chce eksperymentalnie takie właśnie piętro dobudować na wykańczanym już bloku "Jadwiga". Pracę trzeba by rozpocząć najpóźniej w poniedziałek, a dopiero w sobotę Inżynier dostał całą potrzebną dokumentację, jedzie więc natychmiast do biura projektów; musi otrzymać podpis dyrektora, zezwalający na realizację tego eksperymentu.
W drodze ma pecha, a może... szczęście? Gdy w zatłoczonym warszawskim tramwaju podnosi ślicznej dziewczynie torebkę, pęka mu marynarka! Głupi przypadek, lecz trudno w takim stroju załatwiać ważne sprawy w Zjednoczeniu. Dziewczyna, będąc poniekąd powodem jego kłopotu, proponuje, aby wstąpił na chwilę, do jej mieszkania, tam w kilka minut zeszyje pęknięcie.
I tak Inżynier nawiązuje znajomość z Zosią... Zosia uprzedza go, że w mieszkaniu znajdzie istny "dom wariatów". Jej ciocia, pani Madzia, żyje z wynajmowania pokoi; sublokatorów ma przedziwnych, sama zaś jest "reliktem przeszłości". Nie umie przystosować się do nowej rzeczywistości i programowo nastawiona jest zawsze "przeciw".
Wszystko się zgadza. Nawet z nawiązką: do Cioci bowiem przyszedł właśnie pan Robert, adorator Zosi. Zosia go wprawdzie nie cierpi, ale pan Robert jest pupilkiem Cioci, która dawno już przyrzekła mu rękę siostrzenicy, nie powiadamiając jej nawet o tym. Pan Robert ma identyczne nastawienie do rzeczywistości jak Ciocia, i również zaniepokojony jest faktem, iż Zosia, odkąd poszła - o zgrozo! - na państwową posadę, jakoś się wyobcowała z rodziny. A teraz, proszę - przyprowadziła nawet do domu obcego, nie znanego mężczyznę. Zosia tłumaczy Cioci kłopotliwe zdarzenie i oddaje marynarkę Inżyniera jednemu z sublokatorów, krawcowi. Inżynier orientuje się, że nie zabrał z sobą najważniejszego dokumentu: ekspertyzy nowej cegły. Telefonuje więc na budowę, prosząc, aby Felek natychmiast dowiózł mu tutaj kopertę z ekspertyzą.
Rozmawiając z Inżynierem Zosia dowiaduje się wszystkiego o sprawach, którymi on żyje, o jego planach, o entuzjazmie do nowych projektów. On z kolei dowiaduje się wszystkiego o jej kłopotach ze środowiskiem, w jakim przebywa, o wiecznych konfliktach z Ciocią, o tym, że atmosfera w tym "domu wariatów" jest już dla niej nie do zniesienia. Dlaczego się nie wyprowadzi? To proste - nie ma dokąd. Może tylko marzyć o tym, że otrzyma kiedyś "Małe mieszkanko na Mariensztacie..."
Marynarka już podobno gotowa. Inżynier idzie więc z Zosią do innego pokoju, do przymiarki. Tymczasem przychodzi murarz Felek z kopertą dla Inżyniera. Sublokatorzy Cioci dowiedziawszy się, że przyszedł murarz, zgłaszają mu dziesiątki najrozmaitszych usterek, dobrze się Felek musi bronić, żeby natychmiast nie zapędzono go do remontu mieszkania. Czekając na Inżyniera, kładzie kopertę na stoliku. Pan Robert, zazdrosny, iż Zosia tyle czasu poświęca nowemu znajomemu dyskretnie zamienia zawartość kopert. Do niebieskiej, przeznaczonej dla Inżyniera, wkłada jakiś przepis na ciastka, który Ciocia miała właśnie wysłać do swej przyjaciółki, pani Buby, a do białej, zaadresowanej do Buby - wkłada ekspertyzę pustakowej cegły. Inżynier naturalnie nie zauważa zamiany; biegnie do Zjednoczenia, Felka zaś zostawia do dyspozycji Cioci i jej sublokatorów; może istotnie będzie mógł coś naprawić? Wychodzi także pan Robert; Ciocia prosi go o nadanie listu do pani Buby, czego się z pełną satysfakcją podejmuje.
Dla Felka Ciocia nie ma na razie czasu. Każe przy nim posiedzieć swej drugiej siostrzenicy, Heli. Hela, kilkunastoletnia dziewczyna, traktowana przez Ciocię stale jeszcze jak dziecko, siedzi, patrzy i - małomówny, nieśmiały Felek coraz bardziej jej się podobał A gdy na koniec sprowokowała chłopaka do opowieści o pracy murarskiej - jest zafascynowana jego opisami, chociaż szczerze przyznaje, iż nic z nich nie rozumie. Bo "żeby zrozumieć, trzeba zobaczyć" - zaprasza ją niezgrabnie Felek na budowę. I Hela obiecuje, że przyjdzie. A Inżynier tymczasem dociera wreszcie do Zjednoczenia, do dyrektora Kasprzaka. Co prawda już po godzinach, ale zmusza go jeszcze do złożenia podpisu. Gdy jednak podaje dyrektorowi wyniki ekspertyzy, okazuje się, iż nowa cegła posiada przedziwne składniki: pół kilo mąki, trzy żółtka, 10 deka drożdży, trochę wanilii i olejku...
Część II. Na budowie nowych bloków wre robota ("Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom..."). Natomiast rodzina Wieczorków przygotowuje mieszkanie do zabawy murarskiej, jaka nazajutrz, przy niedzieli, ma się tu odbyć na cześć Felka - wynalazcy. Nikt tu teraz nie myśli i nie mówi o niczym innym, tylko o jego cegle i eksperymentalnym piętrze, które mają od poniedziałku murować. Nieoczekiwanie przychodzi do Felka gość: Hela! Chce obejrzeć budowę, wszystkie wymurowane już przez Felka bloki: Hankę, Baśkę, Kaśkę, Jadwigę... każdemu nadali tutaj dziewczęce imię, żeby było weselej przy robocie.
Wraca Inżynier - zupełnie przybity. Opowiada, jak ośmieszył się w Zjednoczeniu tą dziwną recepturą i niczego, oczywiście, nie załatwił. Raz jeszcze wszyscy czytają nieszczęsny tekst i Hela zwraca nagle uwagę na nagłówek: "Droga Bubo!". Domyśla się, że ten przepis Ciocia miała wysłać przyjaciółce - pomyliła zapewne koperty i ekspertyza najprawdopodobniej idzie teraz pocztą do pani Buby! Co robić? Hela organizuje całą akcję odzyskania listu; będą czekać pod mieszkaniem pani Buby na listonosza - zmieniając się co dwie, trzy godziny. Adres ma, list musi wrócić do ich rąk!
Inżynier jest trochę spokojniejszy; w ten sposób zdążą jeszcze załatwić sprawę w poniedziałek. Teraz może więc zadzwonić do Zosi. Zaprasza ją na jutro na spacer do Łazienek, a przy okazji - mówi jej przez telefon to, czego nie odważyłby się wyznać bezpośrednio. Mówi, że poznał ją dopiero dzisiaj, ale już kocha.
Nazajutrz w Łazienkach raz jeszcze wyznaje jej swoje uczucie; to po prostu miłość od pierwszego wejrzenia. Przy tym chyba odwzajemniona, co Zosia potwierdza pocałunkiem. Uzgadniają, że po południu Zosia przyjdzie do Wieczorków na zabawę i... znowu pocałunek - niestety, zakłócony wrzaskiem Cioci; umówiła się tu z panem Robertem, a przypadkowo wpadła na zakochanych! Zosia postępuje dziś stanowczo; oświadcza Cioci, że jest dorosła, że nie pozwoli sobą dyrygować, że kocha Inżyniera i że się pobiorą, a co do pana Roberta - to patrzeć na niego nie może. Odchodzą - i dobrze, bo właśnie przychodzi pan Robert. Ciocia modli się, aby ich nie zobaczył, i zapewnia go raz jeszcze, że o Zosię powinien być spokojny: ona już się tym zajmie, żeby dziewczyna nie robiła mu żadnych trudności.
Sytuacja zresztą zaczyna Cioci sprzyjać; na tę samą ławkę dosiada się Felek, czekający tu na Helę. W świętej naiwności opowiada Cioci i Robertowi o budowie, o tym, jak to Inżynier wykończył już Hankę, Baśkę i Kaśkę, a teraz jego oczkiem w głowie jest Jadwiga, ale następna będzie chyba Zośka... Ciocia jest przekonana, że mówi o dziewczętach. Donżuan z tego Inżyniera! Kuba-Rozpruwacz! Biegnie ratować z jego szponów swą biedną siostrzenicę... Tymczasem na spotkanie z Felkiem przychodzi jej druga siostrzenica, Hela. I zaprasza się sama na popołudniową zabawę: Cioci powiedziała, że ma dziś dodatkowe lekcje, no i - przychodzi. A Felek, który przy niej zaczyna już odzyskiwać mowę, tak się rozochocił, że nawet śpiewa jej piosenki. O murarzach, oczywiście.
Nieoczekiwanie zjawia się na zabawie u Wieczorków... Ciocia. Z wiadomością dla Inżyniera, iż Zosia nie przyjdzie. I nie chce go w ogóle znać, odkąd dowiedziała się o jego wyczynach z dziewczętami; jutro zaręcza się z panem Robertem. Inżynier dębieje, lecz dębieje i Ciocia, gdy na zabawie widzi Helę. Naturalnie natychmiast zabiera ją z sobą: jej siostrzenica z murarzami! Fi donc!
Nie starcza jednak czasu na komentarze, bo czekający pod drzwiami pani Buby murarz przybiega z listem. Jest list... ale ze środka wypada pusta kartka. Ekspertyzy nie ma.
Część III. W poniedziałek rano, gdy Inżynier usiłuje dodzwonić się na Politechnikę, chcąc otrzymać duplikat ekspertyzy, przychodzi Hela z dokumentem w ręce. Wczoraj prosto z zabawy Ciocia zabrała ją z sobą do pana Roberta, i tam na jego biurku znalazła tę kartkę: wykradł ją po prostu z koperty tylko po to, aby im utrudnić, na złość! Inżynier jedzie do Zjednoczenia. Tu znowu prześladuje go pech: dyrektor Kasprzak od dzisiaj już nie pracuje, na jego miejscu jest dyrektor Lewandowski. Jest - lecz go nie ma. Chory.
A Ciocia urządza zaręczyny Zosi z panem Robertem; Zosia oficjalnie nadal niby nie wie, o co chodzi, siedzą na razie oboje przy butelce wina i tylko Hela krąży z tajemniczą miną, patrząc co chwilę na zegarek. Są! Właśnie gdy pan Robert zabiera się do ofiarowania Zosi pierścionka z brylantem, rozlega się dzwonek, po czym wpada brygada murarska Felka; przyszli robić remont. Ciocia usiłuje ich usunąć, lecz z nimi nie tak łatwo! Właśnie teraz mają czas, bo robota na budowie stoi, zatrzymana przez pana Roberta, który ukradł ich plany. Kto to może poświadczyć? Jak to kto - Hela! Hela to potwierdza, co więcej, mówi, że to pan Robert poróżnił intrygami Zosię z Inżynierem, opowiadając bzdury, w które ta głupia gęś uwierzyła. I "głupia gęś" przyznaje jej rację: wkłada płaszcz, biegnie szukać Inżyniera. A pana Roberta murarze wyrzucają za drzwi. Czyli - wszystko kończy się dobrze.
Niezupełnie. Wchodzi Inżynier. Przyszedł powiadomić Felka, że nie uzyskał podpisu: dyrektor Lewandowski nie urzęduje, bo chory. Lecz teraz okazuje się, że... dyrektor Lewandowski to jeden z sublokatorów Cioci - wiecznie słabowity pan Michaś. Potrzeba podpisu? Sprawa jest pilna? To on się od razu lepiej czuje; zabiera Inżyniera do biura, by szybko załatwić sprawę. Budowa będzie mogła jeszcze dzisiaj ruszyć!
I ruszyła. A za dwa, trzy czy cztery miesiące z dwu nowych mieszkań patrzą na Warszawę dwie nowe pary małżeńskie: Felek i Hela, Inżynier i Zosia. Zaczęli nowe, spokojne, codzienne życia: rano - praca, wieczorem - kino, a nocą? ,,A kiedy nocą, księżyc - przyjaciel będzie od Pragi przez Wisłę szedł, będziemy z okna na Mariensztacie patrzeć na trasę W-Z!"
"Wodewil warszawski" powstał w okresie, kiedy odbudowa Warszawy była tematem pierwszoplanowym, interesującym i cieszącym nas wszystkich. Zaczęto wówczas propagować sztuki tzw. produkcyjne, a głównymi, pozytywnymi bohaterami najchętniej obierano murarzy. Był więc "Wodewil" utworem jak najbardziej ,,na linii", utworem, który spełniał życzenia czynników kształtujących ówczesny model kultury i zarazem zaspokajał tęsknoty widzów do pogodnej, wesołej, melodyjnej opowieści o współczesnej Polsce.
Dziś większość bolączek, jakie wykpiwał, należy do przeszłości; "Wodewil", grany niegdyś niemal we wszystkich naszych większych miastach, pozostał czymś w rodzaju muzycznego świadectwa tamtych dni, świadectwa pisanego naturalnie z przymrużeniem oka. Jego melodie, z początkiem lat 1950-ych, nieustannie nadawane na antenie i śpiewane na estradach, dziś pozostały nierozerwalnie złączone z tamtym okresem: "Małe mieszkanko na Mariensztacie", "Budujemy nowy dom", "Fizyczna kultura" itd., itd. - to już kawałek naszej historii.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie