Czas akcji: początek XXI wieku.
Miejsce akcji: mieszkanie emerytowanego pułkownika wywiadu wojskowego na warszawskim Żoliborzu.
Obsada: 1 rola męska, 2 role kobiece.
Druk:
Sztuka w dwóch aktach.
Do mieszkania emerytowanego pułkownika wywiadu wojskowego, Stefana Kołodzieja, przychodzi młoda dziennikarka - Hanka. Chce przeprowadzić z nim wywiad na temat pułkownika Kuklińskiego, jego roli w zakończeniu zimnej wojny i pracy dla Amerykanów. Liczy, że ta rozmowa pozwoli jej napisać interesujący materiał, który zapewni jej atrakcyjne stypendium dziennikarskie. Pułkownik jednak nie ma ochoty rozmawiać o Kuklińskim. Chce mówić o sobie. "Napisałem dotąd ponad trzydzieści swoich życiorysów. Każdy inny. Nigdy się nie pomyliłem. Przyniosę pani jakieś. Musi pani wiedzieć, z kim pani rozmawia." - mówi i mimo jej protestu, skłania ją do lektury.
Okazuje się, że jako młody chłopak, w latach pięćdziesiątych, był członkiem tajnego podziemia. Aresztowany wraz z kolegami, w toku wielotygodniowych przesłuchań i pod groźbą kary śmierci, zaczął sypać swoich przyjaciół i zgodził się na współpracę z wywiadem. Został oddelegowany do szkoły oficerskiej, a jednocześnie zaczął służbę w kontrwywiadzie na etacie niejawnym. Został "zawodowym kapusiem, który miał śledzić swoich kolegów." Hanka bardzo sceptycznie słucha jego wynurzeń i wciąż usiłuje wracać do zaplanowanego tematu. W końcu pułkownik sugeruje, że jeśli zechce go wysłuchać, może pomóc jej w otrzymaniu bardzo atrakcyjnego stypendium dziennikarskiego w USA, które zapewni jej wysoką pozycję zawodową. Hanka nie wierzy, w końcu jednak, widząc, że nie ma innego wyjścia, godzi się.
Okazuje się, że Kołodziej chce zostać osądzony za wszystkie zbrodnie, których, jak mówi, dopuścił się w ciągu swego życia. Chce nowej Norymbergi - procesu za zbrodnie przeciwko ludzkości przed niezawisłym sądem wolnej Polski. Wybrał Hankę, by opisała jego życie i złożyła w formie doniesienia o przestępstwie w prokuraturze wojskowej. Hanka stanowczo odmawia. To nie jej sprawa, a poza tym nie zamierza na nikogo donosić. Widząc stanowczy opór, pułkownik wyciąga jeszcze jednego asa z rękawa. Mówi, że to on doprowadził do śmierci jej ojca i jeśli Hanka chce poznać tę historię, musi wpierw złożyć doniesienie o przestępstwie. "Chce się pani dowiedzieć, co w pani życiu wydarzyło się naprawdę, a co było tylko zagrywką tajnych służb? () Proszę wrócić, kiedy się pani zdecyduje. Ja nie żartuję. Naprawdę go wykończyłem."
Jakiś czas później Hanka ponownie przychodzi do mieszkania Kołodzieja. Chce poznać historię swojego ojca. Jednak zamiast tego pułkownik zaczyna opowiadać o jej własnym życiu, również o faktach, których ona sama dotąd nie znała i o wpływie, jaki wywiad i on osobiście miał na jej życie. Okazuje się, że Kołodziej od czasu śmierci jej ojca na swój sposób kierował życiem dziewczyny: gdy wzięła ślub, a jej mąż zaczął ją zdradzać - doprowadził do ich rozwodu; gdy potrzebowała kredytu, zadbał by dostała kredyt na najlepszych warunkach, mimo, że nie miała wtedy nawet stałej pracy; gdy zdawała egzamin na prawo jazdy - egzaminował ją kolega pułkownika, też emerytowany wojskowy, który nie oblał jej, mimo, że przyszła na egzamin po kieliszku; gdy zaczęła mieć kłopoty z alkoholem - przez swojego podwładnego, do którego Hanka miała zaufanie, skierował ją na miting anonimowych alkoholików. Kiedy postanowiła zająć się dziennikarstwem, poprosił znanego dziennikarza, by się nią zajął i to na jego prośbę polecił on Hankę do pracy w telewizji. Ten dziennikarz - Krzysztof Jankowski - człowiek, którego pomocy i poparciu tak wiele Hanka zawdzięcza i do którego ma takie zaufanie, był w przeszłości agentem wywiadu, jego agentem. To właśnie za pieniądze wywiadu mógł on podróżować po świecie i pisać reportaże, dzięki którym zdobył rozgłos. I choć w latach osiemdziesiątych zaangażował się w działalność opozycyjną, został internowany i teraz jest szanowanym w środowisku autorytetem - to nadal robi to, o co pułkownik go prosi, "bo gdyby nie robił, to może bym się zdenerwował, po co mu to? Jako człowiek sukcesu ma wystarczająco wielu wrogów. Informacje na temat jego współpracy z tajnymi służbami PRL kolportowali by chętnie, bardzo chętnie."
Krok po kroku Kołodziej uświadamia Hance, że wszystko co brała dotąd za efekt własnych wysiłków, talentu czy szczęścia - było tylko manipulacją byłego oficera tajnych służb, który sam siebie nazywa mordercą jej ojca. Teraz w zamian za to chce, aby Hanka na podstawie dokumentów, które jej dostarczy, opisała jego działalność i złożyła doniesienie w prokuraturze - "Weź, napisz, wyślij, a wtedy opowiem ci historię twojego ojca" - mówi jej. "Chcę zostać osądzony. W Boga nie wierzę. () Chcę być osądzony i to nie przez historię, ale przez niezawisły sąd Rzeczpospolitej Polskiej." Prokurator, któremu mówił o swoich zbrodniach, poradził mu, by napisał wspomnienia, a "co ma wyniknąć z takiej książki - że opłaca się być katem? () Moje ofiary już nigdy nie napiszą ani słowa", gdy on tymczasem żyje sobie dostatnio, z wysoką emeryturą, całym szeregiem medali za wierną służbę i prawem do pogrzebu z honorami wojskowymi.
Kolejna scena rozpoczyna się od wypicia bruderszaftu przez Hankę i Kołodzieja. Okazuje się, że Hanka zgodziła się na proponowany przez niego układ, wzięła dokumenty, napisała zawiadomienie o jego przestępstwach i wraz z dowodami zaniosła je do prokuratury. Teraz dopiero pułkownik tłumaczy jej, o co tak naprawdę mu chodzi. "Sprawiedliwość musi mnie dosięgnąć. Zrozum, ten oficer, który mnie zwerbował, on mówił, żebym wybrał życie. Życie za wszelką cenę. Nawet za cenę zdrady. Że może kiedyś będę mógł się jeszcze na coś przydać. Że będę mógł się dobrze zasłużyć. () Jestem stary, ten proces to wszystko, co mogę dać. I to wszystko, co mogę otrzymać."
Wreszcie opowiada też historię jej ojca. Okazuje się, że w stanie wojennym odmówił on w imieniu swojego batalionu czołgów, stłumienia siłą strajku w Stoczni Gdańskiej. Po tym wydarzeniu Kołodziej otrzymał polecenie, by doprowadzić do jego dobrowolnego odejścia z wojska. Rozpętał przeciw niemu akcję propagandową, rozpowszechniał plotki o tym, że w czasie wojny jego matka pracowała dla Gestapo, zorganizował napisanie powieści kryminalnej, w której został on przedstawiony jako pedofil i morderca dzieci, wreszcie zaaranżował jego znajomość, a potem przyjaźń z Rosjaninem, agentem GRU - wywiadu wojskowego ZSRR, która ściągnęła na niego podejrzenie, że i on sam pracuje dla Rosjan. "On nie był agentem. Ale wszyscy go za takiego uważali." I to wystarczyło. Ojciec Hanki nie wytrzymał tej nagonki i popełnił samobójstwo.
Po kilku miesiącach Hanka ponownie przychodzi do mieszkania pułkownika. Przyjmuje ją jego żona, przekonana, że dziewczyna chce kupić mieszkanie. Okazuje się, że Kołodziej nie żyje, zginął na polowaniu, postrzelony przez kolegę, też emerytowanego wojskowego. W dniu jego wyjazdu na polowanie przyszedł list polecony, wzywający go na przesłuchanie do prokuratury wojskowej w charakterze podejrzanego. Ktoś - mówi żona - złożył na niego donos, miał być sądzony za przestępstwa, które w poprzednim ustroju nie mogły być ścigane. "Wyobraża sobie pani? Donos na takiego człowieka? () On był takim dobrym oficerem, prawdziwym Polakiem." - mówi Hance. Teraz, gdy została sama, zamierza przenieść się do syna, który mieszka w Australii i tam założył rodzinę, dlatego chce sprzedać mieszkanie w Warszawie.
Hanka mówi jej jednak, że zaszły nowe okoliczności i mieszkania na razie nie kupi, ponieważ dostała bardzo atrakcyjne stypendium dziennikarskie w USA i wyjeżdża na parę miesięcy. Kiedy już mają się żegnać, żona skojarzywszy nazwisko Hanki z dawnym przyjacielem swojego męża, pyta ją, czy to przypadkiem nie jakiś jej krewny. Po chwili wahania, Hanka przyznaje, że był to jej ojciec. Słysząc to, żona wybucha entuzjazmem: "Przecież Michał, był najbliższym przyjacielem mojego męża. Młodszym. Mąż się nim opiekował, zwłaszcza jak Michał zaczął mieć kłopoty." Okazuje się, że wtedy w Gdańsku, to właśnie Kołodziej wykonał rozkaz, którego wykonania odmówił ojciec Hanki i wjechał z czołgami do stoczni, tłumiąc strajk. "Ale bronił go potem do upadłego. Mówił, pamiętam wszystkim, że nie wierzy, że matka Michała była folksdojczką i że on jest agentem GRU." - mówi zaskoczonej Hance. Jest gotowa zaczekać ze sprzedażą mieszkania do powrotu Hanki do kraju. "Musimy sobie pomagać" - mówi jej. "Nie chcę tu mieszkać. Nie musimy sobie pomagać!" - słyszy w odpowiedzi.
Ukryj streszczenie