Joe Keller zrealizował marzenie o drodze od pucybuta do milionera, jest właścicielem dobrze prosperującej fabryki. Wszystko, co robił w życiu, robił oczywiście nie dla siebie, tylko dla rodziny. Rodzina jest w końcu niezbywalną częścią amerykańskiego (czytaj: kapitalistycznego) mitu, wartością nadrzędną, w imię której można popełnić największe świństwo. Dorabiając się na dostawach wojennych, Joe Keller sprzedał armii uszkodzone cylindry lotnicze. Na skutek tego zginęło w powietrzu dwudziestu jeden amerykańskich lotników. Jest jeszcze jedna ofiara tej zbrodni. Keller, któremu udało się wykręcić od odpowiedzialności, bo zrzucił winę na wspólnika, nie zdaje sobie sprawy, że jego zaginiony na wojnie syn na wieść o skutkach feralnej dostawy z fabryki ojca popełnił samobójstwo. Larry, który także był lotnikiem, dowiedziawszy się o wszystkim z gazet, rozbił swój samolot u wybrzeży Chin. Wie o tym tylko jego narzeczona, Ann - skądinąd córka siedzącego w więzieniu wspólnika Kellera - z listu, który Larry napisał do niej przed śmiercią. Ani Ann, ani jej brat George - od czasu wyroku, na mocy którego skazano ich ojca, a Kellera uniewinniono - nie utrzymują kontaktów z ojcem.
Od zakończenia wojny minęły dwa lata. Ann przyjeżdża do domu Kellerów na zaproszenie młodszego brata Larry'ego - Chrisa, który pragnie ją poślubić. W ślad za Ann przyjeżdża jej brat, prosto z więzienia, gdzie zdecydował się odwiedzić ojca i poinformować go o planowanym małżeństwie siostry. Rozmowa z ojcem zasiała w nim wątpliwości co do niewinności Kellera i chce czym prędzej zabrać siostrę do domu. Na przeszkodzie małżeństwu Chrisa z Ann stoi także matka Larry'ego, która ciągle wierzy, że syn żyje i niebawem się odnajdzie. To nie tylko czepianie się nadziei, to psychologiczno-magiczny zaplot, który nie pozwala jej przyjąć jego śmierci do wiadomości, gdyż zdaje sobie sprawę, że za śmierć syna odpowiedzialny jest jej mąż, którego ona z kolei kryje przed wymiarem sprawiedliwości.
Gdy Keller niechcący przyzna się, że uszkodzone cylindry dostarczono wojsku z jego polecenia, Chris stanie przed dramatyczną decyzją wydania go w ręce sprawiedliwości. Uświadamia sobie wówczas, że wróciwszy z wojny, gdzie obowiązywały jasne zasady, potrafiłby to zrobić. Ale "dziś na nic mnie nie stać, mogę tylko płakać" - mówi -, jestem taki jak wszyscy. Jestem człowiekiem praktycznym". Jego ojciec wie bardzo dobrze, co to znaczy być człowiekiem praktycznym: "kto w czasie tej wojny pracował za darmo? To dolary i centy, wojna i pokój, centy i dolary. Więc jeżeli ja mam pójść do więzienia, to pół tego kraju powinno iść ze mną".
Nie ma wątpliwości, że Kellerowi udało się uporać z wyrzutami sumienia. Dlatego właśnie Ann jest zmuszona ujawnić list Larry'ego. Wtedy dopiero Joe Keller, który zawsze uważał, że najważniejsza jest rodzina i "nie ma nic wspanialszego niż ojciec i syn", zrozumie, że tych dwudziestu jeden chłopców, którzy zginęli z jego powodu, to "wszyscy jego synowie". I strzeli sobie w łeb.
Tradycyjna, realistyczna sztuka Millera pod względem konstrukcji i formy niczym prócz fachowości i staranności wykonania nas dziś nie zadziwi. Ale jej sens i przesłanie jak rzadko rymują się z rzeczywistością, w której nikt za nic nie chce brać odpowiedzialności. Bo Wszyscy moi synowie to sztuka o faktycznej i moralnej współodpowiedzialności za niegodziwość. Dotyczącej nie tylko pazernego przedsiębiorcy i wspierającej go rodziny, ale także sąsiadów i mieszkańców miasteczka, którzy podejrzewając go o najgorsze, jak gdyby nigdy nic przychodzą grać z nim w karty.
Joanna Krakowska
Ukryj streszczenie