Czas akcji: 1937 rok.
Miejsce akcji: teatr Ateneum Louisa Jouveta, Paryż.
Obsada:
Druk: "Dialog" nr 8/1956.
Sztuka w 4 scenach.
Akcja sztuki rozgrywa się w historycznych okolicznościach: w roku 1937, w Paryżu, w teatrze Ateneum Louisa Jouveta, podczas próby. Zdarzenia nie mają tu większego znaczenia, sztuka ma charakter refleksyjno-dyskursywny i jej celem jest prezentacja poglądów wybitnego reżysera i nowatora - Jouveta, z którym Giraudoux ściśle współpracował w latach 1928-1945.
Bohaterami sztuki są aktorzy zespołu Jouveta oraz on sam - wizjoner teatru, próbujący wyznaczyć nowe drogi jego rozwoju i nowe miejsce dla sztuki teatru w życiu społecznym.
W pierwszej scenie Jouvet jest jeszcze nieobecny. Aktorzy powoli zaczynają próbę, gawędzą, żartują, rozmawiają o przeciągach w teatrze i o publiczności, która - ich zdaniem - jest godna pożałowania, ponieważ autorzy ją zaniedbują, krytycy "sypią jej piaskiem w oczy", a dyrektorzy nią gardzą. Jedynym prawdziwym przyjacielem publiczności jest aktor i to jemu powinna służyć inscenizacja, dawać mu tło i oprawę, uwypuklać gest i głos.
W scenie drugiej pojawia się obcy - człowiek spoza teatru, Juliusz Robineau - były profesor gramatyki, deputowany, przewodniczący grupy parlamentarnej, który jako referent budżetu teatrów chciałby nadwyżkę finansową (sto milionów) przeznaczyć na subwencję dla sztuki dramatycznej. Będąc laikiem w sprawach teatru, przyszedł do Jouveta, by ten "w ciągu kwadransa wytłumaczył mu teatr, jego tajemnice, radości i troski". Robineau jest zagorzałym miłośnikiem i apologetą teatru Jouveta, zachwyca się wszystkim w teatrze, od desek scenicznych i kawałków dekoracji poczynając, a na wielbieniu aktorów i ich kunsztu kończąc.
Trzecia i czwarta scena dramatu, to rozmowa Jouveta z Robineau, przy współudziale pozostałych artystów, mająca na celu wyjaśnienie najważniejszych problemów i zjawisk związanych ze sztuką teatru.
Pierwszym zagadnieniem jest kwestia krytyki, bowiem - jak stwierdza Robineau - wszystko co wie o teatrze, zawdzięcza krytykom teatralnym. Jouvet, choć jest stosunkowo łaskawie traktowany przez krytyków, nienawidzi ich i oskarża o wszystko co najgorsze - zwłaszcza o "upadlanie teatru", "to znaczy wyobraźni, języka. To znaczy narodu". Krzywda wyrządzana teatrowi jest dziełem ludzi co prawda wykształconych, subtelnych i uczciwych, ale nie lubiących teatru i to przede wszystkim Jouvet wyrzuca krytykom. Publiczność chłonie sztukę i przeżywa ją głęboko, "krytycy natomiast, jak tylko kurtyna idzie w górę, sztywnieją, izolują się przez myśl o sobie, przez nieufność do siebie samych, która się staje nieufnością wobec przedstawienia; zaczynają wierzyć, że są sędziami, którzy mają wydać wyrok skazujący albo ułaskawiający; widzą przed sobą nie autora, nie postaci, lecz sztukę, którą wypada im zważyć i zmierzyć, a ona tymczasem, ciężko dysząc, odbija się o ich mózgi wypchane arcydziełami".
Dla Jouveta i jego artystów istotą sztuki teatralnej jest kunsztowne słowo, mające moc przekazywania poezji i wszelkich niuansów myśli i uczuć. Aktor musi umieć wypowiedzieć to słowo z całą maestrią, tak by nic nie uronić i nieomylnie przekazać jego sens publiczności. Najgorszym grzechem przeciwko teatrowi jest zatem pauperyzacja języka, jego bylejakość i brak stylu. "Jaką wartość miałby zawód aktora, gdyby język i styl nie były jego największą dumą?" - pyta jeden z aktorów.
Jouvet i jego aktorzy zgodnie twierdzą, że teatr nie służy temu, by "rozumieć", lecz temu, by "czuć". Prawdziwej, to znaczy wrażliwej publiczności można pokazywać wszystko, "bez kompromisów i niedomówień", a "ludzie, którzy chcą w teatrze rozumieć, nie rozumieją teatru". Zadaniem teatru nie jest dotarcie do intelektu widza, lecz do jego zmysłów i wyobraźni. Efektem dobrego przedstawienia nie jest zrozumienie czegoś, lecz oczyszczenie z codzienności, uwznioślenie, rodzaj zmartwychwstania.
Dalej rozmowa toczy się o sposobach pracy nad rolą, o potrzebie sukcesu, bez którego nie ma entuzjazmu, o magii budynku teatralnego mającego własną, tajemną osobowość, którą odczuwają i szanują wszyscy aktorzy, wreszcie o teatralnych upiorach.
Jouvet tłumaczy Robineau, dlaczego lubi długo mieć w repertuarze tę samą sztukę. Otóż, kiedy już przedstawienie zostanie obejrzane "przez krytykę, miłośników teatru, snobów, wykształconych Francuzów i cudzoziemców", do teatru zaczyna napływać inna publiczność - tajemnicza, zmienna, niezbadana, która stanowi dla aktorów szczególnie trudne i nieprzewidywalne wyzwanie.
Przez cały czas rozmów o teatrze na scenie trwają różnorodne prace i działania: montowana jest scenografia, Jouvet wydaje polecenia maszynistom i oświetleniowcom, strofuje kolegów, pędzluje migdałki młodziutkiej aktorce... Na koniec wypróbowywana ma być sprawność glorii (specjalnej teatralnej maszyny). Aktorzy namawiają pana Robineau, by odważył się stanąć na niej i dał się unieść w górę. W tej pozycji toczy się dialog między urzędnikiem symbolizującym Państwo i Jouvetem uosabiającym Sztukę Teatru. Zdaniem Jouveta naród jest zmęczony, znękany, nieufny i zirytowany z winy Państwa, natomiast wieczór spędzony w teatrze potrafi sprawić, że rankiem społeczeństwo z nową energią i radością wychodzi naprzeciw swoim zadaniom. "Naród żyje w rzeczywistości wspaniałym życiem tylko wtedy, gdy ma intensywne życie urojone" - stwierdza artysta.
W końcu dyskusja o teatrze zmienia się w dyskusję o Francji, jej powołaniu i miejscu w świecie. Według Jouveta, Francja powinna być bastionem wolności, zaś teatr jest wolności kwintesencją, a przynajmniej powinien nim być.
Zepsuta gloria nie daje się opuścić i zachwycony Robineau "jedzie do nieba".
Ukryj streszczenie