Czas akcji: trzecie ćwierćwiecze XX wieku.
Miejsce akcji: Tel Aviv.
Druk: "Utwory wybrane", tom 3, Czytelnik, Warszawa 1985.
Opowiadanie.
Jakub, mężczyzna w średnim wieku jest Polakiem. Nie ma zezwolenia na pracę w Izraelu; gdy pracował na czarno na budowie, uległ poważnemu wypadkowi, trafił do szpitala i został bez środków do życia. Podejrzane znajomości spowodowały, że znalazł się w więzieniu, gdzie poznał Roberta. Robert, starszy od Jakuba, jest polskim Żydem. Z zawodu i zamiłowania jest reżyserem teatralnym. "Zaczął pracować w teatrze w Tel-Avivie, ale szybko go stamtąd wylali, bo robił stałe awantury, że grają tak, jak tego chciał Stanisławski, o on, Robert, Stanisławskiego nie uznawał [...] Potem założył z jakimiś dwoma cwaniakami kabaret literacki i udało mu się już po pierwszym występie obrazić wszystkich". Wspólnicy uciekli, a Robert poszedł do więzienia, bo nie zapłacili za wynajem sali. Gdy wyszedł, założył teatr lalek, który trzeciego dnia spalili ortodoksyjni Żydzi. Wtedy opracował scenariusz wyłudzania pieniędzy od bogatych amerykańskich turystek i wciągnął do interesu Jakuba.
"Pracują" razem od roku; Robert jest reżyserem, a Jakub aktorem. Zaprzyjaźniony portier wynajduje Jakubowi kolejne "narzeczone" czyli ofiary. Scenariusz jest zawsze prawie taki sam, różni się tylko w szczegółach. Główne role grają Jakub i niczego nie podejrzewająca Amerykanka; role drugorzędne - najbliższych przyjaciół - grają Robert i pies, ważny element scenariusza. Rolę drugorzędną gra również dziecko - dziecko ofiary, jeśli kobieta ma dziecko lub dziecko podstawione przez Roberta. Pieniądze na realizację projektu - hotel, wyżywienie, utrzymanie psa, fryzjera, papierosy, wynajęcie leżaka - wykłada trzeci wspólnik, bogaty Żyd, którego Robertowi udało się namówić do zainwestowania w podejrzany interes.
Jak zawsze, Jakub zawiera znajomość na plaży. Niby przypadkiem siada obok Mary, choć plaża jest pusta. Udaje, że jest bardzo zdenerwowany i z tego powodu zachowuje się nieuprzejmie, a nawet agresywnie. Po chwili przychodzi Robert; Mary ma stać się "przypadkiem" świadkiem ich rozmowy, która, niczym teatralna ekspozycja, wprowadzi ją w życiową sytuację Jakuba. Otóż Jakub jest rzekomo filologiem klasycznym; mimo wyższego wykształcenia postanowił podpisać pięcioletni kontrakt na pracę w australijskiej kopalni. Według scenariusza Jakub ma długi, a wierzyciele mają jego paszport, lecz australijska firma doszła do porozumienia z wierzycielami i obiecała zapłacić za przejazd do Australii, pod warunkiem, że Jakub podpisze pięcioletni kontrakt. W stosownym momencie Mary dowie się, że Jakub zadłużył się, by zapłacić za kurację matki - staruszki w szwajcarskiej klinice: oprawione w srebrną ramkę zdjęcie starej kobiety, której Jakub nawet nie zna, jest ważnym rekwizytem. Kuracja nie przyniosła efektów - matka zmarła na raka. Na razie Mary słucha opowieści Roberta o dzieciństwie Jakuba. Miał ojca despotę, "który był czasem lekarzem, a czasem adwokatem: dla kurew z Nowego Jorku adwokatem, a dla tych z Kalifornii lekarzem. Może zresztą odwrotnie [...] kiedyś, kiedyśmy wyjmowali forsę od takiej jednej dziewczyny z Bostonu - nie miałem w ogóle ojca; byłem nieślubnym dzieckiem biednej praczki".
Gdy Johnny, rozbrykany syn Mary, uderza piłką plażowicza i strąca mu w ten sposób z głowy perukę, Jakub broni chłopca przed furią mężczyzny. W ten sposób nie tylko zyskuje wdzięczność Mary, ale też pokazuje swoje inne - łagodne oblicze. "One nie bardzo wierzą tym, co siadają koło nich i od razu mają miód na ustach". Zaczyna się romans, w którym tylko jedna strona - Mary - zachowuje się spontanicznie. Jakub wypowiada wyuczone kwestie, rzadko pozwala sobie na improwizację. Gdy zapomni fragmentu roli, oddala się pod byle pretekstem i dzwoni do reżysera. Każdy gest, pauza, intonacja są przemyślane i wyćwiczone. Mary mimo woli uczestniczy w inscenizacji, nieświadoma, że wpadła w pułapkę zastawioną przez przebiegłych mężczyzn. Tylko jeden z nich - Robert - jest pozbawiony skrupułów. Jakub ma wyrzuty sumienia, w chwili słabości mówi Mary, że jest "małym alfonsem" i przyjechał do hotelu tylko po to, żeby wyłudzić od niej pieniądze. Mary nie wierzy mu; co więcej: jeszcze bardziej przywiązuje się do Jakuba (który później postanowi włączyć to wyznanie do scenariusza). Jakub chce się wycofać, ale jest za późno: Robert pożyczonymi pieniędzmi zapłacił już za hotel.
We wskazanym przez reżysera momencie Jakub zabija psa - wielkiego pięknego psa ("Nikt nie płacze przecież po pekińczyku. Albo po ratlerku"), co ma pokazać jego desperację ("Ten biedny pies to było wszystko, co on miał") i symuluje próbę samobójczą. Łyka dostateczną ilość tabletek, by rzecz wyglądała wiarygodnie i na tyle niedużą, by dało się go odratować. Robert tłumaczy w szpitalu roztrzęsionej Mary, co się stało. Mary reaguje tak, jak Robert to zaplanował: "I ty chcesz mi powiedzieć, że on chciał się zabić dla dwóch tysięcy dolarów?". Chciałaby zabrać Jakuba do Stanów, lecz, zdaniem Roberta, Jakub jako imigrant z Polski musiałby czekać kilka lat na wizę. Mary proponuje więc, że spłaci dług Jakuba, realizując w ten sposób ostatni punkt scenariusza. Jakub wychodzi ze szpitala, Mary wraca do Stanów, wspólnicy dzielą się pieniędzmi. W Twerii na Jakuba czeka już nowa "narzeczona", jest też nowy pies...
Ukryj streszczenie