Artykuły

Pianista opowiedziany przez trębacza

"Novecento" w reż. Iwo Vedrala w Teatrze Nowym w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Historia opowiadana przez trębacza jest dziwna. Sam trębacz-narrator jest dziwny. Cała sytuacja opowiadania również. Te dziwności jednak jakoś nie chcą się ani sumować, ani podbijać wzajemnie, ani kontrastować ze sobą.

Scenka Teatru Nowego zaaranżowana została jak prowincjonalna świetlica. Różowa zasłonka w tle, paprotki na głośnikach, koślawy stolik i przyniszczone krzesło. Przez widownię wchodzi narrator (Dominik Nowak), prowincjonalny Elvis Presley. Skórzane spodnie, kolorowy kaftan, ciemne okulary, ciemne włosy z falą na żelu. Rozsiada się, popija whisky, stuka w mikrofon, zaczyna opowiadać - do mikrofonu, choć w małej sali nie jest to potrzebne. Śmieje się, bawi dyskomfortem widzów osaczanych zbyt głośnym dźwiękiem. Przyszedł coś nam opowiedzieć, dlaczego więc jest taki zaczepny, dlaczego wystroił się w ten idiotyczny kostium, klasyfikujący go jako tandetnego naśladowcę gwiazdy?

Opowiadacz chce być gwiazdą, nie pragnie się nam zwierzyć, ale wystąpić. Zagrać. Dobrze, niech gra, niech kreuje, niech utrzymuje widzów w niepewności co do celu i charakteru tego przedsięwzięcia. Ale niepewność (co to za człowiek, co to za sytuacja) szybko znika. Narrator porzuca wykreowaną pozę, pojawiają się w jego opowiadaniu tzw. akcenty szczerości, wspomnienia płyną szeroką falą, na pierwszy plan wstępuje" bohater, czyli tytułowy Novecento. I już do końca będzie najważniejszy.

Historia Novecenta jest dziwna, choć, kto wie, może prawdziwa. Urodzony na transatlantyku, prawdopodobnie dziecko biednych emigrantów szukających szczęścia w Ameryce. Schowany przez rodziców w skrzynce po owocach, odnaleziony przez marynarza, całe życie spędził na statku. Był genialnym pianistą, co narrator, muzyk, trębacz w okrętowej orkiestrze, podziwiał i doceniał. Nie zrobił należnej mu kariery, bo nie chciał zejść na ląd - nawet gdy po II wojnie armator postanowił zatopić zniszczony statek, Novecento go nie opuścił.

Atrakcyjna historia opowiedziana przez zdolnego aktora - czego chcieć więcej w upalny letni wieczór? Niby wszystko jest w porządku, ale przedstawienie niczym nie zaskakuje, przeciwnie - rozwija się w sposób absolutnie przewidywalny. Wiadomo, że maska irytującego kabotyna w pewnym momencie z narratora spadnie, że pojawi się zachwyt nad niepojętą tajemnicą geniuszu, że narratorowi zabraknie słów i nieporadnie będzie chciał przekazać istotę gry Novecenta gestami zawieszonymi w ciszy. Że im dalej w tajemnicę drugiego człowieka, tym będzie coraz bardziej intymnie, delikatnie, smutno. Żeby historia Novecenta zapadła w widzów i została z nimi. Może zapadła i została, nie wiem - ja doniosłam ją tylko do tramwaju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji